Znicz Pruszków - Polonia Warszawa 3:2

Na pięć kolejek przed końcem rozgrywek II ligi to, że Znicz nie znajdzie się w ekstraklasie, jest tak samo prawdopodobne, jak to, że będzie tam Polonia.

Wczoraj w Pruszkowie w derbach regionu Znicz pokonał "Czarne Koszule" 3:2. W tabeli na pięć kolejek przed końcem sezonu ma już osiem punktów przewagi nad swoim warszawskim rywalem. Pruszkowianie są od ekstraklasy na wyciągnięcie ręki, Polonię dzieli od niej kolejny sezon, jeśli nie kolejne.

To był jeden z najważniejszych meczów w historii tego klubu. Nigdy jeszcze Znicz nie był tak blisko I ligi. Największym jego sukcesem są obecne występy w II lidze i w II rundzie Pucharu Polski. Wczoraj jedyna trybuna na miejscowym stadionie pękała w szwach. Wśród gości: kandydat na prezesa PZPN Ryszard Czarnecki, trener Lecha Poznań Franciszek Smuda (oglądał grę Pawła Zawistowskiego), menedżerowie z zagranicy przyglądający się Robertowi Lewandowskiemu, najskuteczniejszemu piłkarzowi II ligi. Atmosfera była derbowa w najgorszym rozumieniu tego słowa - pełno bluzg z obu stron. Pod tym względem nie była to impreza, na który przyjść może normalny kibic, raczej typowy kibol. Na boisku ciekawa była tylko pierwsza połowa, ale tylko dzięki dramaturgii - padło pięć goli, doszło do kilku spięć między piłkarzami. Najlepiej o tym, jaki to był poziom sportowy, niech zaświadczą statystyki z tej części gry - na trzy celne strzały Znicza trzy zakończyły się bramkami, z dwóch trafień Polonii dwa przyniosły jej gole.

I wcale nie było w tym za wiele winy bramkarzy. Obrona obu zespołów była dramatyczna. Grający od dwóch tygodni w Polonii Mariusz Mowlik (przedtem przez kilka miesięcy był bezrobotny) zawinił przy dwóch bramkach straconych przez jego zespół. Doświadczeni stoperzy z Pruszkowa - Zbigniew Kowalski i Artur Januszewski - spóźnili się z interwencjami przy golach dla zespołu "Czarnych Koszul". Drugiego zdobył Mowlik po podaniu z wolnego Grzegorza Wędzyńskiego, rehabilitując się w części za błędy w defensywie.

Znicz wygrał tylko dzięki Lewandowskiemu, wychowankowi Varsovii klubikowi szkolącemu młodzież mającemu swoją siedzibę po drugiej stronie stadionu Polonii. Trener Jacek Grembocki i piłkarz mówią - jak zwykle robi się to przy takich okazjach - że na zwycięstwo zapracował cały zespół, ale to błysk geniuszu 20-letniego napastnika dał pruszkowianom dwa gole. W drugiej połowie ten sam piłkarz nie wykorzystał jednak pojedynku z Radosławem Majdanem. Kilka razy ostro potraktowany przez polonistów, grał potem z rezerwą. Na grę w ekstraklasie lub na Zachodzie może być w przypadku tego piłkarza jeszcze za wcześnie.

Polonia miała tylko jednego piłkarza na miarę czołówki II ligi - Radosława Gilewicza. Niewielu potrafiłoby się tak mądrze zachować jak on w sytuacji z 22. minuty. Dostał piłkę, stojąc tyłem od bramki, i trzymany za koszulkę przez obrońcę dynamicznie się obrócił i strzelił obok wychodzącego z bramki Adriana Bieńka. Polonii trudno opierać grę na 37-letnim piłkarzu, który nie wytrzymuje już całego meczu, zwłaszcza że jest po kontuzji.

W drugiej połowie, choć to stołeczna drużyna miała przewagę - wielka w tym zasługa Krzysztofa Bąka i Wędzyńskiego, nie potrafiła doprowadzić przynajmniej do remisu. Znicz bronił się całą drużyną, Polonia nie miała pomysłu na strzelenie gola, bez formy był najskuteczniejszy zawodnik poprzedniego sezonu Jacek Kosmalski. - Graliśmy 11 zawodnikami. Na ławce nie miałem piłkarzy, których mogłem wprowadzić. Naprawdę poznałem już ten zespół i wiem, na co stać rezerwowych - tłumaczy trener "Czarnych Koszul" Jerzy Kowalik, dlaczego tak późno dokonał zmian w zespole.

Na pięć kolejek przed końcem rozgrywek, biorąc pod uwagę formę, terminarz, klasę pozostałych rywali, to, że Znicz nie znajdzie się w ekstraklasie, jest tak samo prawdopodobne, jak to, że będzie tam Polonia. Wielkim problemem dla działaczy z Pruszkowa będzie jednak zdobycie licencji i zbudowanie w miarę przyzwoitego na ekstraklasę zespołu.

Większy kłopot w przypadku braku awansu będą miały "Czarne Koszule". Właściciel klubu Józef Wojciechowski może stracić cierpliwość i znacznie ograniczyć budżet. Wycofanie się z klubu, który należy do niego, będzie trudne. Bardziej możliwa jest sprzedaż akcji spółki KSP Polonia. W sylwetce jednego z najbogatszych Polaków, która ukazała się w ubiegłym tygodniu w "Pulsie Biznesu", sam Wojciechowski zapowiada, że "nie zostawi Polonii na lodzie, ale że są ludzie, którym klub przyda się bardziej niż jemu".

ZNICZ PRUSZKÓW - POLONIA WARSZAWA 3:2 (3:2). Bramki: Lewandowski (3., 31.), Feliksiak (17.) - Gilewicz (22.), Mowlik (45+3). Znicz: Bieniek - Lewczuk, Kokosiński, Kowalski, Januszewski - Mikołaj Rybaczuk (50. Osoliński), Zawistowski Ż , Grzeszczyk (61. Herman), Maciej Rybaczuk - Feliksiak (84. Paluchowski), R. Lewandowski. Polonia: Majdan - Kulpaka, Mowlik Ż , Konieczny, Kazimierczak Ż (86. Piechna) - Bąk Ż , Piątek, Wędzyński (90. H. Lewandowski), Sedlaczek Ż - Gilewicz Ż (80. Kosiorowski), Kosmalski. Sędziował R. Kubas (Rzeszów). Widzów 2 tys.

Znicz - Polonia

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.