Koniec Barcelony?

W spotkaniu dwóch ostatnich zwycięzców Ligi Mistrzów Liverpool pokonał Barcelonę 2:1. Jose Mourinho wrócił na Estadio do Dragao, a jego Chelsea tylko zremisowała z Porto 1:1

FC Barcelona - Liverpool FC 1:2

"Najlepszym wzmocnieniem będzie powrót do gry po kontuzjach Lionela Messiego i Samuela Eto'o"- tak działacze Barcelony tłumaczyli, dlaczego nie kupili ani jednego zawodnika w zimowym oknie transferowym. Ale Kameruńczyk dotąd nie może się wykurować, a w dodatku ciągle powoduje konflikty. Gdy udało się załagodzić pyskówkę z trenerem Rijkaardem ("To zły człowiek" - powiedział Eto'o), dwa dni temu hiszpańskie dzienniki pokazały film, na którym widać, jak król strzelców ligi hiszpańskiej prowokuje na treningu Liliama Thurama. Obaj panowie o mało się nie pobili. Wczorajszy mecz 26-letni napastnik oglądał z trybun.

Wrócił za to Messi, który zagrał pierwszy raz w podstawowym składzie od 4 listopada. W drugiej połowie, przy stanie 1:1, Argentyńczyk miał świetną sytuację do zdobycia gola. Ale przestrzelił, a chwilę później drugą bramkę dla Liverpoolu po festiwalu błędów bramkarza Victora Valdesa i obrony Barcy strzelił John Arne Riise. Barca atakowała, chwilę przed końcem Deco trafił w słupek, ale ostatecznie przegrała i aby awansować, za dwa tygodnie musi na Anfield Road wygrać.

A do 44. minuty na Camp Nou dominowali gospodarze. Bezradni liverpoolczycy tylko nieskuteczności Hiszpanów zawdzięczają, że nie stracili w tym czasie kilku goli. Jeden padł, bo kupiony zimą za 2,5 mln funtów z Deportivo La Corunia Alvaro Arbeloa nie sięgnął piłki dośrodkowywanej przez Gianlukę Zambrottę. Ta upadła przed Deco, który z kilku metrów nie mógł się pomylić.

Ale potem z każdą minutą Barcelona pozwalała rywalom na coraz więcej. Najpierw Craig Bellamy trafił w boczną siatkę, a chwilę potem zdobył kuriozalnego gola. Po strzale Walijczyka Victor Valdes wpadł z piłką do bramki. Próbował jeszcze wyrzucić piłkę, ale telewizyjne powtórki pokazały, że ta całym obwodem przekroczyła linię bramkową. Zresztą dla pewności po chwili dobił ją Dirk Kuyt. Był to pierwszy celny strzał "The Reds".

Bellamy od kilku dni walczy o pozostanie na Anfield Road w przyszłym sezonie. Kilka dni temu trener Rafael Benitez ukarał go 80 tys. funtów kary za uderzenie kijem golfowym Johna Arne Riise podczas zgrupowania w Portugalii. Angielska prasa twierdzi, że nikt w Liverpoolu nie będzie się cackał z piłkarzem z taką reputacją. Ale jeśli jego wczorajszy gol da Liverpoolowi awans do 1/4 finału, Benitezowi trudno będzie go zwolnić.

FC Porto - Chelsea Londyn 1:1

Jose Mourinho i jego Chelsea zremisowali z Porto. W 2004 r. charyzmatyczny szkoleniowiec poprowadził biało-niebieskich do zwycięstwa w LM. W środę goście przegrywali już po 12 minutach, w dodatku chwilę później Johnowi Terry'emu odnowił się uraz kostki, jakiego nabawił się na wtorkowym treningu. Mistrzów Anglii prześladuje w tym sezonie pech. Terry dopiero kilka tygodni temu wrócił na boisko po operacji kręgosłupa. Kontuzja praktycznie wyklucza jego grę w niedzielnym finale Pucharu Ligi z Arsenalem.

Terry musiał zejść z boiska, a Mourinho, mimo że miał na ławce Paula Ferreirę i Germiego, wprowadził na boisko Arjena Robbena. Holenderski skrzydłowy ciągle straszy, że jeśli nie będzie grał więcej, odejdzie ze Stamford Bridge. Podobno 15 mln funtów chce za niego zapłacić Barcelona. Po środowym spotkaniu ta cena mogła być wyższa, ledwie trzy minuty po wejściu na boisko Robben świetnie podał do Andrija Szewczenki, który zdobył swoją drugą bramkę w tegorocznej Lidze Mistrzów. Mogłaby, bo Holender z powodu kontuzji nie wyszedł już na drugą połowę.

Inter Mediolan - Valencia CF 2:2

Od początku spotkania Inter przeważał i w 29. minucie zdobył bramkę. Z rzutu wolnego dośrodkował Luis Figo, przedłużył Ibrahimović, a formalności strzałem głową dopełnił Esteban Cambiasso. W 64. minucie goście wyrównali po świetnym strzale z rzutu wolnego Davida Villi, jednak z remisu cieszyli się zaledwie dwanaście minut.

W 76. minucie bramkę dla gospodarzy strzelił Maicon. Po znakomitej dwójkowej akcji z Julio Cruzem znalazł się w sytuacji sam na sam z Canizaresem i nie dał mu najmniejszych szans. Kiedy wydawało się, że takim wynikiem zakończy się spotkanie goście ponownie wyrównali. David Silva wykorzystał zbyt krótkie wybicie obrońcy po rzucie rożnym i potężnym strzałem pokonał Julio Cesara.

AS Roma - Olympique Lyon 0:0

Goście mieli lekką przewagę, jednak nie potrafili udokumentować jej golem. Nic dziwnego, oba zespoły starały się głównie przeszkadzać rywalom i w całym spotkaniu więcej było żółtych kartek niż celnych strzałów na bramkę. Celowali w nich zwłaszcza gospodarze, których sędzia musiał karać aż ośmiokrotnie.

Najbliżej zdobycia gola był Juninho, po którego rzucie wolnym w 7. minucie De Rossi trafił piłką w słupek własnej bramki. Mecz na korzyść Romy mógł rozstrzygnąć Francesco Totti, jednak jego dwa groźne strzały z rzutów wolnych pewnie bronił Coupet.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.