Dudek gotowy na Barcelonę

Jeden z dwóch ostatnich zwycięzców Ligi Mistrzów - Liverpool lub Barcelona - odpadnie we wtorek z rozgrywek. Być może w pierwszym składzie ?The Reds" zagra Jerzy Dudek.

Z czuba, szczęśliwi posiadacze - od wczoraj - kanału nSport zapraszają na relację >>

Polski bramkarz napisał na swojej stronie internetowej, że ma duże szanse na występ. Pierwszy bramkarz The Reds - Pepe Reina jest kontuzjowany i nie trenuje. W poniedziałek Hiszpan uczestniczyły tylko w rozgrzewce. Czy Dudek zagra przeciwko Barcelonie zdecyduje się dopiero tuż przed meczem.

Byłby to dopiero drugi mecz Polaka w LM po finale tych rozgrywek w 2005 r., gdy obronił dwa rzuty karne i poprowadził zespół do zwycięstwa z Milanem. Jesienią Polak zagrał w przegranym 2:3 spotkaniu z Galatasaray. Ale wtedy Liverpool był już pewny awansu i trener Rafael Benitez wystawił rezerwy.

- Jeżeli Reina się nie wykuruje i nie będzie zdolny do gry, to jestem gotów, by stanąć w bramce - deklaruje teraz Dudek na swojej stronie internetowej.

We wtorek gracze z Anfield Road walczą o uratowanie sezonu. Odpadli już z Pucharu Anglii, nie zdobyli Pucharu Ligi, w lidze tracą do prowadzącego Manchesteru United 19 pkt.

- W pierwszym meczu popełniliśmy zbyt wiele błędów. A największym była porażka przed własną publicznością. Przez to sami siebie postawiliśmy pod ścianą. I tylko my sami jesteśmy w stanie przesądzić losy dwumeczu na naszą korzyść. Sytuacja jest trudna, ale nie beznadziejna - mówił przed odlotem z Barcelony pomocnik Barcy Andres Iniesta. Dodał, że wszystko rozegra się w głowach piłkarzy. Szybko strzelony gol dodałby Katalończykom skrzydeł tak jak Liverpoolowi w drugiej połowie pamiętnego finału Ligi Mistrzów z AC Milan w Stambule. - Dlaczego nie mielibyśmy zdobyć na Anfield Road dwóch bramek? To nie żadna "mission: impossible". Jeśli wykażemy się rozsądkiem i cierpliwością i sami nie stracimy gola, to awans jest w naszym zasięgu - powiedział Iniesta.

Trener Frank Rijkaard też twierdzi, że o losach spotkania może zadecydować psychika. Po niespodziewanej wygranej na Camp Nou teraz to Liverpool wystąpi w roli faworyta, a więc to piłkarze Beniteza będą pod większą presją. W sobotnim meczu z Manchesterem United nie sprostali jej. Rijkaard wierzy w podobny scenariusz we wtorkowym rewanżu. - Po wygranej w pierwszym meczu na Anfield już odtrąbiono awans, a kibice "The Reds" zaczęli zastanawiać się, kto byłby najlepszym rywalem. Piłkarze Beniteza czują ogromną presję. To może być nasza szansa - stwierdził Holender.

O wiele mniej wiary jest w hiszpańskich mediach. "Marca" twierdzi, że awans Barcy byłby wbrew wszelkim regułom. W Lidze Mistrzów żadnej drużynie nie udało się jeszcze obronić trofeum, a poza tym Barcelona jeszcze nigdy nie awansowała w europejskich pucharach, jeśli pierwszy mecz przegrała u siebie. W Champions League ostatnim zespołem, który dokonał tej sztuki, był 11 lat temu Ajax (w półfinale z Panathinaikosem przegrał w Amsterdamie 0:1 po golu Krzysztofa Warzychy, by wygrać w Atenach 3:0).

Kataloński "Sport" przypomina jednak, że podczas ostatniej wizyty na Anfield Road, w listopadzie 2001 r. Barcelona pokonała Liverpool 3:1, a taki wynik jak najbardziej urządzałby drużynę Rijkaarda. Wprawdzie w składzie mistrzów Hiszpanii nie ma już strzelców goli: Patricka Kluiverta, Fábia Rochembacka i Marka Overmarsa, ale za to w "The Reds" wciąż grają: Jamie Carragher, Sami Hyypiä, John Arne Riise, Steven Gerrard, Robbie Fowler i Jerzy Dudek (ten ostatni może nawet zagra w bramce). Po za tym Benitez, prowadząc przez trzy sezony Valencię, wprawdzie nigdy nie przegrał z Barceloną na wyjeździe, ale za to u siebie aż dwa razy.

W przegranym meczu ostatniej kolejki 1:2 z Sevillą, która zastąpiła Barcę na pierwszym miejscu w tabeli, Rijkaard dał odpocząć Deco i Lilianowi Thuramowi. Obaj polecieli do Anglii. Na Camp Nou zostali za to: Santiago Ezquerro, Juliano Belletti, Thiago Motta i Giovanni van Bronckhorst. - Nawet z porażki trzeba umieć wyciągnąć lekcję. Moi piłkarze mają świadomość, że Liverpool nie zagra gorzej od Sevillii, więc wiedzą, co ich czeka - stwierdził Rijkaard.

Najlepszy sezon Mourinho

- Czuje się w Chelsea jak w domu. Na początku było ciężko, przyszedłem do Londynu po sezonie, w którym miałem kilka kontuzji. Teraz wszystko jest w porządku, coraz lepiej rozumiem się z trenerem José Mourinho - powiedział wczoraj Andrij Szewczenko. Ukrainiec trafił na Stamford Bridge latem za 30 mln funtów i zawodzi. W 25 meczach Premier League zdobył trzy gole i miał cztery asysty. W LM w sześciu spotkaniach strzelił jedną bramkę. Ale dziś to od niego może zależeć najwięcej, bo Didier Drogba narzeka na ból pleców. - Z trzech sezonów w Chelsea ten uważam za najlepszy. W pierwszym nie było problemów. W drugim nie było problemów. Teraz mamy plagę kontuzji i mimo to ciągle walczymy o mistrzostwo i Puchar Anglii oraz Ligę Mistrzów. Wygraliśmy już Puchar Ligi. Uważam, że robimy świetną robotę - powiedział trener Chelsea José Mourinho. W dzisiejszym meczu z powodu urazu głowy nie zagra kapitan Chelsea John Terry, po długiej kontuzji barku wraca za to Khalid Boulahrouz.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.