Rafał Stec: Zidane - piłkarz specjalnej troski

Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej (FIFA) ukarała Marco Materazziego dwumeczową dyskwalifikacją za to, że w finale mundialu obrażał Zinedine'a Zidane'a (czy ściślej - jego rodzinę), a ten sprowokowany zrewanżował się ciosem głową w klatkę piersiową i zobaczył czerwoną kartkę.

Włoski obrońca z pokorą zaakceptował karę, stwierdzając na łamach "Il Giornale", że dalszymi komentarzami nie chce wywołać trzeciej wojny światowej. Postawa odpowiedzialna, prawdopodobnie zresztą przyjęta pod wpływem rozsądniejszych od piłkarza doradców (Materazzi to na boisku raczej bezmyślny zakapior), ale reszcie świata zbyć tego niebezpiecznego precedensu milczeniem nie wypada. Zwłaszcza że FIFA nie reaguje obłudnie po raz pierwszy.

Maniackie podkreślanie, iż wśród obelg pod adresem Zidane'a nie było wyzwisk o charakterze rasistowskim, litościwie pomińmy, bo rzecz jest zbyt oczywista - po prostu zdaniem komisji dyscyplinarnej FIFA ubliżanie Arabom jest nikczemniejsze niż ubliżanie matkom i siostrom. Trudniej przemilczeć zrównanie słownej i fizycznej napaści. Do tej pierwszej dochodzi na boiskach całego świata notorycznie i bez konsekwencji, druga jest bezwarunkowo i surowo karana. Nie jest to pewnie rozwiązanie idealne, ale lepszego nie wymyślono, bo nawet setka sędziów stojąca wzdłuż linii bocznych nie podsłuchałaby wszystkich - a ohydnie wulgarnych wśród nich nie brakuje - pogawędek między piłkarzami. Takie prowokacje to wręcz element gry, choć element wstrętny i godny potępienia.

Dotąd obowiązywała zasada, że jeśli sędzia przeoczył przewinienie zawodnika - np. brutalny faul bez piłki - to winowajca mógł być ukarany, jeśli tylko można mu udowodnić złamanie przepisów. Dowód najczęściej stanowił zapis wideo, dzięki czemu piłkarze zdawali sobie sprawę, że na boisku nie można lać po mordzie rywali rzucających wyzwiskami, tak jak nie można bić chamów spotkanych na ulicy, bo prawo surowiej karze przemoc fizyczną niż werbalną.

FIFA fundamentalne reguły obaliła i teraz pozostały jej rozwiązania wyłącznie złe. Jeśli nakaże wszystkim federacjom - i sama da przykład - rozstrząsać, jakie słowne prowokacje poprzedziły każdy akt agresji boiskowych brutali, nie będzie miała narzędzi, by wydawać sprawiedliwe wyroki. Jeśli natomiast poprzestanie na sankcjach nałożonych na Materazziego, udowodni, że Zidane'a potraktowała specjalnie, bo nawet piłkę kopią równi i równiejsi.

Copyright © Agora SA