Turniej w japońskiej stolicy ma wyłonić czterech ostatnich finalistów turnieju olimpijskiego w Pekinie. Awans ten zdobędą pierwsze trzy zespoły tokijskiego turnieju plus najlepszy azjatycki zespół z pozostałego grona.
Dla Polski szansa to ogromna, bowiem nasze siatkarki nie grały na igrzyskach od - bagatela - czterdziestu lat! trudno w to uwierzyć, ale wystąpiły tylko w 1964 i 1968 r., po czym już nigdy więcej się nie zakwalifikowały. Kolejne pokolenia znakomitych polskich siatkarek pozostały bez olimpijskiego startu. Tym większa obciążenie dla obecnych - mogą przejść do historii, do której wiele ich poprzedniczek nie było w stanie się dostać.
W tym elitarnym gronie polskich olimpijek w siatkówce może znaleźć się zaledwie 22-letnia Agnieszka Bednarek z Farmutilu Piła. Trener kadry Marco Bonitta dość nieoczekiwanie to na nią postawił w dwóch pierwszych meczach w Tokio - z Japonią i Kazachstanem. W obydwu Agnieszka Bednarek wychodziła w podstawowym składzie i w obydwu spisała się wyśmienicie. Z Japonkami zdobyła najwięcej, bo 14 punktów dla polskiego zespołu. Z Kazachstanem punktowała sześciokrotnie - tu najskuteczniejszą ze "Złotek" była Anna Podolec.
To oznacza, że Bednarek nie tylko stała się reprezentantką Polski w najlepszym momencie, bo tuż przed igrzyskami. Stała się reprezentantka podstawową. Siatkarka Farmutilu jeździła na turnieje polskiej kadry już wcześniej, ale dotąd tylko "podpierała ściany" jako rezerwowa. Nie zdołowało jej to jednak, jak widać. Dziś wyjazd do Tokio już jej nie przeraża, a dobra forma na turnieju w Japonii jest ciągiem dalszym dobrej dyspozycji tej siatkarki w lidze.
Gorzej z Eleonorą Dziękiewicz z Calisii Kalisz, która była odkryciem w kadrze w minionym roku. Teraz Bonitta w ogóle jej nie wystawia - w meczach z Japonią i Kazachstanem żelazna dotąd kadrowiczka nie zagrała ani sekundy. Gra za to inna kaliska siatkarka, Anna Barańska i gra skutecznie. Ciekawostką jest fakt, ze po drugiej stronie parkietu oglądaliśmy byłą siatkarkę z Kalisza - rudowłosą Julię Kuczko z Kazachstanu.