Aleksander Kuczma, obrońca reprezentacji Kazachstanu, były zawodnik Ruchu Chorzów: A skąd mnie to wiedzieć? Znam trochę Polaków i wiem, jak potrafią się sprężyć, gdy mają nóż na gardle. Wy chcecie trzech punktów i my chcemy trzech punktów. Spodziewam się, że będzie ostro i nikt nie cofnie nogi.
- Chwalono nas za ten mecz. Zagraliśmy bardzo dobrze w obronie. Nie było mowy o otwartej grze, swoich szans szukaliśmy tylko w kontrach. To był nasz pierwszy mecz pod wodzą nowego trenera Arno Pijpersa. Dopiero się poznawaliśmy, teraz powinno być już lepiej.
- To mądry człowiek. Jak by to powiedzieć po waszemu... Zajeb... (śmiech). Świetny z niego psycholog. Wie, kiedy odpuścić, a kiedy pogonić nas tak, że tracisz dech w płucach. Dużo wniósł do naszej drużyny. Położył większy nacisk na taktykę i zajęcia z piłką. Wcześniej zdarzało się, że głównie biegaliśmy.
- Mój zespół stanowi o sile kadry. Dziś jest nas w reprezentacji dwunastu, a siedmiu powinno rozpocząć mecz w podstawowej jedenastce! Kibice żartują, że na trybunach nie będą krzyczeć: "Kazachstan!", tylko: "Astana, Astana". Mamy bardzo młody zespół. Przeważają nastolatki, ja mam 26 lat i już uchodzę za bardzo doświadczonego zawodnika.
- Na trybunach będzie komplet - 25 tys. fanów. Na pewno będzie głośno, ale Polacy nie muszą się obawiać, to nie są fanatycy. Takich wariatów jak w Polsce u nas nie spotkałem.
- Jest ich coraz mniej. Trudno też ich odróżnić, bo na co dzień mówią po rosyjsku. Czasami zdarza się, że usłyszę polską mowę w samolocie, ale rzadko.
- Będzie ok. 20 stopni, ale Ałma Ata leży na wysokości 700 m n.p.m., tutaj oddycha się inaczej. W eliminacjach mistrzostw świata odczuli to Duńczycy, którzy nie mieli siły biegać [wygrali jednak 2:1]. Do tego dochodzi różnica czasu [cztery godziny], łatwo wam nie będzie.
- U nas nie ma gwiazd! W dobrym klubie - FK Moskwa - gra np. pomocnik Rusłan Bałtijew. Większość jednak to młodzi chłopcy, którzy grę w kadrze traktują jako świetną okazję do promocji.
- Można. Moja jedna wypłata to tyle, ile zarabiałem przez cały rok w Ruchu! Miesięcznie dostaję na rękę ok. 8 tys. dol., do tego dochodzą premie za wygrane mecze - kolejne 1,5 tys.
- Nie obawiajcie się. W dobrym. Nawet my tam nie trenujemy.
- Nie. Po prostu nas nie stać! Obiekt ma prywatnego właściciela, który żąda zapłaty za trening. Spotkanie z Polską to wydatek ok. 10 tys. dol. Nasza federacja nie może się dogadać z zarządcą, dlatego jeździmy prawie 20 km, by spokojnie poćwiczyć z piłką. Aż mnie cholera bierze!