Straszny wypadek Kubicy

Bolid Polaka uderzył w mur z prędkością 230 km na godzinę, kompletnie się roztrzaskując. Kamera pokazała nieruchomy biało-czerwony kask. Przez długie minuty nie było wiadomo, co się stało z Robertem

27. okrążenie wyścigu o Grand Prix Kanady. Nagle wjeżdża Safety Car, zawody zostają przerwane. Nie wiemy, co się dzieje, który z kierowców miał na torze kłopoty? Samochody ustawiają się w rządku i nagle przerażenie: na najszybszym zakręcie w Montrealu leżą resztki bolidu BMW. Widzimy przechylony wrak bez kół i biało-czerwony kask. To Kubica...

Niejednemu kibicowi zaszkliły się oczy. Każdy wpatrywał się z nadzieją we wnętrze tego, co zostało z auta. Opadającą dłoń polskiego kierowcy i bezruch...

Na torze szybko pojawiają się karetki z ratownikami. Bolid BMW zostaje zasłonięty. Miliony kibiców przed telewizorami czeka na wiadomość o stanie polskiego mistrza. Ta długo się nie pojawia, wznowiona sportowa rywalizacja nikogo w Polsce już nie interesuje.

Krok od tragedii

Kamera jeszcze raz pokazuje wnętrze zrujnowanego samochodu - jest puste. Wreszcie po kwadransie komentatorzy Polsatu dostają i przekazują pierwszą informację - Polak jest w helikopterze w drodze do szpitala w Montrealu. Po chwili jeszcze jedna, dużo lepsza wiadomość - Robert Kubica jest przytomny, rozmawiał z menedżerem Daniele Morellim, jego stan jest stabilny. Ma złamaną nogę, ale nie stracił czucia w kończynach, co oznacza, że nie ma urazu kręgów. Ogromna ulga.

Bo mimo solidnej konstrukcji auta i najwyższej próby środków bezpieczeństwa, katastrofa bmw Polaka mogła doprowadzić nawet do jego kalectwa.

Jak doszło do tego koszmarnego zdarzenia? Polak jechał na ósmym miejscu, wpadł w zakręt z prędkością 300 kilometrów na godzinę. Nagle jego bolid wyskoczył w górę, stracił przyczepność i z potworną siłą uderzył w okalające tor bandy, ocierając się jeszcze o inny, zepsuty wcześniej samochód stojący na poboczu. Wciąż potwornie szybko resztki kokpitu wzbiły się w powietrze, przekoziołkowały i zatrzymały na przeciwległej bandzie. To jeden z najstraszniej wyglądających wypadków w ostatnich latach rywalizacji F1. Na razie nie wiadomo, czy zawinił człowiek, czy samochód, a może nierówny asfalt.

Do późnego wieczora Kubica przechodził specjalistyczne badania. Okazało się, że złamał nogę. Oznacza to, że o startach w tym sezonie może już zapomnieć.

Dziwny wyścig

Po serii nudnych wyścigów, ten w Kanadzie, nie tylko z racji wypadku Polaka, był wyjątkowy. Dojechało tylko 12 kierowców z 22 startujących. Reszta albo niszczyła samochód na bandach, albo - jak Felippe Massa i Giancarlo Fisichella - została wykluczona za złamanie przepisów podczas zatrzymania (jednego z kilku) wyścigu. Zwyciężył, po raz pierwszy w karierze, Lewis Hamilton (McLaren) i został liderem mistrzostw świata. Przypomnijmy - to debiutant. Brytyjczyk, przyjaciel Roberta, zaraz po przekroczeniu linii mety dostał informacje o stanie zdrowia Polaka. Dotychczasowy lider Fernando Alonso kilkakrotnie wypadał z toru i zajął siódme miejsce.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.