Małysz znów faworytem konkursu MŚ

Znowu zaparło nam dech, a uśmiech wrócił na twarze! Adam Małysz pofrunął na treningu 99 m. Do jego wyniku nie zbliżył się nikt. - Mam nadzieję, że dziś skoczę tak dwa razy - powiedział przed konkursem o mistrzostwo świata.

Trenerzy i skoczkowie typują

- Plan był taki, że w piątek w ogóle nie przyjeżdżam na skocznię, tylko się regeneruję. Ale w środę treningi odwołali, a w czwartek skakaliśmy w kiepskich warunkach. Więc pomyślałem, że jednak trzeba przyjechać w piątek. Bo jak się dwa razy skoczy źle, a tak było ze mną we czwartek, to coś zostaje w głowie. I dobrze zrobiłem. Był mi potrzebny taki skok. Jeden, a dobry. Poprzednim brakowało energii - mówił Małysz dziennikarzom.

Polak jest bardziej wyciszony niż przed tygodniem. Ani razu z jego ust nie pada słowo "medal". Obietnice i deklaracje o walce też są mniej eksponowane. Bo nikt nie chce przeżyć déja vu.

Przed konkursem na dużej skoczni Małysz błyszczał na treningach, wygrał kwalifikacje. Konkurs skończył na czwartym miejscu. Wczoraj po świetnym, oddanym na luzie skoku treningowym, który dałby mu dziś zwycięstwo, zrezygnował z kwalifikacji.

- Po tym skoku Zbyszek Klimowski i Łukasz Kruczek [asystenci trenera Hannu Lepistö] od razu powiedzieli, żebym wracał do hotelu - opowiadał Małysz. - Mnie było wszystko jedno. Trener spytał, co myślę. Odpowiedziałem, że mogę skoczyć, ale nie muszę. A Hannu na to: "To jedź do hotelu".

Łatwo powiedzieć. W skandalicznych okolicznościach Małysz wydostawał się ze skoczni, bo Japończycy nie potrafili zapewnić mu transportu do hotelu. Nie rozumieli, dlaczego Polak zrezygnował z kwalifikacji. Nie mieli takiego wariantu w regulaminie. Autobus dla zawodników odjeżdżał dopiero po kwalifikacjach o 21. A Małysz chciał wracać o 19.30. Taksówki nie podjeżdżały pod samą skocznię. Policja zatrzymywała samochody dwa kilometry przed Miyanomori.

Małysz wziął więc torbę i kombinezon pod pachę i poszedł do taksówki. Dobrze, że miał przynajmniej z górki. - Fatalna organizacja. Niby wszystko jest, każdy chce pomóc, a nie ma niczego - ocenił.

Nie obejrzał kwalifikacji, po których większość skoczków i trenerów ponownie wskazała Polaka jako faworyta. - To ma plusy i minusy. Na dużej skoczni też byłem faworytem i nie wygrałem. Na średniej, na treningach, nie byłem w czołówce, choć bardzo chciałem - mówił Małysz, który wydaje się być wyzuty z jakichkolwiek emocji. Przed tygodniem i skokami na Okurayamie widać po nim było, że bardzo chce, że jest mocno napalony na zwycięstwo. Potem za bardzo się spiął. - Nie czuję żądzy rehabilitacji, nie mam żadnych przeczuć - powiedział. - Wciąż jestem rozczarowany czwartym miejscem, siedzi mi to w głowie.

Faworyta, mimo dalekiego skoku Małysza, wskazać ciężko. O zwycięstwie może decydować nawet metr, który na normalnej skoczni wart jest dwa punkty, a nie - jak na skoczni dużej - 1,8. Wszyscy będą lądować mniej więcej w tym samym miejscu, liczyć się będzie styl. Lot i telemark.

- Mam nadzieję, że będzie fajna walka i że się do niej włączę - podkreślał Małysz. Perfekcyjnym skokiem na treningu pokazał rywalom moc i dał im do myślenia przed konkursem. Czy dziś też powie: "Veni, vidi, vici"?

Konkurs rozpocznie się o godz. 10. Transmisja w TVP 1 i na www.itvp.pl od 9.30

Czołówka kwalifikacji: 1. T. Morgenstern (Austria) - 96 m, 129 pkt.; A. Kofler (Austria) - 96,5, 129; 3. D. Wassiliew (Rosja) - 96, 125; 4. R Ljoekelsoey (Norwegia) - 93,5, 124; 4. H. Olli (Finlandia) - 94,5, 124; 6. S. Ammann (Szwajcaria) - 95,5, 123,5;... 13. K. Stoch - 92, 118, 24. R. Mateja - 90, 112; 39. P. Żyła - 87,5, 106,5.

Copyright © Agora SA