Igrzyska nie dla taekwondo?

Czy kubański zawodnik kopnięciem sędziego, wykopie taekwondo z Igrzysk?

Gdy rozżalony Angel Valodia Matos po przegranej walce o olimpijski brąz wpadł na matę i kopniakiem w twarz pokazał arbitrowi co myśli o jego sędziowaniu nawet nie przypuszczał, że leje wodę na młyn przeciwnikom tej dyscypliny na olimpiadzie.

Swój kamyczek do ogródka wrzucili też sędziowie, do których niemalże po każdej walce rościli pretensje zawodnicy. Największym echem odbił się incydent z udziałem Sarah Stevenson, brytyjskiej mistrzyni w taekwondo, która w wyniku błędnej decyzji sędziów mogła pożegnać się z igrzyskami już w ćwierćfinale i niesłusznie przegrać walkę z zawodniczką gospodarzy, Chinką Chen Zhong. Złożyła jednak odwołanie i wygrała! pytana później, czy sędziowie sprzyjają gospodarzom powiedziała...oczywiście!

Podobnie było już cztery lata temu w Atenach. Po tamtych Igrzyskach MKOl postanowił dać taekwondo jeszcze jedną szansę. Trudno się spodziewać, by po skandalu w Pekinie dał się przekonać namowom Światowej Federacji Taekwondo, szczególnie, że do olimpijskich bram mocno pukają inne dyscypliny: krykiet, rugby, golf i karate. - Może rzeczywiście dla taekwondo będzie lepiej jeśli zostanie wycofane z igrzysk. Trzeba je najpierw naprawić - powiedział lider reprezentacji USA Herb Lopez.

Yang Jin-Suk, sekretarz generalny Światowej Federacji Taekwondo liczy jednak, że mimo skandali taekwondo nadal będzie w programie igrzysk - Pokonamy wszystkie trudności. Musimy tylko przekonać MKOl, że dyscyplina się zmienia.

Dlatego przed igrzyskami w Londynie usprawniony ma być system elektronicznego zliczania ciosów. Czy aby nie za późno?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.