PSŻ powalczy u siebie

Czy pogrom poznańskich ?Skorpionów" w Bydgoszczy oznacza, że w ostatnich meczach sezonu PSŻ będzie dostawał cięgi od mocniejszych rywali? - Chcemy wygrywać wszędzie, ale możliwe jest to raczej tylko na własnym torze - mówi wiceprezes poznańskiego klubu Dariusz Górzny.

Prawie 40-punktowa porażka PSŻ z Polonią to zimny prysznic dla fanów poznańskiego zespołu po tym, jak zakwalifikował się on do czołowej czwórki I ligi. Porażka jest co prawda "planowa" - wszak w Bydgoszczy nikt w tym sezonie nie wygrywa - ale szokujące są rozmiary tej klęski. - Naprawdę wielkie słowa uznania dla całej Polonii. Po raz kolejny pokazali nam, jak wiele dzieli jeszcze ośrodki żużlowe w obu miastach. Zwyciężył zespół lepszy i mogę tylko pogratulować bydgoszczanom - mówił tuż po meczu trener "Skorpionów" Zbigniew Jąder. - Wynik jest trochę gorszy od tego, co działo się na torze - dodaje wiceprezes klubu Dariusz Górzny. - W pierwszych biegach wygrywaliśmy starty, ale korzystnego wyniku nie udawało się dowieźć do mety. Nawet Adam Skórnicki i Daniel Pytel tracili pozycje: raz jechali na 5:1, by przegrać 1:5. Polonia na swoim torze była świetnie dysponowana, a Andreas Jonsson atakował na pełnym gazie czy przy krawężniku, czy przy bandzie - komentuje. - Wynik jaki jest, każdy widzi. Lepiej tego w ogóle nie komentować - mówił po meczu zrezygnowany Adam Skórnicki.

Porażka w Bydgoszczy może martwić, ale nie załamywać - wszak w stawce czterech najlepszych zespołów I ligi PSŻ jest kopciuszkiem, który już realizował swój cel zapewniając sobie utrzymanie w lidze. Teraz troską działaczy "Skorpionów" jest to, by klęska w Bydgoszczy nie przegoniła ludzi z trybun na Golęcinie. - W rewanżu na pewno postaramy się sprawić niespodziankę - zapewniał po meczu trener Jąder i nie muszą to być słowa bez pokrycia. O tym, że na własnym torze PSŻ może być groźny, przekonały dwa niezwykle zacięte mecze w rundzie zasadniczej - z Lotosem Gdańsk i właśnie z Polonią.

Ale na razie przed "Skorpionami" mecz z Intarem Ostrów, który w rundzie zasadniczej wręcz rozbił w Poznaniu gospodarzy. - Jestem przekonany, że tak słabo jak wtedy już się nie zaprezentujemy. Stać nas na wyrównany mecz z Intarem - zapewnia Górzny. - W rundzie finałowej nie chcemy być statystami, ale zespołem, który odbierając punkty silniejszym będzie rozdawał karty w I lidze. Za punkt honoru postawiliśmy sobie choć jedno zwycięstwo w trzech meczach na własnym torze. Mam nadzieję na realizację tego planu już w niedzielę - dodaje.

Poznaniacy pojadą wzmocnieni Rafałem Trojanowskim, który potłukł się w ubiegłym tygodniu na Węgrzech. - Będzie zdrowy i wypoczęty. Liczę na jego punkty - mówi wiceprezes PSŻ.

Tymczasem Intar Ostrów Wlkp. i Lotos Gdańsk nie mogą się dogadać co do terminu rozegrania meczu między tymi zespołami. W niedzielę spotkanie się nie odbyło, bo sędzia Artur Kuśnierz uznał, że po ulewie tor się nie nadaje do jazdy. Kiedy stało się jasne, że Intar i Lotos przegrali z pogodą, prezesi klubów rozpoczęli podliczanie strat. - Ponieśliśmy koszty związane ze sprowadzeniem zawodników. Dodatkowo będziemy musieli ponownie zorganizować zawody - mówił prezes ostrowskiego klubu Janusz Stefański. Niezadowolony z decyzji arbitra był też prezes gdańszczan Maciej Polny: - Tak do końca nie wiem, czy warunki na torze uniemożliwiłyby start zawodnikom. Może po kilku biegach tor by się odsypał. Chociaż z drugiej strony lepiej rywalizować w normalnych warunkach i w sportowej walce - mówił.

Na razie nie wiadomo, kiedy mecz dojdzie do skutku. - Termin nie został jeszcze ustalony - mówił wczoraj rzecznik prasowy ostrowian Maciej Kmiecik. Jeśli oba kluby w ciągu trzech dni nie ustalą nowej daty meczu, do akcji wkroczy Główna Komisja Sportu Żużlowego w której zasiada... prezes Polny. Mecz na pewno nie odbędzie się w niedzielę. - Wszystkie niedzielne terminy są już zajęte - mówi rzecznik Kmiecik.

Copyright © Agora SA