- Dostałem prosto w zęby. Na ławce rezerwowych nawet słyszeli, taki był huk - mówił Jodłowiec. Zawodnik Groclinu dotrwał jednak do końca spotkania, choć szczęśliwy nie był. Stracił bowiem dolną dwójkę, dwa sąsiednie zęby się ruszały, zaś na górnej wardze pojawił się krwiak.
Tymczasem w ostatnim meczu z Zagłębiem Sosnowiec liczba zębów u Jodłowca się zgadzała. Ba, w żuchwie była ta sama dwójka, która mu wypadła! - Ząb wypadł cały, korzeń nie został uszkodzony. Wsadziliśmy go do soli fizjologicznej i jeszcze w czasie meczu załatwiliśmy wizytę u chirurga dentystycznego - mówi lekarz Dyskobolii Jacek Jaroszewski. - Dwie godziny po meczu byłem już u stomatologa - przyznaje Jodłowiec, który w tym tygodniu też odwiedzi specjalistę kilka razy. - Cały czas musimy sprawdzać, czy wszystko dobrze się zrasta.
W sobotę piłkarz Groclinu grał ze specjalną szyną ochronną na zęby. - Ale jak już zęby będą zdrowe, to z żadnym ochraniaczem grał nie będę - zapowiada.