Kubica i mokra ruletka

Kierowcy Formuły 1 zmierzą się w weekend z potwornym upałem, gwałtownymi deszczami i bolidami pozbawionymi systemów kontroli jazdy. Wyścig w Malezji może przejść do historii - wyczynem będzie dotarcie do mety

Na torze Sepang średnio 10 razy na minutę pada pytanie, czy może zmieniła się prognoza pogody. Kierowcy łudzą się, że nie będzie 40 st. Celsjusza, co oznacza ogromny wysiłek i odwodnienie wewnątrz nagrzanego bolidu, a co za tym idzie utratę koncentracji. Zwycięzca pierwszego w sezonie GP Australii Lewis Hamilton z McLarena zwrócił wczoraj uwagę na kłopoty z aklimatyzacją. - W tym roku start na Sepang jest od razu po Melbourne, co daje nam jedynie kilka dni na przyzwyczajenie się do gorąca - mówił Brytyjczyk.

Mechanicy i serwismeni, a także taktycy zespołów wypytują z kolei o chmury: rokowania są takie, że w Kuala Lumpur będzie albo lało, albo padało, albo kapało. Chyba że - co już zdarzało się w poprzednich latach - nad Malezję nadejdą deszcze zenitalne. Wtedy opracowanie strategii wymiany opon i ilości postojów przypomina zdawanie egzaminu na prawo jazdy za pomocą rzucania kostką - na chybił trafił. Asfalt pokrywa gruba warstwa wody, po której pływają bolidy. W 2001 roku tropikalna nawałnica wyrzuciła za tor m.in. Nicka Heidfelda i Michaela Schumachera. - Przeżyłem na torze Sepang niewiarygodne ulewy. W mgnieniu oka wszystko chowa się pod wodą - opowiada kolega Kubicy z teamu BMW. Z drugiej strony upał spowoduje straszliwe zużywanie się ogumienia. Willi Rampf, dyrektor techniczny BMW: - W Sepang bardzo szybko niszczą się tylne opony, co w tym roku zostanie jeszcze spotęgowane brakiem kontroli trakcji.

Właśnie - stłuczek, uderzeń i eskapad poza tor może być w Kuala Lumpur mnóstwo, bo maszyny F1 zostały pozbawione elektronicznych systemów poprawiających komfort jazdy - technika nie wspomoże kierowcy w łagodnym pokonywaniu ostrych zakrętów, ani hamowaniu silnikiem, nie zapobiegnie też boksowaniu kół na starcie. Wielu kierowców sobie z tym nie radzi, co pokazał zeszłotygodniowy start w Australii - do mety dotarło jedynie siedem bolidów. Akurat Hamilton braku technicznych wspomagaczy obawiać się nie musi - pokazał, że świetnie potrafi kierować samochodem bez ich pomocy. To samo można powiedzieć o Polaku. Obaj jeździli nie tak dawno maszynami bez systemów kontroli trakcji w niższych "formułowych" seriach i doświadczenie tam zebrane teraz procentuje. Kubica w Australii był bliski pierwszego w karierze pole position (zwycięstwa w kwalifikacjach), a w samym wyścigu jego szanse na dobry występ pogrzebała ryzykancka strategia zespołu oraz staranowanie przez Kazuki Nakajimę.

Pomijając pogodę i brak kontroli trakcji, Sepang jest po prostu trudnym torem. Na końcu prostej start-meta bolidy przekraczają prędkość 300 km na godz., potem trzeba wyhamować, żeby w łuk wejść na pierwszym biegu. Kilka zakrętów kierowcy pokonają z bocznym przeciążeniem sięgającym 3,5 G.

Kubica dobrze wypada na trudnych torach, jego doskonała technika jazdy może mu pomóc w zdobyciu punktów nawet na zalanym torze w Malezji. Sam mówił o zbliżającym się starcie: - Czekam na niego z nadzieją.

Nastroje studzi szef BMW Mario Theissen. Mimo drugiego miejsca Kubicy w kwalifikacjach i drugiej lokaty Heidfelda w wyścigu w Australii twierdzi, że jego zespół nie jest jeszcze gotowy na regularne wizyty na podium: - Jeszcze nie teraz. Myślę, że Ferrari będzie dużo lepsze [w Melbourne oba bolidy włoskiej stajni nie dojechały do mety].

Przekonamy się, bez względu na deszcze zenitalne. Pierwszy trening odbył się już tej nocy, w sobotę o godz. 7 kwalifikacje, a w świąteczną niedzielę o godz. 8 - start wyścigu. Transmisje w Polsacie.

Copyright © Agora SA