Męczarnie Prokomu w Warszawie

Prokom Trefl Sopot ponownie rozczarował. Pomimo zwycięstwa nad Polonią gra zawodników z Sopotu pozostawia wiele do życzenia.

Budując drużynę Prokomu trenerzy i działacze zapomnieli chyba o jednym. Meczu koszykówki nie można wygrać tylko atakiem. Potrzebna jest do tego także obrona. W dwóch pierwszych meczach sezonu w zespole z Sopotu w ogóle nie było widać nawet kawałka dobrej defensywy. O ile można to było wytłumaczyć sobie w meczu z Anwilem, o tyle trudniej jest to zrozumieć podczas spotkania z marzącą o fazie play-off Polonią. Gdy Carlos Riviera rzucił w pierwszej kwarcie trzy "trójki", w drugiej kwarcie Prokom przeszedł na obronę strefową, która sprzyja rzutom za trzy. Tym samym Riviera dorzucił kolejne trzy "trójki", a warszawski zespół do przerwy prowadził z mistrzem Polski. Sopocianie w ataku bazowali głównie na akcjach indywidualnych i na to samo pozwalali rywalom, co z pozornie łatwego meczu stworzyło pojedynek kosz za kosz. Całe szczęście, że Polonii starczyło sił tylko na pierwszą połowę, a Prokom w swoim składzie miał Travisa Besta. To jego rozważne prowadzenie drużyny przez niemal cały mecz i 29 pkt pozwoliło wywalczyć zwycięstwo. Prokom musi poustawiać swoją grę, bo jeżeli tak się nie stanie, to kolejny mecz z Czarnymi Słupsk może przynieść pierwszą porażkę w sezonie.

Polonia Warszawa - Prokom Trefl Sopot 91:95. Kwarty: 32:27, 27:28, 12:23, 20:17. Polonia: Rivera 27 (6), Richardson 22 (4), Miller 16 (1), Szubarga 8, Riley 7 (1) oraz Radke 5 (1), Sarzało 4, Szybilski 2, Przybylski 0. Prokom: Best 29 (6), Gurović 24 (2), Wagner 21 (2), Wołkowyski 2, van den Spiegel 0 oraz Slanina 8 (2), Dylewicz 7 (1), Masiulis 4.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.