"Pachnie hiszpańskim finałem" - pisze dziennik "Marca" po pierwszym meczu Espanyolu z Werderem (3:0). - Zagrali perfekcyjnie, wszystko im wychodziło. Za to my popełnialiśmy błąd za błędem. Jesteśmy w stanie odwrócić losy rywalizacji, trzeba jednak zagrać w Bremie mecz doskonały - mówi trener Werderu Thomas Schaff. Euforię, która zapanowała w Barcelonie tonuje również trener Ernesto Valverde, który uważa, że jego zespół będzie musiał pocierpieć w Bremie, by zasłużyć na wyjazd do Glasgow. Prasa w Niemczech i Hiszpanii natychmiast przypomina 1988 rok, kiedy Espanyol jedyny raz dotarł do finału Pucharu UEFA. Wygrał wtedy pierwszy mecz z Bayerem Leverkusen 3:0, w drugim uległ 0:3 i przegrał trofeum w rzutach karnych.
Mecze Espanyolu z Werderem miały być pojedynkiem najlepszego strzelca mundialu Miroslava Klose z najlepszym snajperem tej edycji Pucharu UEFA Walterem Pandianim. Okazało się, że od mundialu minęło dużo czasu, Klose zagrał bardzo słabo, Pandiani zdobył 11. bramkę w rozgrywkach. W 58. min przy stanie 2:0 bramkarz Werderu Tim Wiese sfaulował Tamudo poza polem karnym i dostał czerwoną kartkę.
Jeśli Espanyolowi uda się awansować, zarobi na Pucharze UEFA 6 mln euro. Głównie na sprzedaży praw do transmisji telewizyjnych, bo miał atrakcyjnych rywali - Ajax, Livorno, Benficę, a teraz Werder. Wygląda na to, że Puchar UEFA, który niedawno był traktowany jak brzydkie kaczątko, a zespoły biorące w nim udział, do tego dopłacały, wychodzi na prostą. Wprowadzenie fazy grupowej i oprawy meczów podobnej do tej z Ligi Mistrzów, zdaje się przynosić efekty. Dla rozgrywek nie będzie jednak dobry hiszpański finał, a na to się zanosi.
W drugim półfinale Osasuna niespodziewanie pokonała Sevillę 1:0. I to był najniższy wymiar kary, jaki spotkał w Pampelunie wicelidera Primera Division. Broniąca trofeum drużyna Juande Ramosa zagrała bardzo źle, gospodarze dominowali od początku do końca, ale zdobyli zaledwie jedną bramkę po strzale Soldado (55.). Rewanże za tydzień.