Nasz Podolski

Niemcom możemy tylko zazdrościć tak skutecznego piłkarza jak Łukasz Podolski. A pomyśleć, że urodzony w Gliwicach napastnik mógł grać w polskiej kadrze. - Polska chciała mnie, jak zrobiło się o mnie głośno. Zresztą naprawdę wydzwaniać zaczęli, gdy zagrałem już w reprezentacji U-21 - opowiada nam Łukasz.

Z Łukaszem Podolskim w Monachium rozmawiał Maciej Baranowski

Pamiętasz, kto został wybrany na najlepszego młodego piłkarza zeszłorocznego mundialu?

- Jasne, Podolski.

Po kilkunastu miesiącach od turnieju w Niemczech zrobiło się o tobie ciszej.

- Przed rokiem całe Niemcy oszalały na punkcie reprezentacji, a że i ja w niej grałem, o mnie też było głośno. Pewnie, że nie jestem zadowolony z poprzedniego sezonu. Nie grałem tak, jak umiem, strzeliłem za mało goli. Ale przejście do klubu takiego jak Bayern to nie jest łatwa sprawa.

Chyba nie tak wyobrażałeś sobie występy w Bayernie.

- Jasne, że chciałbym strzelać gole w każdym meczu, ale to naprawdę nie jest łatwe. W naszpikowanym gwiazdami Bayernie nawet na treningach jest walka. Mi było ciężko w Monachium szczególnie na początku, wyjechałem z domu rodzinnego i byłem nieco zagubiony. Potem przydarzyło mi się trochę urazów, najgorszy był ten kolana. Kiedy cała drużyna normalnie trenowała, ja się leczyłem. Nie szukam jednak wymówki. W ataku Bayernu grają Luca Toni, Miroslav Klose, ja nie czuję się od nich gorszy, dajcie mi trochę czasu, a to udowodnię.

Bayern nazywano kiedyś FC Hollywood, dzisiejsze gwiazdy drużyny też zadzierają nosa?

- A skąd. Ludzie myślą, że oni są Bóg wie kim. A to normalne chłopaki, taki Franck Ribery już po paru dniach dogadywał się ze wszystkimi.

Ale w to, że trener Ottmar Hitzfeld jest taki sympatyczny, to już nie uwierzę.

- To człowiek, który ma wielką charyzmę, wszyscy go tu szanują. Kiedy coś na nam nie idzie, trener nie krzyczy, tylko spokojnie tłumaczy, co powinniśmy zrobić. To robi wielkie wrażenie. No i działa.

Wspomniałeś o walce na treningach, ponoć z Miro Klose, grając, mówicie po polsku?

- Mówimy jak mówimy, ale już chyba cała drużyna z Riberym na czele wie, co znaczy to brzydkie, polskie słowo na "k" (śmiech).

Wielu piłkarzy Bundesligi narzeka na paparazzich, ciebie nie prześladują?

- Na szczęście od sponsora mam fajne audi. To szybka bryka, żaden fotoreporter nie ma szans z Podolskim.

Twoja dziewczyna Monika jest Polką.

- I jest piękna. I tyle na jej temat. Nie rozmawiam o sprawach osobistych, polscy kibice muszę mi wybaczyć.

Pewnie wybaczą. Wiesz, że dla wielu z nich ciągle jesteś "nasz".

- Nasz (śmiech)? To miłe, naprawdę, ja Polskę lubię i nie przestanę lubić.

Można ci wierzyć, bo jak na kogoś, kto wyjechał z Polski w wieku dwóch lat, świetnie mówisz po polsku.

- To zasługa rodziców, rozmawiam z nimi tylko po polsku. Nie wyobrażam sobie, by było inaczej.

To dlaczego nie grasz dla polskiej reprezentacji? W Polsce panuje opinie, że o Podolskiego nikt z PZPN nie walczył. Bo o ile Miroslav Klose nie chciał dla nas grać, z tobą było inaczej.

- Niemcy bardziej się mną interesowali. Grałem w kadrach młodzieżowych i dopiero jak miałem lat 17 czy 18, ktoś z Polski zadzwonił i zapytał się jak to ze mną w końcu jest, szczegółów żadnych. Dopiero jak zadebiutowałem w Bundeslidze w barwach FC Köln, zainteresowali się poważniej.

Ale

- Ale Niemcy dali mi szansę, inwestowali we mnie, dbali o mnie. Polska chciała mnie, jak zrobiło się o mnie głośno. Zresztą naprawdę wydzwaniać zaczęli, gdy zagrałem już w reprezentacji U-21. Wtedy dostałem nawet koszulkę polskiej reprezentacji.

Rodzice nie naciskali na ciebie, żebyś grał dla Polski?

- Niemal nie było tego tematu, Niemcy zainteresowali się mną jako nastolatkiem, cieszyliśmy się, że jestem doceniany. Może jakby ktoś wówczas z Polski się odezwał Kiedy już to zrobili, było za późno.

W polskiej kadrze byłbyś pewnie gwiazdą numer jeden, żaden z naszych zawodników z pola nie gra w tak wielkim klubie jak Bayern. W Niemczech jesteś jedną z wielu gwiazd.

- Dla mnie nie ma znaczenia, czy jestem gwiazdą numer jeden, czy dwadzieścia. Nie myślę o tym. Gram dla Niemiec, dla Bayernu i dobrze się z tym czuję. Ale słowo daję, że Polakom kibicuję jak nikomu innemu, jak tylko mogę, oglądam mecze reprezentacji i Górnika Zabrze. To mój ulubiony klub i wiem, że ostatnio radzą sobie dobrze w lidze, zresztą mam dekoder Canal+ w domu, z polska ligą jestem na bieżąco. Wolę ją od nudnej Serie A.

Może kiedyś zagrasz w ulubionym klubie ?

- Firma Allianz wspiera Bayern, wspiera Górnika, można się dogadać. Najpierw muszę jednak wygrać parę pucharów z Bayernem, a potem z Barceloną, ją też lubię (śmiech).

Ponoć jesteś fanem skoków narciarskich?

- Wielkim fanem, Adam Małysz jest najlepszy!

Nie kibicujesz Niemcom?

- Wolę Adama, jest świetnym gościem. Kiedyś nawet się spotkaliśmy, dałem Adamowi moją koszulkę, a on podarował mi swoje narty. Rozumiesz? Mam narty samego Małysza. Pochwalę się zresztą, że Adam to niejedyny Polak, za którego zawsze ściskam kciuki. Uwielbiam też Roberta Kubicę, z nim rozmawiałem jednak tylko przez telefon.

A kto jest lepszy: Kubica czy Nick Heidfeld?

- Co za pytanie, pewnie, że Robert!

Łukasz Podolski

Urodził się w 1985 roku w Gliwicach, do Niemiec przeprowadził się wraz z rodzicami jako niespełna dwulatek. Karierę zaczynał w FC 07 Bergheim, w wieku 10 lat trafił do FC Köln, dla którego w 81 meczach zdobył 46 goli. W 2006 r. za 12 mln euro przeniósł się Bayernu. W poprzednim sezonie borykał się z kontuzjami i strzelił tylko cztery gole. W tym sezonie też narzekał na urazy, ale szybko wraca do zdrowia. Niedawno wznowił treningi z pełnymi obciążeniami, a w ostatnim meczu Bayernu z Boltonem (2:2) w Pucharze UEFA zdobył oba gole dla Bawarczyków. W reprezentacji Niemiec zagrał w 41 meczach, strzelił 23 gole. Jest brązowym medalistą MŚ z 2006 r. Wybrano go na najlepszego młodego piłkarza mundialu, w pokonanym polu zostawił m.in. Cristiano Ronaldo i Lionela Messiego.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.