Liga Mistrzów. Faworyci nie zawiedli

Barcelona - Chelsea - taki finał typują bukmacherzy. We wtorek dwaj najwięksi faworyci wygrali pierwsze mecze w grupie A, zespół José Mourinho pokonał Werder Brema nawet bez formy. Bohaterem wieczoru został Fernando Morientes z Valencii, który popisał się hat trickiem

Lepsze wrogiem dobrego - można było pomyśleć, patrząc na mecz mistrza Anglii z Werderem Brema. Kupując Ballacka i Szewczenkę, José Mourinho musiał zupełnie zmienić styl gry drużyny. Wygląda nawet na to, że pojawienie się Niemca odebrało Frankowi Lampardowi poczucie, że jest dla Chelsea w środku pola kimś najważniejszym. Odebrano mu nawet przywilej strzelania karnych. We wtorek bramkę z karnego zdobył Ballack.

To samo z Drogbą, napastnikiem numer 1 w Chelsea w ostatnich sezonach. Nawet przy Ukraińcu niepotrafiącym odnaleźć dawnego rezonu, choć akurat we wtorek wywalczył jedenastkę. Nie mówiąc już o tym, że ani Ballack, ani Szewczenko nie są jak dotąd w Chelsea tak bezdyskusyjnymi gwiazdami, jak byli w Bayernie i Milanie. Podział na tych, którzy rządzą i dają sobą rządzić w Chelsea, wyraźnie się zatarł.

Zwycięstwo mimochodem

Nawet człowiek tak pewny swego jak trener José Mourinho musi dziś uzasadnić, że ten gwiazdozbiór, w który zmienił Chelsea, ma sens. Nie jest łatwo, bo w tym sezonie mimo bezdyskusyjnych wzmocnień mistrz Anglii gra mniej błyskotliwie niż w poprzednim sezonie. Dotąd jego siłą była gra skrzydłami, gdzie akcje pod pole karne rywala ciągnęli Robben i Duff. We wtorek na skrzydłach grali środkowi pomocnicy - Ballack i Essien. Na pewno trzeba czasu, by się w obcej skórze poczuli dobrze.

W meczu z Werderem Brema Chelsea poszukiwała formy. Zwycięstwo wywalczyła jakby mimochodem, zwłaszcza że oba gole padły po poważnych indywidualnych błędach obrońców niemieckich. Werder miał swoje szanse: Mirosław Klose mógł wyrównać na 1:1. Uderzona przez niego głową piłka trafiła w poprzeczkę, ale tak naprawdę Niemcy czuli się na Stamford Bridge jak pięściarz niższej wagi - grali bez wiary, że można zdobyć choć punkt.

Barcelona bez serca

Barcelona zagrała po raz pierwszy z napisem "Unicef" na koszulkach. Barca, która jako jedyna z wielkich nie skalała swych barw nazwą sponsora, chce pokazać piłkarskiemu światu swoje wielkie serce. Nie miała serca dla Lewskiego Sofia, ale też punkt zdobyty przez Bułgarów na Camp Nou graniczyłby z cudem. Cud się nie zdarzył, tymczasem zaczął się kolejny korespondencyjny odcinek "wojny" Barcelony z Chelsea. Nowy stoper Katalończyków Liliam Thuram skrytykował José Mourinho za traktowanie piłkarzy jak niewolników, podając za przykład sposób, w jaki obszedł się z jego rodakiem Galasem, wymieniając go na Ashleya Cole'a. W Barcelonie z przyjemnością słuchają wszystkiego co złe na temat Mourinho, który kiedyś zaczynał karierę trenerską na Camp Nou, a teraz jest tam wrogiem publicznym numer 1 po rywalizacji Chelsea z Barcą w dwóch ostatnich latach. W 3. i 4. kolejce będzie okazja na udowodnienie sobie, kto ma rację na boisku, a potem może jeszcze w finale w Atenach.

Na razie nie sprawdza się proroctwo Mourinho, który stwierdził, że najgroźniejszym rywalem Chelsea w tej edycji LM będzie nie Barca, ale Inter. Klub z Mediolanu przegrał w Lizbonie ze Sportingiem 0:1. Luis Figo wrócił do Lizbony, gdzie ma zamiar zakończyć karierę, ale jak widać Sporting radzi sobie nawet bez niego.

Trzy polskie porażki

Nie mieli we wtorek szczęścia Polacy. Szarchtar Mariusza Lewandowskiego przegrał wysoko z AS Roma, Wojciech Kowalewski puścił cztery gole w Monachium w meczu z Bayernem, a klub Marcina Żewłakowa Olympiakos Pireus przegrał z Valencią 2:4. Lewandowski i Kowalewski grali po 90 minut, a Żewłakow - 45.

Wyniki:

Grupa A

Barcelona - Lewski Sofia 5:0

Chelsea - Werder Brema 2:0

Grupa B

Bayern Monachium - Spartak Moskwa 4:0

Sporting Lizbona - Inter Mediolan 1:0

Grupa C

Galatasaray - Bordeaux 0:0

PSV Eindhoven - FC Liverpool 0:0

Grupa D

Roma - Szachtar Donieck 4:0

Olympiakos Pireus - Valencia 2:4

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.