Po kolejnej porażce reprezentacji USA (w niedawnych mistrzostwach świata) następne klęski zespołów z "najlepszej ligi świata" nie powinny już dziwić. A jednak taki wynik czwartkowego meczu w Barcelonie jest sensacją, głównie dlatego, że tak naprawdę po raz pierwszy klubowy zespół z Europy wygrał z klubem NBA (wcześniej udawało się to Maccabi Tel Awiw, a geograficznie Izrael leży w Azji). Na dodatek Barcelona wcale nie jest jakąś wyjątkową europejską potęgą. Od 2003 roku nigdy nie grała w Final Four Euroligi, a w ostatnich rozgrywkach ligi hiszpańskiej była zaledwie trzecia.
W składzie zespołu trenera Dusko Ivanovicia (do 2005 twórcy potęgi Tau Ceramica Vitoria) są jednak wielkie europejskie gwiazdy. Aż sześć z nich zdobyło co najmniej 10 punktów - Juan Carlos Navarro 18, Gianluca Basile 17, Jaka Laković 17, Fran Vazquez 15, Michalis Kakiouzis 15 i Denis Marconato 10. Jedyny gracz Barcelony z doświadczeniami w NBA Chorwat Mario Kasun zdobył tylko cztery punkty. Hiszpańska ekipa dobrze broniła, a w ataku popisywała się zespołowymi akcjami i trafieniami za trzy (choć linia w tym meczu była o pół metra dalej niż w Europie), które już w wielu przypadkach pomagały wygrywać z Amerykanami. Wszystko to mimo wielu niekorzystnych dla gospodarzy gwizdków sędziów (dwóch z nich było z NBA), którzy odgwizdali chyba z 10 fauli Hiszpanów na zasłonach.
Oczywiście 76ers są dopiero na początku przygotowań, ale forma Allena Iversona (3/10 z gry, 7/13 wolne, 13 punktów) była katastrofalna. Zespół z Filadelfii ma kiepski skład i nie może dziwić, że ostatnio nie grał w play-off. Ale i tak - porażka z zespołem z Europy, 22 przestrzelone wolne i 20 strat, to kompromitacja. Gwiazdy NBA tego tak nie odczuły. - Trzeba im pogratulować, ale taki wynik nie wpłynie na naszą psychikę - mówił Chris Webber.
Nienajlepiej to wróży przed występem Philadelphia 76ers w turnieju w Kolonii, który ma zamknąć serię objazdową NBA w Europie. We wtorek klub z Filadelfii zagra z Phoenix Suns w półfinale, a w drugim zmierzą się w rewanżu za finał Euroligi CSKA Moskwa i Maccabi Tel Awiw. Dobrze, że ktoś tak rozstawił pary, bo mogłoby się okazać, że oba kluby z NBA przepadłyby w półfinałach.
W drugim czwartkowym meczu otwarcia NBA Europe Live Tour francuski ASVEL Villeurbanne przegrał wyraźnie z San Antonio Spurs 90:115.
W piątkowym meczu Los Angeles Clippers pokonał Chimki Moskwa 98:91.
Los Angeles Clippers - Chimki Moskwa 98:91 (30:23, 21:19, 23:19, 24:30).
Barcelona: Laković (17), Navarro (18), De la Fuente (2), Vázquez (15), Marconato (10) oraz Kasun (4), Basile (17), Ukić (5), Kakioucis (15), Grimau (1) i Trias (o).
76ers: Iverson (13), Green (6), Iguolada (13), Webber (19), Dalembert (21) oraz Korver (13), Randolph (2), Hunter (2), Carney (4), McFarlin (6), Jones (0) i Ollie (0).
Villeurbanne: Sy (11), Greene (17), Foirest (15), Troutman (13), Eito (2), Masingue (6), Diakité (3), Barrett (22), Cakarević (1)
San Antonio Spurs: Lee (2), Finley (8), Oberto (6), Parker (26), Bowen (7), Bonner (5), Elson (5), Barry (12), Ginobili (11), Duncan (19), Melzer (2), Sanders (4), Butler (3), Williams (5)