Jeleń po hat-tricku: Chyba nie pasuję Beenhakkerowi

Ja chyba nie pasuję do koncepcji Leo Beenhakkera. Oczywiście szanuję jego decyzje, widocznie nie ma w kadrze dla mnie miejsca - mówi napastnik Auxerre, autor hat tricka w meczu z Lorient Ireneusz Jeleń

Olgierd Kwiatkowski: "L'Equipe" napisało, że od momentu pana wejścia na boisko to był "one-man show", że był to "pokaz fajerwerków" w wykonaniu pana i drużyny. Takiego meczu nie miał pan jeszcze we Francji.

Ireneusz Jeleń: Szczerze mówiąc, nie czuję się bohaterem. Po prostu miałem takie sytuacje, które musiałem zamienić na bramki. Dostałem dobre piłki na głowę i do nogi, trzeba było tylko strzelić. Z drugiej strony niedawno w meczu Pucharu Ligi z Saint-Etienne też w 20 minut miałem trzy doskonałe okazje i żadnej z nich nie potrafiłem wykorzystać. Wtedy byłem przybity.

Jak problem nieskuteczności rozwiązał pan w meczu z Lorient?

- Napastnikowi zawsze potrzeba trochę szczęścia, ale przede wszystkim czułem się bardzo dobrze fizycznie. Widzieli to moi koledzy i trener na treningach. Naprawdę nie odstawałem od reszty drużyny. Cały czas brakowało mi tylko tej bramki, przez to miałem problemy z psychiką. Mam nadzieję, że teraz wszystko pójdzie już z górki. Strzelić trzy bramki we Francji to wielka rzecz. Dostałem po meczu mnóstwo gratulacji, od zawodników, trenerów. Czuję wielką radość.

To oznacza, że wróci pan do pierwszego składu Auxerre?

- To w tej chwili mój główny cel. Skupiam się tylko na tym. Wcale jednak nie jest to przesądzone. Gramy teraz ciężki mecz wyjazdowy z Saint-Etienne. Nie wiem, czy trener ustawi zespół ofensywnie tak jak w drugiej połowie z Lorient.

Co się działo z Auxerre i panem w pierwszej części sezonu? Jesteście dopiero na 12. miejscu w tabeli, byliście już nawet w strefie spadkowej.

- Odeszło od nas pięciu piłkarzy, i to takich, którzy stanowili trzon drużyny. Wszyscy przeszli do lepszych drużyn. Trzeba było przystosować się do nowego stylu gry. Nadal uczymy się tego, bo teraz wcale nie jest z nami dużo lepiej. Jako tako radzimy sobie u siebie, ale na wyjeździe wciąż, niestety, jesteśmy bez punktu. Jeśli chodzi o mnie, to ta blokada była chyba kwestią psychiki, bo po kontuzji nie ma już śladu. Całe dwa miesiące wakacji poświęciłem na to, żeby wyleczyć plecy i teraz nic mnie nie boli. Trenuję normalnie. Czuję się lepiej niż w zeszłym sezonie, w którym tak dobrze grałem.

Który to pana hat trick w karierze?

- Takie rzeczy się pamięta. We Francji jeszcze go nie miałem. W polskiej lidze udało mi się dwa razy, ustrzeliłem je z Pogonią Szczecin i Polonią Warszawa.

Po takim meczu chyba wierzy pan w powrót do reprezentacji?

- Nie robię sobie wielkich nadziei. Od tylu meczów nie dostałem powołania. Ostatnio nie zasługiwałem na to, bo nie grałem w klubie.

Maciej Żurawski też nie gra w Celticu...

- No taaak... (chwila zastanowienia). Tyle że ja chyba nie pasuję do koncepcji trenera Leo Beenhakkera. Oczywiście szanuję jego decyzje, widocznie nie ma w kadrze dla mnie miejsca. Ale jeszcze raz powtarzam, że teraz to ja chcę się skupić na tym, by wrócić do pierwszego składu Auxerre. Czuję się tu dobrze, a po strzeleniu hat tricka jeszcze lepiej.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.