A kopciuszek nadal tańczy

Arsenal męczył się, by w debiucie na Emirates Stadium zremisować w końcówce z Aston Villą 1:1. Zwycięstwo odniósł za to Reading, grając pierwszy mecz w Premier League w 135-letniej historii

Komplet wyników 1. kolejki Premiership

Piłkarze Martina O'Neilla zepsuli kibicom Arsenalu party z okazji pierwszego meczu ligowego na nowym stadionie na 60 tys. widzów. Zabrakło siedmiu minut, żeby drużyna, którą w ubiegłym tygodniu kupił za 62 mln funtów Amerykanin Randy Lerner, wywiozła z Londynu trzy punkty. Wyrównał Gilberto Silva.

- Po co komu stadion o światowym standardzie, jeśli nie gra na nim drużyna światowej klasy. Umiemy taką być, więc mam nadzieję, że dzisiejszy mecz to tylko syndrom pierwszego spotkania sezonu, kiedy zawodnicy nie są jeszcze w formie fizycznej. Aż siedmiu musiało w środę wystąpić przez pełne 90 minut w kompletnie niepotrzebnych meczach towarzyskich - stwierdził po meczu trener Arsene Wenger.

Francuz mógł być zadowolony jedynie z udanego debiutu w Premier League Theo Walcotta. 17-latek zagrał przez ostatni kwadrans na lewej stronie i asystował przy golu Silvy. - Biorąc pod uwagę ogrom presji, wypadł znakomicie. Wniósł agresję, której nam brakowało w całym meczu.

Założony w 1871 roku Reading historyczny awans do Premier League wywalczył już w marcu, na dwa miesiące przed końcem rozgrywek Championship. Nikt jednak się nie spodziewał, że jego debiut w elitarnych rozgrywkach będzie równie bajkowy. Zwłaszcza że właściciel klubu John Madejski - nr 153 na liście najbogatszych Brytyjczyków z 325 mln funtów majątku - nie przesadził ze wzmacnianiem zespołu, zostawiając większość zawodników, którzy wywalczyli awans. Trener "Królewskich", Steve Coppell sprowadził tylko Koreańczyka Seol Ki-Hyeona (z Wolverhampton za 1 mln funtów) i Sama Sodje (z Brentford za 350 tys.).

W sobotę na Madejski Stadium przyjechał finalista ostatniej edycji Pucharu UEFA Middlesbrough z nowym trenerem Garethem Southgate'em, który zastąpił Steve'a McClarena. Po 20 minutach goście prowadzili już 2:0 i wydawało się, że brutalnie sprowadzą gospodarzy na ziemię. Nic z tego. "The Royals" strzeli trzy gole w dziesięć minut - po strzałach trzech swoich najlepszych zawodników w ubiegłym sezonie: Dave'a Kitsona, Steve'a Sidwella i Leroya Lity. - Bajka trwa. Choć minęła północ, kopciuszek nadal tańczy - skomentowała stacja BBC, bo prezydent Madejski często przyrównywał swą drużynę do kopciuszka.

Sensację sprawił także drugi z beniaminków - Sheffield United, któremu udało się na własnym stadionie urwać punkt kandydatowi do tytułu Liverpoolowi. Remis uratował dla "The Reds" Robbie Fowler strzałem z wątpliwego rzutu karnego. To nie koniec zmartwień trenera Rafaela Beniteza. Poważnych kontuzji doznało dwóch podstawowych obrońców Jamie Carragher i John Arne Riise, co oznacza, że na pewno nie wystąpią w rewanżu eliminacji Ligi Mistrzów z Maccabi Haifa w Kijowie. Na Anfield Road gospodarze wygrali zaledwie 2:1. Odpadnięcie z Champions League oznaczałoby dla Liverpoolu stratę prestiżu i 20 mln funtów.

Rooney strzela i strajkuje

Manchester United rozgromił Fulham 5:1, a dwa gole strzelił Wayne Rooney. O 20-letnim napastniku głośno zrobiło się jeszcze przed meczem, wysłał bowiem list do Angielskiej Federacji Piłkarskiej (FA) z ostrzeżeniem, że jeśli ta nie zniesie zawieszenia go na trzy ligowe mecze, zakaże używania swego wizerunku do promowania kadry.

Oznaczałoby to, że FA nie będzie mogła sprzedawać replik reprezentacyjnych koszulek z nazwiskiem i numerem Rooneya ani żadnych innych gadżetów, a jego zdjęcia będą musiały zniknąć ze wszystkich marketingowych publikacji związku. Piłkarz nie będzie też uczestniczył w kampaniach reklamowych organizowanych przez sponsorów związku. Dla FA byłby to poważny cios finansowy, zwłaszcza że po rezygnacji nowego trenera kadry Steve'a McClarena z Davida Beckhama, to właśnie Rooney wyrósł na najbardziej atrakcyjną marketingowo gwiazdę reprezentacji.

Napastnik MU i jego doradcy oraz trener MU Alex Ferguson są wściekli na FA, że zawiesiła 20-letniego piłkarza na trzy mecze za czerwoną kartkę w towarzyskim meczu z FC Porto. Napastnik "Czerwonych Diabłów" uderzył rywala łokciem w twarz w powietrznym starciu, ale nie wiadomo do końca, czy zrobił to celowo, czy przypadkowo. Tymczasem za podobne przewinienie Neil Mellora z Liverpoolu w towarzyskim meczu z Galatasaray w 2003 roku czy Ade Akinbiyi z Sheffield United w meczu przeciwko Sparcie Rotterdam nie wyciągnięto takich konsekwencji.

- Będę z dumą reprezentował swój kraj i w każdym meczu kadry dawał z siebie wszystko. Ale nie widzę powodu, żeby wspierać organizację, która odmówiła mi wsparcia, kiedy go potrzebowałem - napisał Rooney.

Copyright © Agora SA