Z Jackiem Gmochem rozmawia Maciej Baranowski
- Obie drużyny grają szybko i widowiskowo. Obie mają zastępy gwiazd. To nie może być nudny finał.
- Wprost przeciwnie, wpłynie dobrze. Manchester United ochłonie po zdobyciu mistrzostwa Anglii, a menedżer Alex Ferguson to gwarancja, że piłkarze wyjdą na boisko gotowi na 90, a nawet 120 minut walki.
- Jeszcze nie możemy mu w pełni zaufać. Na pewno Chelsea pod jego wodzą gra ładniejszą piłkę niż za José Mourinho. U Portugalczyka wszystko było zaplanowane, nakreślone wcześniej. U Granta z kolei jest miejsce na improwizację, daje piłkarzom dużo swobody. Jeśli wygra Ligę Mistrzów, będzie wielki. Na razie jednak przegrał walkę o mistrzostwo Anglii.
- Ja nie umniejszam niczyich zasług. Grant, tak jak kiedyś del Bosque, może być świetnym przykładem odpowiedniego człowieka na odpowiednim miejscu, ale o tym przekonamy się dopiero w środę wieczorem.
Największe atuty Chelsea?
- W każdej formacji mają charyzmatyczną gwiazdę. W bramce Petr Cech, w obronie John Terry, w pomocy Michael Ballack, w ataku Dider Drogba. A na deser ten niesamowity Frank Lampard, chłopak potrafi sam wygrywać mecze, nigdy nie pęka - klasa.
- Wayne Rooney, Edwin van dar Sar czy wiecznie młodzi weterani Paul Scholes i Ryan Giggs. To wygląda nawet lepiej niż u Granta w Chelsea, dlatego minimalnie lepszy wydaje się Manchester.
- Raczej wskazana u wielkich piłkarzy pewność siebie. Ja się jego słowom nie dziwię, to przecież największa gwiazda najlepszej ligi świata. Wielu go nie lubi, za skandale z panienkami czy symulowanie, ale nie można umniejszać jego umiejętności. To piłkarz świadom swojej klasy. W tym sezonie zdobył 41 goli, ma być fałszywie skromny?