Król Adam IV

Najlepszy w piątek, najlepszy w sobotę, najlepszy w niedzielę! Najlepszy w całym sezonie! Łzy szczęścia kapały z oczu Adama Małysza, wzruszenie odbierało mowę, kiedy w Planicy odbierał czwarty w życiu Puchar Świata

Wyniki konkursu

Klasyfikacja generalna PŚ

Relacja na żywo "Z czuba"

Licząc konkurs MŚ na skoczni Miyanomori w Japonii wygrał dziesięć z czternastu ostatnich zawodów. Odrobił do Norwega Andersa Jacobsena niebotyczną, jak się wydawało w połowie stycznia, stratę 359 punktów. A sezon zakończył trzema wygranymi konkursami lotów w Planicy oraz 134 punktami więcej od Norwega!

"Dziękujemy, dziękujemy!" - krzyczeli rozentuzjazmowani kibice podczas dekoracji. Małysz zachowywał się tak, jak chyba nikt - łącznie z nim - się nie spodziewał. W pewnym momencie, niczym muzyk rockowy, rzucił się na drewniany podest na kolanach. W ręku, zamiast gitary, trzymał seledynowe narty, na których namalowana była Kryształowa Kula. Taka sama, jakich w domu ma już trzy.

Atmosfera była podniosła. Każdy zrobił coś irracjonalnego. Zbigniew Klimowski i Łukasz Kruczek wzięli na barki trenera Hannu Lepistoe. Fin był bardzo przerażony, bo jest wyższy od obu asystentów, ale śmiał się w głos. Momenty chwały i radości to także ich zasługa.

Małysz dokonał tego, co w Planicy nie udało mu się nigdy wcześniej. Wygrał. Za każdym razem w piękniejszym stylu.

W sobotę raz jeszcze zaatakował Jacobsen. Po pierwszej serii był siódmy, a Małysz piąty. W drugim skoku Norweg poszybował niesamowicie. Leciał długo i daleko. 217 m - tak daleko nie skoczył wcześniej nikt. Ale Małysz chwilę później podjął wyzwanie. I skoczył o pół metra dalej. Potem już nikt inny nie dał im rady. Kiedy Adam wchodził na najwyższy stopień podium, 22-letni Jacobsen ukłonił się starszemu koledze w pas. I pierwszy wyciągnął rękę. Wcześniej obaj pozdrawiali kibiców.

Małysz wciąż miał tylko 66 punktów przewagi. Wszystko miało zdecydować się ostatniego dnia. Jacobsen zapowiedział, że chce wygrać lub być drugi i zobaczyć, co zrobi Adam.

W niedzielę przyszło załamanie pogody. Sypał śnieg. Coraz gęstszy i coraz bardziej mokry. Zasypał tory. Wszyscy się denerwowali. Kiedy Jacobsen wylądował na 208. metrze, wszyscy odetchnęliśmy. Małysz też. I za chwilę znokautował rywali. Tak cieszącego się Adama nie widziano. Obie ręce w górze, szeroki uśmiech. Kilka podskoków, radość z kibicami. 220 metrów dało mu trzecie zwycięstwo w Planicy.

Tak wygrywają tylko najwybitniejsi sportowcy świata. Małysz porwał wszystkich. Szalony spiker krzyczał po polsku o przyjaźni polsko-słoweńskiej. Komplementował Adama bardziej niż swoich skoczków.

Tysiącom polskich kibiców obecnych na Velikance oraz milionom przed telewizorami mistrz znowu dostarczył niezwykłych emocji. I jak znamy Adama, pewnie nie ostatnich...

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.