?To najgorszy dzień, od kiedy jestem trenerem Chelsea"

Takich rozgrywek o Puchar Anglii nie było od lat! Drugoligowe Barnsley pokonało Chelsea, zaś Manchester United przegrał na Old Trafford z Portsmouth

"Szalony sezon w Pucharze Anglii trwa dalej" - rozpoczął swoją relację z tych rozgrywek "The Times". A wszystko za sprawą Barnsley. Bo o ile porażka Manchesteru u siebie z Portsmouth (dziewiątym bądź co bądź klubem Premiership) jest wielką niespodzianką, o tyle to, co wyprawia drugoligowy klub z Yorkshire, ociera się o piłkarski cud.

Trzy tygodnie temu Barnsley wyeliminowało z rozgrywek Liverpool. Wtedy wydawało się, że większej niespodzianki już w tym roku nie będzie.

- To, co zrobiliśmy na Anfield... brak mi słów. Jednak pokonać Chelsea w taki sposób! To chyba jeszcze większy sukces niż ten z poprzedniej rundy. Mam tylko nadzieję, że gdy się jutro obudzę, nie okaże się, że to tylko sen - promieniał po meczu trener zwycięzców Simon Davey.

Sukces w meczu z Liverpoolem był wielki, ale jednak dużo w nim było szczęścia. Mecz życia rozegrał wtedy bramkarz Barnsley Luke Steele, a zwycięskiego gola drugoligowcy strzelili po kontrataku w doliczonym czasie gry.

W sobotę to "The Tykes" - bo taki przydomek nosi Barnsley - byli od Chelsea po prostu lepsi. Już w pierwszej połowie stworzyli sobie co najmniej trzy bramkowe sytuacje. Jednak dopiero w 66. minucie zdołali pokonać Carla Cudiciniego (zastępował Petra Cecha).

Bohaterem został niejaki Kayode Odejayi. Nigeryjski napastnik był dotychczas znany głównie z tego, że jest kuzynem Ade Akinbiyi - napastnika Burnley i byłego piłkarza Leicester City, którego "The Sun" nazwało kiedyś najgorszym napastnikiem Premier League. Odejayi był zresztą przed sobotnim sukcesem mocno krytykowany. W tym sezonie strzelił w 28 meczach zaledwie jedną bramkę! Przeciwko Chelsea pewnie by nie wystąpił, gdyby nie to, że jego główny rywal do miejsca w ataku Jon Macken w pucharach grać nie może.

- Jest bardzo zadowolony z całej drużyny, ale szczególne słowa uznania należą się Kayode. Nie tylko strzelił gola, ale był najlepszy na boisku. Świetnie zamknął usta krytykom - chwalił swojego napastnika trener Davey. Odejayi kosztował Barnsley w maju 2007 roku 200 tysięcy funtów, czyli mniej niż przeciętny piłkarz Chelsea zarabia w ciągu miesiąca.

- To najgorszy dzień, od kiedy jestem trenerem Chelsea - powiedział po spotkaniu Avram Grant. - Zagraliśmy źle, ale przede wszystkim bez zaangażowania [piłkarze "The Tykes" zablokowali aż 14 strzałów londyńczyków]. Na pewno Barnsley nie zlekceważyliśmy. Po tym, co przytrafiło się Liverpoolowi, wiedzieliśmy, że musimy na nich uważać. Z drugiej strony trudno nam było grać na tak nierównej murawie - próbował się tłumaczyć Grant.

Porażka Chelsea znowu rozpętała lawinę spekulacji na temat przyszłości klubu i samego Granta. Po tym jak dwa tygodnie temu "The Blues" przegrali w finale Pucharu Ligi doszło do wielu spięć między trenerem i piłkarzami. Granta uratować może już tylko sukces w Lidze Mistrzów. Tymczasem Barnsley ma szansę powtórzyć największy sukces w historii klubu - wygrać Puchar Anglii tak jak w 1912 roku. - Niech to zrobią. Jak najbardziej na to zasługują. Będę im kibicował - powiedział kapitan Chelsea John Terry.

Barnsley będzie miało zadanie teoretycznie troszkę łatwiejsze, bo odpadł inny murowany kandydat do zwycięstwa w rozgrywkach - Manchester United. Na Old Trafford dzięki wielkiemu szczęściu wygrało Portsmouth. Gospodarze dominowali bowiem przez całe spotkanie, mieli mnóstwo sytuacji do zdobycia gola, a na dodatek sędzia nie podyktował dla nich karnego za faul na Cristianie Ronaldo. Inna sprawa, że Portugalczyk zawiódł. - Nie pytajcie mnie o to, dlaczego nie dostaliśmy tego karnego. Wiem tylko, że ten sędzia powinien już pójść na emeryturę, bo za tydzień pewnie znowu popełni taki błąd - wściekał się po spotkaniu Alex Ferguson. Karnego dostało za to Portsmouth, po tym jak po kontrataku gości Tomasz Kuszczak (wszedł po przerwie za kontuzjowanego Edwina van der Sara) rzucił się pod nogi Milana Barosza i Czech padł na murawę.

Polak zobaczył w tej sytuacji czerwoną kartkę (bardzo wątpliwą, gdyż na linii bramkowej stali już wtedy Ronney i Anderson) a na bramce stanąć musiał środkowy obrońca Rio Ferdinand. Mimo to Manchester wciąż nacierał - jednak wynik nie uległ zmianie.

- Pewnie, że jesteśmy farciarzami - nie ukrywał po meczu trener Portsmouth Harry Redknapp. - Dwa razy wybijaliśmy piłkę z linii bramkowej, uratował nas słupek, a David James rozegrał fenomenalny mecz. Porażka z Portsmouth spowodowała, że Manchester stracił szansę na potrójną koronę. "Trudno dziwić się wściekłości Fergusonowi. Takiej okazji [na potrójną koronę] najprawdopodobniej już nigdy nie będzie miał" - podsumował "The Guardian".

Gdyby komu niespodzianek było za mało, to na dokładkę w niedzielę drugoligowe Cardiff City pokonało na wyjeździe Middlesborough. "Tego, co się w tym sezonie dzieje w Pucharze Anglii, nie da się ogarnąć" - podsumowało Skysports.

Wyniki ćwierćfinałów Pucharu Anglii:

MANCHESTER UNITED - PORTSMOUTH 0:1 (0:0): Muntari (78. karny)

BARNSLEY - CHELSEA 1:0 (0:0): Odejayi (66.)

MIDDLESBROUGH - CARDIFF CITY 0:2 (0:2): Whittingham (9.), Johnson (23.)

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.