Dudek dla Sport.pl: Dość odcinania kuponów

Jeśli Real się zgodzi, zimą odejdę do ligi angielskiej. Nawet w największym klubie świata ławka rezerwowych mnie frustruje, a marzy mi się Euro 2008

Dariusz Wołowski: Mówił Pan, że Realowi się nie odmawia. Kiedy zdał pan sobie sprawę, że jednak chce odmówić?

Jerzy Dudek: - Tak osobiście to w Madrycie wciąż jestem szczęśliwy, ale siedzenie na ławce rezerwowych zaczyna mnie wykańczać. Dość mam odcinania kuponów. Nie mam 25 lat. Przychodząc do Realu wiedziałem, że będę grał mało, ale nie gram w ogóle. Czas to zmienić, dać sobie ostatnią szansę, zwłaszcza, że za siedem miesięcy Polska gra na Euro 2008. A ja, gdybym grał w klubie, miałbym szansę jechać.

Leo Beenhakker to panu powiedział?

- Z trenerem nie rozmawiałem bardzo dawno, ale ponieważ na mecze z Belgią i Serbią umieścił moje nazwisko na liście rezerwowych to znaczy, że całkiem o mnie nie zapomniał. Kilka razy Leo mówił też o mnie w wywiadach. Szanse więc są. Sytuacja Artura Boruca jest komfortowa: w klubie jest gwiadą, w reprezentacji gra świetnie. Ale Kuszczak i Fabiański są w MU i Arsenalu w sytuacji niemal takiej jak ja w Realu. Z nimi mam chyba szansę powalczyć, gdybym grał w klubie.

Rozmawiał pan już z działaczami Realu? Puszczą pana? Ma pan ważny kontrakt.

- Jeśli nie puszczą, mój plan upadnie. Ale może nie będą robili przeszkód. W "Marce" czytałem, że znalazłem się na liście piłkarzy, których klub będzie nakłaniał zimą do odejścia. Nawet byłem trochę zdziwiony, bo nikt mi o tym dotąd nie wspominał. Ale to by się dobrze składało. Na razie z nikim w klubie nie rozmawiałem. Nie było kiedy. Ale niedługo pójdę do dyrektora Mijatovicia pogadać, jak widzi moją rolę w zespole. Ja czuję się bezużyteczny. Może jednak powiedzą, że dostanę szansę? Choć wiem, że to niemal niemożliwe, bo Casillas jest tu największym idolem.

A jeśli Mijatovic powie: "zostań Jurek, będziesz grał w Pucharze Hiszpanii". Zmieni pan zdanie?

- Nie. Puchar Hiszpanii to gra incydentalna. By walczyć o kadrę, muszę grać stale.

Z pana menedżerem Janem de Zeeuwem też pan nie rozmawiał?

- Nie. Na razie to tylko moje marzenia. Działać zacznę za kilka tygodni.

De Zeeuw mówi, że bez problemu znajdzie panu klub w Premier League.

- Kiedy odchodziłem z Liverpoolu, miałem kilka ofert z ligi angielskiej i jedną z hiszpańskiej. Konkretne i za większe pieniadze. Ale zamarzyłem o Realu więc tamte propozycje odrzuciłem. Teraz jednak czuję, że to ostatni moment, by nie skazywać się na przedwczesną emeryturę.

Pamięta pan Adama Matyska? Żeby pojechać na mundial z kadrą Jerzego Engela, rzucił Bundesligę, wrócił do ligi polskiej. I nawet pojechał do Korei, ale na mundialu bronił Dudek, a w meczu o nic z USA Majdan. Może nie warto tak bić się o powrót do kadry, by na Euro 2008 też być rezerwowym?

- Warto. Poza tym tu nie chodzi tylko o powrót do kadry. Ja po prostu za długo jestem bezczynny i mam tego dość. Ok, chciałem poznać wielki Real, ale już poznałem. Jest super, tylko nie ma w nim miejsca dla mnie. Na pewno jednak do ligi polskiej nie wrócę. Dopiera za kilka lat, by moja kariera skończyła się tam, gdzie się zaczęła.

Ma Pan 34 lata, wygrał pan Ligę Mistrzów, grał na mundialu i teraz pojedzie pan na Euro jako trzeci bramkarz?

- A kto powiedział, że jako trzeci? Owszem, Artur ma pozycję niepodważalną. Ale w futbolu niczego nie da się przewidziec na dwa dni do przodu, a co dopiero na siedem miesięcy. Wspomniał pan finał Ligi Mistrzów w Stambule, gdzie broniłem karne, co dało triumf Liverpoolowi. Byłem na szczycie. Moja pozycja mogła wydawać się niepodważalna, a już niedługo później Jose Reina pozbawił mnie miejsca w klubie, a kontuzja w kadrze. Nie wiem wiec, czy moje marzenia o Euro 2008 się spełnią. Nie mam pewności, ale czuję, że muszę dać sobie szansę.

Czy Dudek - gdyby grał w klubie - powinien być brany pod uwagę na Euro?
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.