Kmita zremisował z GKS-em Jastrzębie

Kmita Zabierzów pierwszy raz tej wiosny zremisował, choć pięć minut przed końcem jeszcze prowadził

Przed meczem Ryszard Czerwiec, kolega z Victorii Jaworzno Roberta Moskala, trenera Kmity, mówił z uznaniem o piłkarzach z Zabierzowa. - To dobry piłkarsko zespół i powinien w Jastrzębiu coś wywalczyć - zapowiadał były reprezentacyjny pomocnik, który jest skautem Wisły Kraków.

Jastrzębianie rozpoczęli mecz asekuracyjnie. Grali bardzo uważnie w obronie, ale tuż przed przerwą gościom pomógł los. Pod bramką zabierzowian głowami zderzyli się piłkarze GKS-u Janusz Wrześniak i Kamil Wilczek. Obaj zostali odwiezieni do szpitala. Wrócili pod koniec meczu: Wrześniak z obandażowaną głową, a Wilczek z olbrzymim guzem. - Przez moment straciłem świadomość i nie wiedziałem, co się ze mną dzieje - opowiadał Wilczek.

Goście wykorzystali zamieszanie z wypadkiem i już w doliczonym czasie pierwszej połowy zdobyli gola. Po dośrodkowaniu Konrada Cebuli strzałem głową piłkę do bramki skierował Piotr Bagnicki. Po przerwie gospodarze się ożywili, kiedy na boisko wszedł Witold Wawrzyczek, który dobrze kierował grą. Efekty przyszły niespełna kwadrans przed końcem meczu, kiedy po dośrodkowaniu najlepszego w zespole gospodarzy Macieja Małkowskiego i strzale głową Bartłomieja Grabczyńskiego gospodarze wyrównali.

Jastrzębianie rzucili się do ataku, ale nadziali się na kontrę. Wychodzącego na czystą pozycję Bagnickiego przewrócił Jakub Kafka, bramkarz gospodarzy. Sędzia Daniel Stefański z Bydgoszczy uznał, że był faul, i podyktował rzut karny. Publiczność i piłkarze GKS-u protestowali. - Jakub najpierw dotknął piłkę, a dopiero później nogi - bronił czeskiego bramkarza Wawrzyczek.

Jedenastkę wykorzystał Jan Cios. Pięć minut przed końcem gospodarzom dopisało szczęście, a w roli głównej wystąpił Małkowski. Wykorzystał świetne podanie Michała Żbikowskiego i silnym strzałem z woleja nie dał szans Tomaszowi Laskowskiemu. Małkowski był wyraźnie zaskoczony zainteresowaniem dziennikarzy. - Podanie było świetne i pozostało mi tylko uderzyć. Poprzednio taką bramkę zdobyłem przed rokiem, jeszcze w trzeciej lidze - wspominał Małkowski.

Już w doliczonym czasie gospodarze domagali się rzutu karnego, po tym jak piłka trafiła w rękę litewskiego obrońcę Kmity Paulisa Paknysa. Ta sytuacja zdenerwowała trenera Piotra Rzepkę. - Dziś sędzia krzywdził Kmitę i nas. Jak ja grałem, to sędziowie czuli piłkę i starali się pomagać zawodnikom. Przeraża mnie to, że ci młodzi arbitrzy to aroganccy ludzie. Dlatego proszę ich o trochę skruchy i szacunek dla piłkarzy. Niech nie będą głównymi bohaterami meczu - apelował szkoleniowiec gospodarzy. Również trener gości miał pretensje do sędziów. - Mam nadzieję, że sędziowie nie robią tych błędów świadomie - dodał Moskal.

Obie drużyny nie były zadowolone z remisu. - Liczyliśmy na zwycięstwo, ale to rywale dwa razy wychodzili na prowadzenie i remis jest dobrym wynikiem - komentował Wawrzyczek. - Bronimy się przed spadkiem i liczyliśmy na zwycięstwo. Remis jest dla nas porażką - stwierdził Sebastian Kurowski, napastnik Kmity.

Bramki: 0:1 Bagnicki (45.), 1:1 Grabczyński (72.), 1:2 Cios (79. karny), 2:2 Małkowski (85.)

GKS: Kafka Ż - Jędrzejczyk, Pielorz, Pietroń, Wrześniak (45. Bednarek) - Grabczyński, Wilczek Ż (45. Karwot Ż ), Małkowski, Chrabąszcz (55. Wawrzyczek) - Narwojsz, Żbikowski

Kmita: Laskowski - Paknys Ż , Cios, Romuzga, Szałek - Makuch (80. Ankowski), Powroźnik (74. Borovicanin Ż ), Gawęcki, Bębenek - Kurowski (23. Cebula Ż ), Bagnicki Ż

Sędziował: D. Stefański (Bydgoszcz). Widzów: 2500.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.