Dudek: Podobno jestem potrzebny Realowi

- Rozmawiałem z Berndem Schusterem. Powiedział, że jestem w Realu potrzebny - mówi Sport.pl Jerzy Dudek, rezerwowy bramkarz drużyny z Madrytu, który chciał zimą zmienić klub, by walczyć o wyjazd z reprezentacją Polski na Euro 2008

Jaka jest prawda o Dudku? - pyta na blogu Dariusz Wołowski

Dariusz Wołowski: Zostaje pan w Madrycie? To chyba szanse na powrót do kadry przepadną.

Jerzy Dudek: Kilka dni temu największy dziennik w Hiszpanii "Marca" opublikował ze mną duży wywiad. Nie miałem do niego zastrzeżeń, poza tym, że dali wielki tytuł: "Dudek chce odejść z Realu". A ja nie powiedziałem, że chcę stąd uciekać, tylko że w Madrycie czuję się bezużyteczny, więc być może lepiej dla wszystkich byłoby, gdybym poszukał nowego klubu. Zwłaszcza że w tej samej gazecie wydrukowano wcześniej listę piłkarzy, których Real chce się zimą pozbyć, by zaoszczędzić 15 mln euro. Było tam nazwisko Dudek, więc tym bardziej myślałem, że jestem niepotrzebny. Postanowiłem iść z tym do trenera. I wczoraj poszedłem.

Co powiedział Bernd Schuster?

Że szanuje moje marzenia o grze na Euro 2008, rozumie frustrację spowodowaną tym, że nie gram, i że drugi bramkarz Realu zawsze ma ciężko, bo pozycja Casillasa jest bezdyskusyjna. Ale przypomniał mi, że byłem tego świadomy, kiedy podpisywałem kontrakt. Schuster patrzy przede wszystkim na dobro klubu, a ja mu jestem potrzebny. Tak powiedział. Potem było jeszcze spotkanie drużyny z dyrektorem Predragiem Mijatoviciem i on zapewnił, że w prasie są kłamstwa, bo klub nikogo się nie chce pozbywać. "Wszyscy jesteście nam potrzebni" - padło na koniec.

Czyli zostaje pan w Madrycie do czerwca?

Zobaczymy. Na razie nie ma mowy o odejściu kogokolwiek. Dobrze nam idzie w tym sezonie i szefowie klubu chcą jedności i koncentracji w drużynie, by wysiłek nie został zaprzepaszczony. Zbliża się rozstrzygający mecz z Lazio o 1/8 finału Ligi Mistrzów i najważniejszy mecz z Barceloną w lidze. W Realu chcą, byśmy o niczym innym nie myśleli. Potem będzie chwila na zastanowienie. Wrócimy do rozmów i zobaczymy.

Nie jest pan rozczarowany, że nie pozwalają panu odejść?

Rozczarowany, a nawet załamany byłem w Liverpoolu, gdy walczyłem o wyjazd z kadrą Janasa na mundial do Niemiec. Trener Rafa Benitez obiecywał, że mi pomoże, a potem na dwa dni przed końcem zimowego okna transferowego nie zgodził się na transfer. Teraz rozumiem racje Realu. Nie jestem nieszczęśliwy w Madrycie, tylko sfrustrowany, że nie gram. Może też dlatego lepiej się czuję, że w środę zagrałem pierwszy od trzech miesięcy mecz - z Partizanem Belgrad. Byłem w bramce 90 minut, wygraliśmy w Pucharze Santiago Bernabeu 2:0, miałem kilka dobrych interwencji, więc jest mi lżej na sercu.

Ale to tylko mecz towarzyski, który nie rozwiązuje pana problemów.

Nie rozwiązuje. Ale mamy dziś 5 grudnia, a nie 31 stycznia, kiedy zamyka się zimowe okno transferowe. Może z tego płynie mój optymizm. Już mówiłem: miną najważniejsze mecze i wrócę do rozmów z Realem.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.