Fabio Capello już prawie trenerem Anglii

Nie José Mourinho, nie Marcello Lippi, ale Fabio Capello ma zostać trenerem reprezentacji Anglii.

W środę były trener Milanu i Realu Madryt przyleciał do Londynu, by dopiąć szczegóły umowy. Ma zarabiać 5 mln funtów rocznie, kontrakt będzie obowiązywał do mundialu w 2010 r. z opcją przedłużenia do Euro 2012.

Włoch był jedynym kandydatem z zagranicy, który od początku mówił, że zależy mu na tej posadzie. Ale nie miałby szans, gdyby nie rezygnacja José Mourinho. Portugalczyk był faworytem prasy, działaczy i kibiców. Kilka dni temu odpuścił i wydał oświadczenie: - Wierzę, że znajdziecie świetnego szkoleniowca.

Od tamtej pory niemal wszyscy poparli Capello. W tym trenerzy Manchesteru United Alex Ferguson i Arsenalu Arsene Wenger. Pierwszy jeszcze niedawno stał murem za Mourinho, drugi upierał się, że selekcjonerem powinien zostać Anglik. - Nie wiem tylko, co z angielskim Capello. A to ważne, bo ułożenie sobie stosunków z angielskimi mediami to połowa sukcesu - mówi Francuz.

Capello ma opinię małomównego bufona, w dodatku słynie z żelaznej dyscypliny. Gdy był trenerem Juventusu, zabronił partnerkom piłkarzy ubierania na mecze kusych spódniczek i bluzek z dekoltem. Żeby nie rozpraszały piłkarzy.

Jak będzie wygląda współpraca z Victorią Beckham, nie wiadomo. Są za to plotki o rewolucji w angielskiej kadrze. Pewni gry u Capello nie mogą być David Beckham, John Terry, Frank Lampard, Steven Gerrard czy Michael Owen. - Jest zafascynowany talentem Wayne'a Rooneya. Ale jeżeli okaże się, że Gerrard i Lampard nie mogą grać ze sobą, zrezygnuje z jednego albo obu na raz - powiedział przyjaciel szkoleniowca.

Capello chyba zdaje sobie sprawę ze swoich słabości, bo obiecuje, że jego asystentem będzie uwielbiany od czasu gry w Chelsea Gianfranco Zola.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.