Kluby dwóch reprezentantów Polski podejrzane o korupcję

Steaua Bukareszt Pawła Golańskiego jest podejrzana o korumpowanie, Anderlecht Marcina Wasilewskiego o ustawienie meczu.

Przed ostatnią kolejką liderem ligi rumuńskiej było CFR Cluj i miało punkt przewagi nad Steauą. Prezes klubu z Bukaresztu wysłał do Universitatea Cluj, przeciwników CFR, 1,7 mln euro. - Jeśli nie przegracie, pieniądze są wasze. W innym wypadku wracają do mnie - miał powiedzieć Becali. Przekazaniu pieniędzy zapobiegła policja, która zatrzymała pięciu wysłanników prezesa. Znaleziono przy nich 1,7 mln euro. Mecz wygrało CFR 1:0 i jako pierwsza od siedemnastu lat drużyna spoza Bukaresztu zdobyła mistrzostwo Rumunii. - Moje pieniądze mogę przeznaczyć na to, na co mi się podoba. Mieli przy sobie taką sumę, bo wysłałem ich, żeby kupili czekoladę i inne słodycze - tłumaczy się Becali.

Tłumaczy się w mediach, bo gdy prokuratura próbowała wręczyć mu wezwanie na przesłuchanie najpierw zabarykadował się w domu, a przyłapany na ulicy podarł je na oczach policji. Twierdzi, że stawi się w prokuraturze, gdy będzie miał czas. Teoretycznie grozi mu nawet 12 lat więzienia.

To nie pierwszy wypadek, by prezes Steauy mobilizował przeciwników rywali. Dwa lata temu oferował piłkarzom FC Gloria 1922 Bistrita 10 tys. euro za zwycięstwo z Rapidem Bukareszt i 5 tys dla każdego, kto strzeli gola.

Mecz Anderlechtu obstawiany w Chinach

Trzy tygodnie temu walczący o miejsce gwarantujące udział w eliminacjach Ligi Mistrzów Anderlecht grał z przedostatnim w lidze Sint Truiden. Do 82. minuty przegrywał 0:1. Wygrał 4:1, a potem okazało się, że tylko w Azji u bukmacherów postawiono na taki wynik 1,2 mln dolarów. Belgijska federacja rozpoczęła dochodzenie. - W ostatnich dwóch latach na jeden mecz postawiono najwięcej 400 tys. dolarów - mówią działacze federacji. Podejrzane są kluby i... sędziowie. Po analizie powtórek okazało się bowiem, że jedna bramka padła ze spalonego, a przy drugiej gracz Anderlechtu faulował. - To bez sensu. Więcej można było zarobić na zwycięstwie Sint Truiden. Najlepszym dowodem na to, że przekrętu nie było, jest to, że Anderlecht długo przegrywał - uważa sędzia spotkania Tim Pots. Oba kluby też oczywiście zapewniają, że mecz był czysty.

Copyright © Agora SA