Era bez Schumachera, za to z Kubicą

Nie ma wątpliwości - Formuła 1 zmienia oblicze. W pierwszym wyścigu sezonu nie zobaczymy już Michaela Schumachera, człowieka, który wyznaczył granice historii motosportu

Ludzie go nienawidzą albo skaczą za nim w ogień. 7 mistrzostw świata, 91 zwycięstw w wyścigach, 68 pool position (wygrane sesje kwalifikacyjne) - to bilans zapierający dech w piersiach. Wiadomość, że Niemiec kończy karierę, była w 2006 r. równie ważna jak tytuł zdobyty przez Fernando Alonso (Renault) i zapoczątkowała wyjątkowy okres transferów w Formule 1.

Schumacher, który rywali doprowadzał do furii bezpardonową walką, potrafił zajeżdżać drogę i wymuszać kolizje, byle osiągnąć cel (zapytajcie Damona Hilla i Jacques'a Villeneuve'a, co o nim sadzą...) po 11 latach zwolnił miejsce w bolidzie Ferrari. Zastąpi go Kimi Räikkönen, dwukrotny zdobywca 2. miejsca w F1. Ross Brawn, były dyrektor techniczny Ferrari: - Jedyną alternatywą dla Räikkönena było zatrudnienie właśnie Alonso.

Ale mistrz świata wybrał... Mc Larena, z którego odszedł Räikkönen. - Spędziłem zimę w tym zespole, poznałem nowych kolegów, nowy bolid. Czuję się tu jak w domu, mam motywację - mówi Hiszpan.

Czy stać go na trzeci tytuł? Villeneuve, którego z wyścigów wygryzł Robert Kubica, twierdzi, że Räikkönen jest przeceniany: - Jeździ szybko, ale nie zwraca uwagi na nic innego. Kompletny kierowca spędza dużo czasu z mechanikami, ustawia odpowiednio bolid, pomaga zespołowi. Räikkönen tego nie robi.

Wymienianych do ostatecznego triumfu zawodników może pogodzić Felipe Massa, Brazylijczyk, który przez ostatnie sezony był wyraźnie w cieniu Schumachera. - Tylko Felipe może poprowadzić ten zespół do zwycięstwa. Prawdopodobnie zostanie liderem teamu. Jest inteligentny, ma talent, jest szybki. On może być wspaniały - chwali niedawnego konkurenta Villeneuve.

Jeśli nie Alonso, jeśli nie Räikkönen, jeśli nie Massa - to kto? Największe straty teoretycznie poniósł team Renault, ale i oni mają wielkiego kierowcę Giancarlo Fisichellę, który - nawiasem mówiąc - bardzo lubi tor w Australii i nie jest w pierwszym wyścigu sezonu bez szans.

Nie można też zapominać o stajni Hondy, w której pierwszy triumf w karierze w zeszłym sezonie odniósł Jenson Button, a jest tam przecież jeszcze Rubens Barrichello, Brazylijczyk, który dzielnie spisywał się w przeszłości u boku Schumachera w Ferrari.

No i BMW. Jasne jak słońce, że starty tego zespołu z racji kontraktu Kubicy będziemy śledzić najpilniej. Eksperci zgodnie podkreślają, że to nowa siła w F1, testy na torach w Jerez i Bahrajnie pozwoliły nawet niektórym typować Polaka i jego kompana Nicka Heidfelda do roli "czarnych koni" sezonu. Mario Theissen, dyrektor BMW: - W zeszłym roku bardzo dobrze wystartowaliśmy w Australii i byłoby miło w ten weekend mieć też powody do świętowania.

Polscy kibice nie mają na pewno nic przeciwko.

Teamy F1

McLaren: Fernando Alonso, Lewis Hamilton

Renault: Giancarlo Fisichella, Heikki Kovalainen

Ferrari: Felipe Massa, Kimi Räikkönen

Honda: Jenson Button, Rubens Barrichello

BMW Sauber: Nick Heidfeld, Robert Kubica

Toyota: Ralf Schumacher, Jarno Trulli

Red Bull: David Coulthard, Mark Webber

Williams: Nico Rosberg, Alexander Wurz

Toro Rosso: Vitantonio Liuzzi, Scott Speed

Spyker: Christijan Albers, Adrian Sutil

Super Aguri: Takuma Sato, Anthony Davidson

Copyright © Agora SA