Po 10. kolejce drużyna z Bielan zajmuje trzecie miejsce i ma sześć punktów straty do prowadzącej w tabeli Arki Gdynia. Przynajmniej trzy oczka będzie można z tego odrobić, ponieważ wiosną Folc AZS podejmuje gdynian na własnym boisku. W pierwszej wiosennej kolejce obie drużyny - podobnie jak inni faworyci - wygrały swoje mecze. Arka wprost rozniosła Skrę w Warszawie 73:7, akademicy zwyciężyli w Krakowie z Juvenią ledwie siedmioma punktami (38:31). - Przez ostatnie kilka lat przyzwyczaiłem się, że tracimy 70-90 punktów w rundzie, ale nie 31 w jednym meczu! - opowiada trener Folc. - Ale to spotkanie i tak było niesamowitą frajdą dla kibiców, choć wywołującą straszny stres u szkoleniowców. Ale i tak szacunek dla moich graczy za to, że przyciśnięci do muru, przy stanie 0:5 i 28:31, nie panikowali, tylko odrobili straty i odwrócili losy meczu.
Najwięcej punktów dla akademików zdobył jak zwykle Adam Pałyska (13). Punktowali także: Wojciech Łukasiewicz 10, Daniel Niemczak, Aleksander Bartoszewicz i Stanisław Niedźwiecki po 5.
Łukasiewicz jest wielkim wzmocnieniem Folca po powrocie ze Skry. To reprezentant Polski, który zdaniem niektórych trenerów będzie liderem drużyny w klubie i w kadrze. W następnej świątecznej kolejce Folc AZS zmierzy się w sobotę na własnym boisku z Ogniwem Sopot (godz. 13). Jakie plany ma trener na tę rundę. Folc: - Nie mamy zespołu na mistrzostwo Polski, ale jak co roku powalczymy o medal. Utrzymanie tego zespołu spoczywa tylko na moich barkach, mamy skład, ludzie trenują regularnie, ale to do złota nie wystarczy.
Skrę, drugą warszawską drużynę, po porażce z Arką czeka równie trudny pojedynek w Łodzi z Budowlanymi, którzy od lat dominują w lidze i teraz też są faworytem rozgrywek. Zespół trenera Marcina Danieluka jest na ósmym miejscu z przewagą aż sześciu punktów nad kolejną w tabeli drużyną z Olsztyna.
