Albo McLaren, albo Ferrari, albo pogoda - innych wariantów brak. W McLarenie jeżdżą lider Lewis Hamilton i tracący do niego tylko trzy punkty aktualny mistrz świata Fernando Alonso. Ferrari sterują pechowi ostatnio Kimi Raikkonen i Felipe Massa - ale to wciąż postacie numer 3 i 4 cyklu Grand Prix. Tylko ci kierowcy wygrywali w tym sezonie, a belgijskie Spa jest 14. wyścigiem z 17! Tak ogromnej przewagi dwóch teamów nad resztą stawki nie było nigdy. Nic dziwnego, że przed najbliższym weekendem F1 nie ma innych typowań niż zwycięstwo kogoś z tej czwórki.
Chyba że zwycięzcą okaże się chimeryczna pogoda. Tor słynie z wygibasów klimatycznych. Start w słońcu? Co z tego - padać może w każdej chwili.
Inna sprawa to konstrukcja toru.
Seria zakrętów o nazwie Eau Rouge znana jest na całym świecie. To tam bolidy mkną 300 km/godz. i kierowca, wychodząc z łuku, nie widzi drogi - jest w zagłębieniu. Najlepsi pokonują zakręt, nie odpuszczając gazu, gorsi ciut zwalniają. Ciut robi różnicę na mecie. Zwłaszcza gdy - jak sprawdzono podczas testów - kierowcy przez 70 proc. okrążenia mkną, dociskając gaz na maksa. I uwielbiają to, także Kubica: - Będzie wspaniale ścigać się po raz pierwszy za kierownicą bolidu Formuły 1 w Spa [wcześniej jeździł tu w Formule 3 i Formule Renault]. Spa to bardzo miły, bardzo wymagający, bardzo szybki tor. Zazwyczaj jest na nim bardzo dobra przyczepność, więc można wchodzić w zakręty z dużą prędkością.
Jeszcze więcej radości prezentuje przed wyścigiem Heidfeld: - Jestem szczęśliwy. Spa to bardzo piękny tor z kilkoma wyjątkowymi partiami. Prędkość i moc bolidów jest imponująca, gdy się je widzi pędzące ze wzgórza, przejeżdżające przez kolejne zakręty i przyspieszające ponownie pod górę.