W czwartek odbyło się pierwsze spotkanie władz Jagiellonii z członkami wydziału dyscypliny. Wtedy jednak nie zapadły żadne decyzje. Kolejne posiedzenie zostało wyznaczone na dziś, a na nim białostoczanie mają na piśmie ustosunkować się do stawianych im zarzutów. Według prokuratury we Wrocławiu, która prowadzi śledztwo w sprawie korupcji w polskiej piłce, klub z Białegostoku próbował wpłynąć na wynik sześciu spotkań w sezonie 2004/2005. Członkowie wydziału dyscypliny dopatrzyli się jednak siedmiu podejrzanych pojedynków.
Adam Gilarski: To zależy od tego, co przedstawią nam władze Jagiellonii. Na razie to my przedstawiliśmy, że klub jest zamieszany w ustawienie siedmiu spotkań, natomiast białostoczanie mówią tylko o dwóch meczach. Zobaczymy, jakie stanowisko przedstawią nam we wtorek i jak będą je argumentować. Dowody wskazują na to, że Jagiellonia próbowała wpływać na wynik meczów nie tylko w sezonie 2004/2005, ale też są dwa spotkania z sezonu 2003/2004. Pytanie jest teraz takie, kto działał wtedy w imieniu klubu.
- Nie wiemy dokładnie, z materiałów bowiem to nie wynika. Chociaż też musimy je jeszcze dokładnie przeanalizować, gdyż dostaliśmy je z prokuratury dopiero niedawno.
- Dużo zależy od tego, jakie stanowisko zajmie klub. Na razie na temat konkretnych kar nie wypowiadamy się. Mamy regulamin dyscyplinarny i nim się kierujemy. Można przypomnieć tylko wcześniejsze decyzje wydziału.
- A jest pan pewny, że w Jagiellonii jej nie było? Na razie nie możemy tego jednoznacznie określić, gdyż analizujemy jeszcze wszystkie dokumenty. Cały czas trwa postępowanie i zobaczymy, co przyniesie wtorkowe posiedzenie.