W środę ukazał się wywiad Wichniarka w "Sport Bild" pod tytułem: "Dieter Hoeness jest głównym problemem". Polski piłkarz mówi w nim, że przez menedżera Herthy stracił najlepsze lata kariery.
- Gdy przyszedłem do Berlina, miałem 26 lat. To najlepszy wiek dla piłkarza. Wcześniej strzeliłem 50 goli w Bielefeld. Byłem optymistą, ale pan Hoeness zmarnował mi czas aż do 30, roku życia. Dziękuję Dieter! - mówi Wichniarek w wywiadzie.
Sprawa odbiła się głośnym echem w berlińskim klubie. Czwartkowy dziennik "Bild" pisze, że klub będzie się domagał 50 tys. euro odszkodowania za pomówienia wobec prezesa. Zawodnika reakcja klubu ze stolicy Niemiec dziwi: - Przecież o Hercie nie powiedziałem niczego złego. Klub jest bardzo dobrze zorganizowany - wyjaśnia. - A co do pana Hoenessa, wszystko, co powiedziałem, jest prawdą. Widocznie ta prawda w oczy kole.
W biurze prasowym Herthy BSC dowiedzieliśmy się, że klub dopiero przekazał sprawę do rozpatrzenia prawnikom.
- Straszyć to oni mogą dzieci w przedszkolu. Powiedziałem prawdę o tym, co mnie spotkało w Berlinie - mówi Polak.
Wichniarek był w Hercie od 2003 roku. Przeszedł do Berlina z Arminii Bielefeld. Przez trzy lata zagrał tylko w 44 meczach Bundesligi (pięć w całości) i strzelił zaledwie cztery gole. Na rok przed wygaśnięciem umowy najpierw podał Herthę do sądu pracy, a następnie rozwiązał kontrakt z berlińczykami i otrzymał milion euro odszkodowania. Wrócił do Arminii i od tego czasu strzelił 18 goli w 50 meczach.
W sobotę w Berlinie Hertha gra z... Arminią.