Nasze siatkarki powinny wygrać, teoretycznie

Białostockie siatkarki mają za sobą dwa zwycięstwa nad Centrostalem Bydgoszcz. Potrzebują dwóch kolejnych, by uczynić znaczący krok w kierunku utrzymania w Lidze Siatkówki Kobiet. W ostatnich czterech sezonach ekstraklasy nie było takiego przypadku, by zespół prowadzący 2:0 nie wyeliminował rywala

Zawodniczki Pronaru Zeto Astwy AZS-u w weekend zagrają dwa mecze w Bydgoszczy. Jeżeli je wygrają, w kolejnej rundzie walki o pozostanie w elicie zmierzą się ze zwycięzcą z pary I-ligowych drużyn Gwardii Wrocław i Wisły Kraków. Z tymi rywalkami białostoczanki rywalizowały o pozostanie wśród krajowej elity już w poprzednim sezonie. W pierwszej rundzie potrzebowały sześciu spotkań, aby czterokrotnie pokonać wrocławianki, które tym samym spadły z ligi. W drugiej starczyły im zaledwie trzy pojedynki i uporały się z ekipą z Krakowa.

- Przyszłam do zespołu z I ligi, a więc dobrze znam możliwości Gwardii oraz Wisły. Wydaje mi się, że lepiej byłoby zagrać z ekipą z Krakowa - ocenia przyjmująca Katarzyna Walawender. - Co prawda w Wiśle jest rewelacyjna rozgrywająca Magda Śliwa, której reklamować nie trzeba, ale myślę, że ten rywal bardziej by nam odpowiadał. Na razie jednak myślimy tylko o meczach w Bydgoszczy, na kolejne rywalki przyjdzie jeszcze czas.

Trochę asekuracyjne podejście białostoczanek jest jak najbardziej wskazane. Jak stracić identyczną przewagę, pokazał nie tak dawno inny zespół z Białegostoku. II-ligowy BTPS po dwóch spotkaniach we własnej sali prowadził w rywalizacji ze Spartą Warszawa 2:0. Niestety, potem przegrał trzy kolejne mecze na wyjeździe i o utrzymanie w lidze musi nadal walczyć. Oczywiście jest to dużo niższa liga i umiejętności zawodniczek również mniejsze, ale przykład pokazuje, że wszystko zdarzyć się może.

- I my mamy nadzieję, że tak właśnie się stanie, że po sobotnim i niedzielnym meczu we własnej sali doprowadzimy do stanu 2:2 i wrócimy jeszcze do Białegostoku - mówi trener Centrostalu Piotr Makowski. - Nadzieja w zespole jeszcze nie umarła. Oczywiście nie jesteśmy w komfortowej sytuacji, ale moim zdaniem jeszcze wszystko jest możliwe. Zespół z Białegostoku w rundzie zasadniczej przegrywał mecz za meczem, lecz na końcówkę był w stanie się podnieść i odnieść kilka zwycięstw. Mam nadzieję, że my również zdołamy się jeszcze poderwać i ta rywalizacja nie zakończy się tak szybko.

Teoretycznie jednak takie rozwiązanie jest wręcz nieprawdopodobne. W czterech poprzednich sezonach takie zdarzenie nie miało miejsca. Zazwyczaj jeżeli jakiś zespół prowadził 2:0, to bardzo szybko kończył rywalizację. W zaledwie trzech podobnych przypadkach drużyna przegrywająca doprowadziła do wyrównania, ale i tak zawsze górą była ekipa, która odniosła zwycięstwa w dwóch pierwszych pojedynkach.

- Kiedyś musi być jednak ten pierwszy raz - nie traci nadziei trener Makowski. - Musimy grać do końca, nie mamy zamiaru położyć się na boisku i poddać się bez walki. Dotychczasowe spotkania pokazały, że fragmentami potrafimy rywalizować z zespołem z Białegostoku jak równy z równym, a nawet być lepszym od niego.

- Nie ma co żyć historią i patrzeć w przeszłość - dodaje szkoleniowiec białostoczanek Dariusz Luks. - Moja dewiza jest taka, że zawsze trzeba patrzeć do przodu i tego się trzymam. Dlatego też teraz w głowach mamy tylko i wyłącznie sobotnie spotkanie i nic więcej nas nie interesuje.

Białostoczanki jutro wyjeżdżają do Bydgoszczy i mają nadzieję, że po dwóch zwycięstwach zakończą rywalizację. Jest to oczywiście możliwe, jednakże nasze zawodniczki muszą ustrzegać się błędów, aby nie spotkał ich zawód.

- Podczas ostatnich treningów sporo czasu poświęcamy na poprawę gry w obronie, gdyż kilka piłek ostatnio wpadło nam takich, które nie powinny - tłumaczy Walawender. - Przed spotkaniami w Bydgoszczy mamy pewien komfort psychiczny, ale nie możemy czuć się zbyt pewnie. Chociaż wszyscy chyba mamy nadzieję, że rywalki już się nie podniosą.

- Moje zawodniczki mają jeszcze pewną rezerwę i musimy ją teraz wyzwolić - stwierdza z kolei szkoleniowiec bydgoszczanek. - Dziewczyny muszą uwierzyć, że można zaatakować i zdobyć punkt nawet z gorzej wystawionej piłki, że każdą piłkę można podbić. Mam nadzieję, że jeszcze przyjedziemy do Białegostoku.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.