Barcelona - upadek niezwyciężonych

Nie będzie meczów Barcelona - Real Madryt w półfinale Pucharu Króla, nie będzie potrójnej korony dla aktualnego mistrza Hiszpanii, który wygrał w lidze 14 kolejnych meczów. Po czerwonej kartce dla Ronaldinho w 38. min Barca wygrała z Saragossą 2:1, ale odpadła z Pucharu.

Sędzia Rodriguez Santiago to dziś w Katalonii wróg publiczny nr 1. Nikt z 56 tys. ludzi, którzy przybyli w środę na Camp Nou - byli wśród nich Pele i Marco van Basten - nie rozumiał, dlaczego po starciu z Canim i, jak pisze barcelońska prasa, "zwykłym popchnięciu piłkarza Saragossy" wyrzucił z boiska najlepszego gracza świata. Do 38. min mimo przygniatającej przewagi Barcelona nie potrafiła zdobyć gola, a bardzo go potrzebowała, bo pierwszy mecz w Saragossie przegrała 2:4. Tamta niespodziewana porażka była pierwszym niepowodzeniem teamu Franka Rijkaarda od 16 października, kiedy w lidze zremisował wyjazdowy mecz z Deportivo la Coruna (3:3). Od 3,5 miesiąca drużyna z Katalonii wygrywała wszystkie spotkania, bijąc przy okazji rekord Hiszpanii. Po drodze rozbiła Real Madryt 3:0 na Santiago Bernabeu, a po 14 kolejnych zwycięstwach w lidze ma aż 12 pkt przewagi nad Valencią i 13 pkt nad "Królewskimi". W tym czasie zespół Rijkaarda zdobył w Primera Division aż 38 goli, tracąc zaledwie sześć i stał się największą gwiazdą w światowym futbolu. Gra skutecznie i porywająco, a jego gwiazdy Ronaldinho, Eto'o i Messi na koniec 2005 roku zostały obsypane wszystkimi możliwymi wyróżnieniami. Nic dziwnego, że fanom Barcelony zamarzyła się w tym sezonie potrójna korona - coś, czego klub z Katalonii nie osiągnął jeszcze nigdy, nawet w czasach "Dream Teamu" Johana Cruyffa. Dlatego pyrrusowe zwycięstwo nad Saragossą jest tak bolesne. Barca odpadła z Pucharu Króla, który zdobywała 24 razy, a przecież w półfinale czekał na nią Real Madryt, byłaby okazja znów upokorzyć największego rywala, zarabiając przy tym jeszcze więcej i zdobywając podziw jeszcze większy.

Komentując porażkę Barcy w Pucharze Króla, dziennik "As" pisze o pokątnych uśmiechach u rywala z Santiago Bernabeu. Oficjalnie w imieniu Realu wypowiedział się trener Lopez Caro, który stwierdzi, że Saragossa dokonała rzeczy niezwykłej eliminując jeden z najsilniejszych zespołów świata. "Marca" daje tytuł "Upadek niezwyciężonych", oddając jednak Barcelonie, że nawet w dziesiątkę potrafiła utrzymać inicjatywę i posiadanie piłki na poziomie 70 proc.!

W Katalonii lament i skargi na arbitra. - Teraz to już chyba nikt nie powie, że sędziowie nam sprzyjają - powiedział rozżalony kapitan Carles Puyol. Tylko Rijkaard powstrzymał się od krytyki sędziego, mówiąc, że byłoby to zbyt łatwe wytłumaczenie porażki.

"Eto'o wracaj" - takie głosy pojawiły się w Katalonii. Tyle że Kamerun awansował do ćwierćfinału Pucharu Narodów Afryki i najlepszy strzelec ligi hiszpańskiej (18 goli) na razie zostaje na turnieju w Egipcie. Tymczasem Barca szykuje się do wyrównania rekordu wszech czasów w Primera Division - 15 kolejnych zwycięstw. W niedzielę na Camp Nou podejmuje Atletico Madryt - ostatni zespół, któremu udało się wygrać na tym stadionie (w ubiegłym sezonie), i jedyny, który ją pokonał w tych rozgrywkach - 2:1 w Madrycie. Barca stanie przed szansą wyrównania osiągnięcia Realu Madryt (z Di Stefano, Puskasem i Gento) z sezonu 1960/61 bez Ronaldinho, Eto'o i prawdopodobnie Deco, który w meczu z Saragossą dostał żółtą kartkę. Czy opinie o najsilniejszej na świecie ławce rezerwowych się potwierdzą?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.