Magic, Magic, Magic x 12. Orlando wygrywa trójkami

Marcin Gortat ubrany w garnitur obserwował z ławki zwycięstwo swojej drużyny. Wysocy - poza Dwightem Howardem - nie odgrywają w nim roli. Liczą się snajperzy.

To nie jest dobra wiadomość dla Polaka. Oczywiście, o Gortacie (jest na liście nieaktywnych) nie można mówić w tym momencie jako o ewentualnym wzmocnieniu strefy podkoszowej. Jeśli już, to jako o zawodniku, który zwiększy pole manewru trenera pod obręczą. Ale po sparingach i pierwszym meczu sezonu zasadniczego nie zanosi się na to, żeby Magic tego potrzebowali.

Jeden z najgorszych zespołów poprzedniego sezonu pod względem rzutów za trzy (średnio 4,5 udanej próby w meczu), w spotkaniu z Milwaukee Bucks (102:83) rozbił rywali właśnie trójkami. Magic trafili 12 z 22 prób. Mieli 54 proc. skuteczności z dystansu.

- Kiedy piłka wpada do kosza, wygląda to dobrze. Tak było dzisiaj - podsumował mecz trener Orlando Stan van Gundy. 12 celnych trójek do najlepszy wynik Magic od trzech sezonów. Dokładnie - od 241 meczów, jak wyliczył "Orlando Sentinel".

Otoczenie gwiazdora Howarda strzelcami i duża liczba rzutów z dystansu - właśnie na tych elementach opiera się w Orlando filozofia gry van Gundy'ego. - To jest właśnie nasza gra. Chcemy tych rzutów. Zawodnicy wiedzą, że wymagamy od nich szukania pozycji i próbowania rzutów z dystansu - mówi van Gundy, który na stanowisku trenera zastąpił Briana Hilla, szkoleniowca o odmiennej wizji zespołu.

Przeciwko Milwaukee za trzy trafiali Rashard Lewis (4/5 w świetnym debiucie, w sumie 26 punktów), Hedo Turkoglu (3/5), Carlos Arroyo (2/4), Keith Bogans (2/2) i Keyon Dooling (1/1). A w składzie Magic brakowało przecież J.J. Reddicka, teoretycznie najlepszego strzelca.

Z Bucks Magic mieli doskonałą skuteczność za trzy, ale zdobyli także więcej punktów spod kosza niż rywale. Bo to właśnie pod koszem rządzi najważniejszy zawodnik Orlando - Dwight Howard. - Wciąż jesteśmy zespołem, który zaczyna od gry do środka. Piłka idzie do Dwighta. Ale kiedy wraca na obwód i jest pozycja, to rzucamy - mówi Dooling.

W środę Howard zdobył 16 punktów, miał 12 zbiórek i aż siedem bloków. Inni podkoszowi? Adonal Foyle grał przez 16 minut i zrobił to, po co został ściągnięty do Magic - miał sześć zbiórek i dwa bloki. Do tego sześć punktów.

James Augustine, z którym Gortat przegrał rywalizację w składzie, wszedł na dwie minuty w końcówce meczu. Miał zbiórkę w obronie i stratę.

Magic wciąż myślą - choć nie jest to sprawa życia i śmierci - o wzmocnieniu pod koszem (po kontuzji Tony'ego Battie, który nie zagra przez cały sezon, mają miejsce w składzie i pieniądze na nowego gracza), ale nie będzie nim Juwan Howard, który podpisał kontrakt w Dallas.

Kolejny mecz Magic rozegrają w piątek - w ich Amway Arena przeciwnikiem będą Detroit Pistons. To o wiele bardziej wymagający rywal niż Bucks. Ale Magic będą się chcieli zrewanżować za porażkę z ostatniego play-off. Pistons gładko wygrali wówczas 4:0 w I rundzie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.