Kto broni, a kto oskarża Jürgena Klinsmanna

W Niemczech wrze. Reprezentacja przegrywa, a futbolowe autorytety - jak Franz Beckenbauer - wieszają psy na trenerze Jürgenie Klinsmannie. Do mundialu tylko 93 dni

W poniedziałek w Düsseldorfie rozpoczęły się warsztaty trenerskie dla finalistów mistrzostwa świata. Są Sven Göran Eriksson (Anglia), Carlos Alberto Parreira (Brazylia), Raymond Domenech (Francja) czy Marco Van Basten (Holandia). Czesi, Hiszpanie i Amerykanie nie przysłali nikogo, reszta - asystentów. Klinsmann po sromotnej porażce 1:4 z Włochami wrócił do domu, do Kalifornii, a Niemców reprezentuje jego asystent Joachim Löw. Z Polski pojechali selekcjoner Paweł Janas i kierownik reprezentacji Krzysztof Rola-Wawrzecki.

- To niemożliwe, że nie ma Klinsmanna - złościł się Beckenbauer. - On tu musiał być jako gospodarz! Nie chcę już tego komentować, bo im dłużej o tym myślę, tym bardziej drastyczne określenia przychodzą mi do głowy - kipiał "Cesarz".

Klinsmann igra z działaczami i kibicami od początku pracy z reprezentacją. Najpierw sprowadził z USA trenerów od przygotowania fizycznego, do obserwacji rywali zatrudnił Szwajcarów i dołączył do kadry psychologa sportowego. Później stwierdził, że nie zamierza się przeprowadzać do Niemiec z Kalifornii, a ostatnio chciał nawet, żeby dyrektorem niemieckiego związku piłki nożnej (DFB) został trener reprezentacji hokeja na trawie Bernhard Peters (ostatecznie wybrano Matthiasa Sammera).

Przed meczem z Włochami Klinsmann odsunął od składu doświadczonego obrońcę Christiana Wörnsa - tymczasem czwórka defensorów zagrała fatalnie. Niemcy przegrali 1:4. Nie wygrali żadnego z ostatnich 17 spotkań z klasowym rywalem.

Selekcjonera krytykują prasa, działacze, trenerzy. - Ale to już nie ma sensu - rzucił Beckenbauer. - Nie pamiętam, ile razy z nim rozmawiałem, tłumaczyłem mu, że kilka miesięcy przed mundialem powinien wrócić do Niemiec. Jeśli tego nie rozumie, musi przyzwyczaić się do krytyki.

Selekcjoner krótko odpiera zarzuty: - Mam swój plan i go realizuję. Byłem w Niemczech przez trzy tygodnie, zaraz po inauguracji wiosennej rundy Bundesligi.

Po stronie selekcjonera stoją władze związku i politycy. - W tym momencie nie ma sensu podważać jego metod pracy - twierdzi sekretarz generalny DFB Theo Zwanziger. - Nie zmienia się koni w trakcie przeprawy - dodaje odpowiedzialny za sport minister Wolfgang Schäuble. - Klinsmann ma nasze poparcie mimo wszystkich błędów popełnionych podczas przygotowań.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.