Małysz się nam rozregulował

Tak źle nie było od ośmiu lat. Najlepszy polski skoczek dwa razy z rzędu nie zakwalifikował się do finałowej serii w Pucharze Świata w Predazzo. Polak na pewno nie obroni już Kryształowej Kuli. Czy przezwycięży kryzys formy przed zawodami w Zakopanem za dwa tygodnie?

Klasyfikacja generalna Pucharu Świata

Wyniki niedzielnego konkursu

Małysz dwa razy lądował na buli skoczni w Predazzo. Skoczni, której właściwie można by nadać jego imię. Na niej wywalczył dwa tytuły mistrza świata w 2003 roku, tam wygrał, w sumie (latem i zimą) sześć konkursów. Jest jej rekordzistą (134 m zimą, 136 m latem).

O tym wszystkim trzeba było w ten weekend zapomnieć. Polak skakał fatalnie. W piątek dopadła go migrena, która zwyczajowo pojawia się dwa razy w sezonie. Polak nie skakał na treningach, ale kiedy ból przeszedł, zdążył na kwalifikacje, w których skakać nie musiał, bo jest w dziesiątce PŚ, ale uzyskał 130 m (najwięcej ze wszystkich) i wrócił do hotelu.

No i jak to było podczas Turnieju Czterech Skoczni, Małysz okazał się mistrzem treningów. Kiedy przyszły skoki oceniane, była totalna klapa. Sobotnie 46. miejsce wytłumaczono jeszcze padającym deszczem i mokrymi torami. Ale Małysz podczas tego skoku zwyczajnie ratował się przed upadkiem.

Niedzielnego 40. miejsca nie da się racjonalnie wytłumaczyć poza tym, że Małysz znów skoczył bardzo słabo. Wszystko w tym skoku było na "nie". I wyjście z progu, i lot, i lądowanie. Na zeskoku Polak spojrzał w niebo, zerknął tęsknie w kierunku skoczni i... bezradnie rozłożył ręce. Kręcił głową z bezsilnością. Takie skoki to porażka - widać, że wszystko się rozregulowało.

- Moje skoki były fatalne. Ta migrena zrobiła swoje, jestem jeszcze trochę otumaniony, ale widać, że nogi nie chodzą jak należy - mówił po konkursie.

Natężenie skoków w Turnieju Czterech Skoczni, podróże, potem wyjazd do Włoch spowodowały, że zabrakło czasu na spokojny trening. Ale przecież rywale byli w takiej samej sytuacji. - Trudno powiedzieć gdzie tkwi mój największy błąd - zastanawiał się na gorąco Małysz. - W tej chwili kuleje wszystko: pozycja dojazdowa, odbicie. Trudno mi w tej chwili określić, w czym dokładnie jest problem. Wydaje mi się, że trzeba teraz po prostu na spokojnie potrenować, na siłę nie da się nic zrobić. Trenerzy muszą podjąć jakieś kroki, bo nie jest dobrze.

Na pociechę pozostaje szóste miejsce Kamila Stocha w sobotę - to najlepszy wynik 20-latka w historii startów w PŚ. Oba konkursy w Predazzo wygrał Norweg Tom Hilde, który odniósł pierwsze triumfy w karierze.

Za tydzień loty w Harrachovie, za dwa tygodnie - konkursy w Zakopanem. Wydaje się, że dla Małysza zawody na Wielkiej Krokwi będą najważniejszym startem sezonu. Być może magia Zakopanego sprawi, że 30-latek z Wisły wróci do światowej czołówki, która w tym sezonie uciekła mu w zatrważającym tempie.

Hannu Lepistoe przyznaje, że nie wie co się dzieje, poza tym, że Małysz miał w Predazzo bardzo słabe prędkości na progu. Polska ekipa zostaje w Predazzo, by potrenować i stamtąd ma jechać do Harrachova. Lepistoe mówi, że pewny startu w Czechach może być tylko Kamil Stoch.

Liczby Thomasa Morgensterna

11 - tyle razy, w 13 konkursach tego sezonu, był na podium PŚ.

7 - tyle konkursów wygrał. Raz był czwarty, raz szósty

Dariusz Wołowski na blogu: Co dzieje się z Małyszem

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.