Michał Żewłakow: Dziękuję rodzicom, że mieli się ku sobie

Dziękuję rodzicom, że w połowie lat 70. mieli się ku sobie. Trafiłem na świetny czas reprezentacji. Dwa mundiale i jedno Euro za mną. Teraz chcę wprowadzić Polskę na mistrzostwa świata jako kapitan - mówi piłkarz Olympiakosu Pireus

Fabiański: Rywalizacja na zdrowych zasadach ?

Wczoraj piłkarze przygotowujący się do meczu ze Słowenią zamiast porannego treningu mieli spacer po wronieckim lesie. Leo Beenhakker ma już tylko jedną wątpliwość dotyczącą składu - kto zagra w ataku. Decyzja zapadnie w piątek wieczorem lub sobotę rano. Jeśli Paweł Brożek wyzdrowieje, zagra od początku. Jeśli kontuzja uniemożliwi mu występ we Wrocławiu (początek godz. 17), Leo postawi na Marka Saganowskiego albo na Ebiego Smolarka w roli wysuniętego napastnika.

Robert Błoński: Z kim dzieli pan pokój na zgrupowaniu we Wronkach?

Michał Żewłakow: Wyjątkowo jestem sam. Czekam na Artura Boruca, z którym zawsze mieszkam. Samotne wieczory są dobre, ale w małych dawkach.

Został pan kapitanem i od razu trzeba gasić pożar.

- Miało się zacząć od fajnego meczu i dobrego wyniku we Lwowie (z Ukrainą było 0:1), a wyszło na opak. Może nas to zmobilizuje i zaprawi w boju? Trener szczerze i stanowczo powiedział, co myśli. Wysłuchaliśmy prawie półgodzinnego monologu z przerwami na tłumaczenie dla tych, którzy nie do końca rozumieją angielski. Posprzątać w kadrze muszą najbardziej doświadczeni zawodnicy. Wiemy, jakie są reguły. Jesteśmy dorośli, wiemy, co się stało i jak trzeba rozwiązać problem.

Jak?

- Piłkarze już przeprosili, wiedzą, jak bardzo narozrabiali. Winy może odkupią także na boisku.

Wrócą na październikowe mecze z Czechami i ze Słowacją?

- Mam nadzieję, że tak. Zdecyduje trener. Boruc i Dudka to podstawowe ogniwa drużyny, Majewski w meczach, w których grał na środku pomocy, dał jej nową jakość, świeżość. Może ostatnio za bardzo chciał się wkupić w zespół? Widać, że to charakterny chłopak (śmiech). Był z zespołem na dobre i na złe. Oby teraz pozostał już tylko na dobre.

Może we Lwowie trzeba było zatrzymać Artura w pokoju?

- Czegokolwiek byśmy teraz nie powiedzieli, i tak nie zmienimy przeszłości. Każdy jest dorosły, ma swój rozum i nie może być prowadzony za rączkę jak dziecko. Boli mnie jedno - nagle wszyscy zapomnieli, ile Boruc zrobił dla kadry, jak świetnie bronił. Spadła na niego lawina nieszczęść, prawda. Ale mam nadzieję, że podziała na niego jak szczepionka. Na początku osłabi, na dłuższą metę wzmocni.

Zaskoczył pana wymiar kary?

- Tak. Miałem nadzieję, że sprawa skończy się inaczej. Proponowałem trenerowi inne warianty. Ale zdecydował boss. Niech to będzie nauczką, może staniemy się mądrzejsi? Bo ostatnio, o czym ciężko mi mówić, jako kadra dostarczamy kibicom tylko negatywnych emocji. Do tej pory tylko na boisku, teraz problemy wykroczyły poza nie. Zboczyliśmy z drogi, którą kroczyliśmy podczas eliminacji.

Piłkarze pili, piją i pić będą na całym świecie - twierdzi były reprezentant Polski, Wojciech Kowalczyk.

- Podejrzewam, że ludzie, do których mówi, poprą go i uwierzą we wszystko. Mam inne zdanie. Choć aniołem nie jestem i sam lubię się pobawić. Nie ma co kłamać: alkohol jest uzupełnieniem życia. Dla jednych znaczy mniej, dla innych więcej, są i tacy, dla których nie znaczy nic. Media bardzo rozdmuchały sprawę lwowską...

Rzecznik prasowy PZPN w oficjalnym komunikacie użył określenia "libacja alkoholowa".

- Przecież jego na rzekomej libacji nie było! Nie wie, co się działo. Zbigniew Koźmiński poczuł się jak człowiek, który trafił szóstkę w totolotka. Dostał informację i prędko ją roztrąbił, bo uderzała w kadrę i Beenhakkera, nie w działaczy. Każdego można ośmieszyć i poturbować. Nie uciekamy od winy, wykroczenie było. Ale nie stał się koniec świata.

W jaki sposób kadra ma wrócić na dobre tory?

- Musimy sobie wbić do głów, że awans na wielką imprezę to początek. Dla nas po raz trzeci okazał się początkiem, ale końca. Po eliminacjach była radość, kibice świętowali, media chwaliły. Na turnieju znowu zawiedliśmy. I zaczęło się szukanie przyczyn poza boiskiem. Kiedy wygrywamy, nikt nie pisze o konfliktach czy awanturach. Słabe wyniki powodują, że szuka się przyczyn tam, gdzie ich nie ma.

Żeby wszystko wróciło do normalności, w sobotę trzeba gryźć trawę, biegać jak nigdy i wygrać. Wrócimy wreszcie do sportu. Na razie każdy boksuje się z każdym. Wszyscy chcą udowodnić, że za nic nie odpowiadają. Kiedy jest tak wiele problemów, trzeba sobie powiedzieć prawdę w oczy, nie obrzucać błotem. Pierwszy etap odbudowy naszej wiary musimy zacząć wygraną w sobotę, a skończyć zwycięstwem w San Marino. I zacząć myśleć o Czechach i Słowakach.

Piłkarze to taka społeczność, która w ciężkich momentach się jednoczy i podnosi. Nie mam lęku przed Słowenią. Jest we mnie tylko niepewność. Atmosfera w drużynie jest dobra, wielu nowych graczy ostatnie wydarzenia nie dotyczą. Wchodzą ze świeżymi, czystymi głowami do zespołu. Może pomogą rozgonić czarne chmury?

W porównaniu z Euro na zgrupowanie przyjechało aż 11 nowych graczy.

- Nie zawsze ci sami, co zaczynali eliminacje, je kończą. Zawodnicy, którzy mogą zagrać w sobotę, nie są anonimowi. Mogą dodać coś, czego wcześniej nie było. Np. zastrzyk pozytywnej energii.

Na środku obrony, obok pana, Mariusz Jop czy Bartosz Bosacki? Bo na Piotra Polczaka chyba trochę za wcześnie?

- Piotrek zaskoczył mnie pozytywnie we Lwowie. Zagrał dobrze, ale towarzysko, bez presji i konieczności zwycięstwa. Inaczej jest, kiedy trzy punkty to konieczność. Jak w sobotę. Cieszy mnie, że Bartek i Mariusz grają w klubach. Lech błysnął w Europie, w Rosji o miejsce w składzie nie jest łatwo w żadnym klubie. Beenhakker wybierze tego, który będzie pasował bardziej do taktyki innych chłopaków z jedenastki. Trener lubi szokować, więc za jego decyzje nie dam już sobie uciąć ręki.

Co pan wie o Słoweńcach?

- Mam jednego w Olympiakosie - napastnika Marinesa Sisicia. Na treningach widzę w nim piłkarza kompletnego. Jest szybki, silny, dobrze zbudowany, ma dobry drybling, gra głową, strzela z prawej i lewej nogi. Charakterystyka jak Cristiano Ronaldo (śmiech). Ale Sisic gubi swój potencjał na boisku. Ostatnio nawet nie siedzi na ławce rezerwowych i będzie mu brakowało ogrania. Drugi słoweński napastnik, Novaković z FC Köln, to typ Czecha Jana Kollera. Będzie trzeba się sporo napracować, żeby go zneutralizować. Słoweńcy to młody zespół, pełen entuzjazmu. Są w naszym zasięgu, musimy zagrać na optymalnym poziomie.

Wasze atuty?

- Stawiam, że to będą eliminacje Kuby Błaszczykowskiego. Jego talent eksploduje. Przyszedł czas, że umiejętności przełoży na kadrę. Paweł Brożek wreszcie dojrzał. Jego powołanie to nie jest efekt tylko tego sezonu. Ma niepokorny charakter, taki pozytywny łobuziak. Polemika, czy powinien grać w kadrze czy nie, zezłościła go i zmobilizowała. Z tego będzie pożytek.

Nie wiadomo, czy zagra...

- To zdrowy prawdziwek, nie płacze, że coś go tam "ciągnie". Zmobilizuje go sytuacja, jest dojrzały i poradzi sobie.

Co pan powie o grupie eliminacyjnej?

- Nie ma spektakularnych rywali. Sisic mówił, że faworytami są Czesi i Polacy. Ale ciężko będzie o punkty w Belfaście, Lublanie czy Bratysławie. Każda kolejka może przynieść niespodziankę. My jesteśmy jak kiedyś hokeiści. Za dobrzy na grupę B, za słabi na grupę A. W eliminacjach pokazujemy siłę, w turniejach nie istniejemy. Teraz zaczyna się faza, w której czujemy się dobrze. Liczę, że pójdziemy za ciosem i znowu awansujemy. Opaska kapitana wieńczy moje dokonania, potwierdza, że to, co zrobiłem dla kadry, nie poszło na marne. Ktoś mi się odwdzięczył.

Które to pana eliminacje do turnieju mistrzowskiego?

- Piąte. Trzy razy wywalczyliśmy awans. Tak się jakoś załapałem na dobry moment. Muszę podziękować rodzicom, że w odpowiednim momencie mieli się ku sobie i miałem okazję po 16 latach przerwy zagrać na mundialu.

Dotrwa pan do Euro 2012?

- Nie wiem. Nie jestem chciwy na sukces. Moja kariera to nie są wielkie transfery czy spektakularne wyczyny na boisku. Ale kluby ciągle zmieniałem na lepsze.

W czerwcu kończy się panu kontrakt z Olympiakosem. Co dalej?

- Nie wiem. Po porażce w eliminacjach Ligi Mistrzów mamy spore zamieszanie. O nowych umowach się nie rozmawia. Grecy zostawiają te sprawy na ostatnią chwilę. Jeśli dojdzie do rozmów, to w grudniu albo styczniu. Nie wiem, czy będę miał oferty, czy Olympiakos coś mi zaproponuje. Czuję się tam dobrze.

Trener Valverde stawia na pana?

- Ostatnio w lidze zmienił siedmiu zawodników w porównaniu z poprzednim spotkaniem. Poznaje zespół, by poukładać drużynę.

Polska awansuje na mundial?

- Chcę wprowadzić zespół do MŚ jako kapitan. Nie będę ściemniał: po Euro miałem nadzieję na tę opaskę. I teraz wierzę, że się uda. Każde kolejne eliminacje są trudniejsze. Kibice są przyzwyczajeni do sukcesów i oczekują kolejnych zwycięstw. A konkurencja nie śpi. Ci, którzy byli słabsi, są lepsi. Nie wypada mi jednak nie być dobrej myśli.

Wasilewski: Musimy odzyskać kibiców ?

Skład kadry na słowenię - sami nowicjusze ?

Piłka nożna: Cashback 55 PLN od BetClick.com - poleca Mateusz Borek ? - reklama

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.