Sztafetą po medal?

Dziś i jutro sztafeta 4x400 metrów będzie walczyć o medal z Amerykanami, Bahamczykami, Jamajczykami i Brytyjczykami. Czy pobiegnie w niej Marek Plawgo, brązowy medalista na 400 m ppł.?

Polscy czterystumetrowcy od zawsze walczą zajadle o miejsce w sztafecie. Jeszcze na początku sierpnia na stadionie olimpijskim we Wrocławiu trener Józef Lisowski przeprowadzał wewnętrzny sprawdzian na wszystkich torach. Po prostu chętnych do sztafety jest wielu, bo niewiele jest konkurencji, gdzie awans do finału jest niemal pewny, a co za tym idzie - całoroczne stypendium i spokój w przygotowaniach do igrzysk w Pekinie. Jest to na tyle ważne dla Polaków, że nie sposób obejrzeć ich choćby w półfinale indywidualnego biegu, bo wszystkie siły zostawiają do sztafety. Czasem kończy się to dramatem, jak na igrzyskach w Sydney w 2000 roku, gdy Robert Maćkowiak, najmocniejszy biegacz w sztafecie, wpadł na słupek startowy innego toru.

Maćkowiak w tym roku oficjalnie zakończył wspaniałą karierę. Do Osaki pojechali zawodnicy, którzy igrzysk w Sydney, w których Polacy byli faworytami do medalu, i wcześniejszych mistrzostw świata w Sewilli, gdzie zdobyli srebro - nie pamiętają. Ale i tak czują się dość pewnie, bo są halowymi wicemistrzami świata z Moskwy.

Po wrocławskim sprawdzianie z 1 sierpnia do Osaki pojechali Daniel Dąbrowski, Marcin Marciniszyn, Kacper Kozłowski, Witold Bańka, Rafał Wieruszewski i Piotr Klimczak. Sztafeta właściwie w Europie nie ma równych sobie, ostatnio wygrała w Monachium w Pucharze Europy, choć musiała stoczyć prawdziwy bój z gospodarzami. Pobiegli tam Kozłowski, Marciniszyn, Piotr Rysiukiewicz i na ostatniej zmianie najsilniejszy w tym roku Daniel Dąbrowski.

Jeśli oceniać szanse sztafety według osiągnięć liderów, to szans na pokonanie Amerykanów nie ma. Prawdopodobnie pobiegnie w sztafecie Jeremy Wariner, który wczoraj bezapelacyjnie wygrał finał 400 m z rekordem życiowym i przy okazji trzecim czasem w historii (43,45 s), ale i bez niego sztafeta USA to brylanty. LaShawn Merritt, Angelo Taylor, czyli wczorajsi srebrny i brązowy medalista, prowadzą na listach czterystumetrowców i mogą zniechęcić rywali do walki. Finałowy wynik każdego z nich jest o niebo lepszy od życiowego rekordu najlepszego Polaka. Nawet płotkarz, mistrz świata na 400 m ppł. Kerron Clement ma tegoroczny czas o prawie sekundę lepszy od życiówki Marka Plawgi, czyli najlepszego polskiego czterystumetrowca.

Bahamczycy mieli dwóch finalistów na 400 m, a Jamajczycy mają szalenie wyrównany skład. Choć żadnego z nich nie było w finale, ale zapewne pobiegnie w sztafecie Usain Bolt, srebrny medalista na 200 m, który też w tym roku biega na 400 m szybciej niż Plawgo. - Właśnie te trzy sztafety osiągnęły w tym roku lepsze czasy niż Polacy. Co więcej, także trzej Brytyjczycy, z którymi Polacy spotkali się w indywidualnych eliminacjach, pobiegli szybciej.

Czy jednak Plawgo pobiegnie? Trener Józef Lisowski uzależniał to od regeneracji sił po finale 400 m ppł. Z tym jednak nie powinno być problemów.

Większy problem to nadmierna wola walki Plawgi, przyczyna dyskwalifikacji sztafety w finale mistrzostw Europy 2002 roku. To zdarzenie spowodowało niechęć płotkarza do występów w wyścigu 4x400 m. Z trudem dał się namówić na start w sztafecie w igrzyskach w Atenach, ale nie pomógł jej zakwalifikować się do finału. Uparł się i nie wystąpił w jej składzie w ostatnich mistrzostwach Europy (2006 r.), gdzie Polacy wpadli na metę za Francją i Wielką Brytanią.

Dziś w eliminacjach, a najpewniej jutro w finale będzie wiadomo, czy Plawgo znów dał się przekonać.

Prawdopodobny skład sztafety

Marek Plawgo, Marcin Marciniszyn, Rafał Wieruszewski, Daniel Dąbrowski

Sztafeta 4x400

srebro w MŚ 1999

 

srebro w halowych MŚ 2006

 

V w MŚ 2005

Copyright © Agora SA