Adam Romański: Tydzień w NBA

To mieli być najwięksi faworyci sezonu NBA. Trzy dni przed końcem rundy zasadniczej Los Angeles Lakers znów są w ścisłej czołówce, a Portland Trail Blazers - coraz niżej. Najprawdopodobniej spotkają się już w pierwszej rundzie play off.

Adam Romański: Tydzień w NBA

To mieli być najwięksi faworyci sezonu NBA. Trzy dni przed końcem rundy zasadniczej Los Angeles Lakers znów są w ścisłej czołówce, a Portland Trail Blazers - coraz niżej. Najprawdopodobniej spotkają się już w pierwszej rundzie play off.

Lakers i Blazers stoczyły rok temu pasjonującą walkę w finale Konferencji Zachodniej, zakończoną po siedmiu meczach. W dramatycznym spotkaniu nr 7 jeszcze w czwartej kwarcie zespół z Portland prowadził 15 pkt., a jednak przegrał. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że finał z Indiana Pacers był już dla LA Lakers tylko spacerkiem po tym, co działo się w półfinale.

Oba zespoły nic nie straciły ze swojej siły w tym sezonie, a nawet się wzmocniły. W Lakers liczono na coraz lepszą formę dopiero wkraczających w najlepszy koszykarski wiek Shaquille'a O'Neala i Kobe Bryanta oraz spokój po odejściu wiecznie narzekającego Glena Rice'a. Także trener Phil Jackson zapowiadał, że prawdziwe efekty jego pracy przyjdą dopiero w drugim roku. Z kolei Blazers pozyskali Dale'a Davisa, Roda Stricklanda i Shawna Kempa, nie tracąc nikogo ze swoich licznych asów.

Jednak z początku oba zespoły miały wiele kłopotów. Z dorosłości gwiazd Lakers wynikło tyle, że O'Neal i Bryant zaczęli kłócić się między sobą - niczym dzieci w piaskownicy - kto jest ważniejszy. Na dodatek sprowadzony jako trzecia siła do zespołu niesforny skrzydłowy Isaiah Rider okazał się kompletnie nieudanym zakupem. Nadal sprawia kłopoty - został odsunięty na pięć meczów za niepodporządkowanie się rygorom programu antynarkotykowego - a na dodatek przestał nawet grać dobrze. Właściwie w ogóle, bo w wielu meczach trener Jackson nie wpuścił go na boisko nawet na minutę. W tej sytuacji i przy częstych kontuzjach O'Neala i Bryanta Lakers spadali nawet na szóste miejsce w tabeli Zachodu.

W Portland tymczasem zamiast zespołu gwiazd powstała ekipa niecierpiących się nawzajem gwiazdeczek. Jeden z nielicznych graczy lubiących swoją rolę w zespole i zawsze grających ambitnie skrzydłowy Bonzi Wells na domiar złego odniósł kontuzję, która wyklucza go z gry także w play off. Najlepszy potencjalnie koszykarz Rasheed Wallace średnio w co drugim meczu zbiera co najmniej jeden faul techniczny, bez przerwy dyskutując z sędziami. Na dodatek Kemp - zarabiający od zeszłego sezonu prawie 20 mln dol. rocznie (jeszcze przez trzy lata) - wyjawił, że jest uzależniony od kokainy i udał się na długotrwałe leczenie.

Na boisku, zamiast grać o zwycięstwo, koszykarze Blazers przede wszystkim starali się udowodnić, że są lepsi od swoich partnerów z zespołu, a także mądrzejsi od trenera Mike'a Dunleavy'ego. Syn szkoleniowca Blazers - Mike Dunleavy jr - jest już gwiazdą koszykówki akademickiej w zespole Duke i podczas niedawnego Final Four NCAA często odpowiadał na pytania o ojca. - Ma on szalenie niewdzięczną rolę. Zamiast układać zespół, musi zmagać się z tak zwanymi silnymi osobowościami albo ciężko pracować, żeby zmobilizować do gry faceta zarabiającego 80 mln dolarów za wychodzenie na boisko - dziwił się Dunleavy junior, na pewno wyrażając po części poglądy swojego ojca.

W ostatnich dniach sezonu zasadniczego (kończy się w środę, a już od soboty rozpoczyna się play off 2001) oba zespoły podryfowały jednak w przeciwne końce tabeli Zachodu. Spotkały się w niedzielę, co miało być dla telewidzów amerykańskiej stacji NBC godnym pożegnaniem z sezonem zasadniczym. Mecz wygrali Lakers 105:100 - z Shaquille'em i Kobe w dobrej formie - co potwierdziło raz jeszcze, że najlepiej, gdy obaj ci gracze współpracują ze sobą. O'Neal zdobył 33 pkt. i zebrał 18 piłek, a Bryant miał 25 pkt. i siedem asyst. Lakers znakomicie zagrali w końcówce, bo jeszcze minutę przed końcem przegrywali. W ostatnich akcjach nie pozwolili jednak rywalom nawet na oddanie rzutu, nie mówiąc o celnym.

Co ważniejsze, dzięki tej wygranej Lakers zapewnili sobie lepszy bilans od Sacramento Kings i drugie miejsce w Konferencji Zachodniej. Muszą tylko wygrać w ostatnim meczu sezonu ze słabymi ostatnio Denver Nuggets. Zagrają w pierwszej rundzie play off z siódmym zespołem, którym - dzięki tej porażce - będą... Blazers. To mogą być znów wielkie spotkania. I wcale nie jest powiedziane, że mistrzowie NBA będą mieli łatwą drogę do zwycięstwa.

Kings mogli i tak być lepsi od Lakers, ale zmarnowali szansę, przegrywając z Phoenix Suns 86:88. To też był mecz, którego powtórki można się spodziewać w pierwszej rundzie play off. Znakomicie zagrali liderzy Suns Jason Kidd (20 pkt. i 14 asyst) oraz Shawn Marion (16 pkt. i 19 zbiórek). Najlepszy koszykarz Kings Chris Webber tym razem zdobył 22 punkty, ale ani razu nie trafił do kosza w czwartej kwarcie.

Niedźwiedziom na do widzenia

Także w niedzielę swój ostatni mecz NBA w Vancouver rozegrał zespół Grizzlies. "Niedźwiedzie" po sześciu latach pobytu w tym mieście od nowego sezonu najprawdopodobniej przeniosą się do Memphis w stanie Tennessee, choć istnieje jeszcze niewielka szansa na pozostanie klubu w zachodniej Kanadzie. Grizzlies zakończyli jednak najpewniej karierę w Vancouver w typowy dla siebie sposób - marnotrawiąc 17 pkt. przewagi i przegrywając 95:100 z Houston Rockets.

Podczas meczu żaden z działaczy klubu oficjalnie nie żegnał się z Kanadą, ale kibice wiedzieli, że już nie zobaczą w akcji swojego zespołu. Mówiło o tym wiele transparentów na widowni. Na wielkim ekranie podczas meczu przypominano najważniejsze wydarzenia z historii klubu. Po meczu do widzów przemówił najlepszy koszykarz w historii klubu Shareef Abdur-Rahim.

Grizzlies zakończyli swój pobyt w Vancouver z bilansem zwycięstw i porażek we własnej hali 66-220 (30 proc.), który jest najgorszym wynikiem uzyskanym w historii NBA przez jakikolwiek z 65 klubów, które przewinęły się przez tę ligę podczas 55 lat istnienia. Tak samo najgorszy będzie ich ogólny bilans (w tej chwili 100-358) bez względu na wyniki ostatnich dwóch meczów na wyjeździe. Mimo to jeden z kibiców żegnał Grizzlies w hali GM Place transparentem: "Lepsze 100 wygranych niż żadna".

Wyniki sobotnich spotkań:

Atlanta Hawks - Detroit Pistons 124:129 (po dogrywce), Milwaukee Bucks - Toronto Raptors 112:86, San Antonio Spurs - Denver Nuggets 111:95, Vancouver Grizzlies - Houston Rockets 95:100, Golden State Warriors - Los Angeles Clippers 94:106.

Wyniki niedzielne:

Washington Wizards - Cleveland Cavaliers 98:106, Miami Heat - Orlando Magic 73:90, Chicago Bulls - Indiana Pacers 86:93, Minnesota Timberwolves - Utah Jazz 107:100, Los Angeles Lakers - Portland Trail Blazers 105:100, Boston Celtics - New Jersey Nets 95:88, Philadelphia 76ers - New York Knicks 89:82, Detroit Pistons - Charlotte Hornets 90:99, Seattle SuperSonics - Dallas Mavericks 99:107 (po dogr.), Phoenix Suns - Sacramento Kings 88:86.

Konferencja Wschodnia

Philadelphia 76ers 55-25

Milwaukee Bucks 51-29

Miami Heat 48-32

New York Knicks 47-33

Toronto Raptors 45-35

Charlotte Hornets 44-36

Orlando Magic 43-37

Indiana Pacers 40-40

Boston Celtics 36-45

Detroit Pistons 32-48

Cleveland Cavaliers 29-51

New Jersey Nets 26-55

Atlanta Hawks 24-56

Washington Wizards 19-61

Chicago Bulls 13-67

Konferencja Zachodnia

San Antonio Spurs 57-23

Los Angeles Lakers 55-26

Sacramento Kings 54-26

Utah Jazz 52-28

Dallas Mavericks 51-29

Phoenix Suns 50-30

Portland Trail Blazers 50-31

Minnesota Timberwolves 47-33

Houston Rockets 44-37

Seattle SuperSonics 43-38

Denver Nuggets 39-41

Los Angeles Clippers 30-50

Vancouver Grizzlies 22-58

Golden State Warriors 17-63

Najdłuższa aktualna seria zwycięstw:

LA Lakers 7, Indiana 7, Milwaukee 3, Phoenix 3.

Najdłuższa aktualna seria porażek:

Golden State 11, New Jersey 5, Vancouver 5.

Najlepsi w ostatnich dziesięciu meczach:

Indiana 8-2, San Antonio 8-2, LA Lakers 8-2.

Najgorsi w ostatnich dziesięciu meczach:

Golden State 0-10, Chicago 1-9, Vancouver 2-8, Washington 2-8.

Liderzy

Punkty

31,1 - Allen Iverson (Philadelphia)

29,9 - Jerry Stackhouse (Detroit)

28,6 - Shaquille O'Neal (LA Lakers)

28,6 - Kobe Bryant (LA Lakers)

27,6 - Vince Carter (Toronto)

27,6 - Chris Webber (Sacramento)

27,1 - Tracy McGrady (Orlando)

Zbiórki

13,6 - Dikembe Mutombo (Philadelphia)

13,0 - Ben Wallace (Detroit)

12,7 - Shaquille O'Neal (LA Lakers)

Asysty

9,9 - Jason Kidd (Phoenix)

8,8 - John Stockton (Utah)

8,5 - Nick Van Exel (Denver)

Bloki

3,74 - Theo Ratliff (Atlanta)

2,81 - Shawn Bradley (Dallas)

2,80 - Jermaine O'Neal (Indiana)

Przechwyty

2,51 - Allen Iverson (Philadelphia)

2,36 - Mookie Blaylock (Golden State)

2,24 - Doug Christie (Sacramento)

Straty

4,01 - Jerry Stackhouse (Detroit)

3,71 - Antoine Walker (Boston)

3,71 - Jason Kidd (Phoenix)

Rzuty z gry

57,2 proc. - Shaquille O'Neal (LA Lakers)

53,3 - Bonzi Wells (Portland)

52,4 - Marcus Camby (New York)

Rzuty za trzy

47,6 proc. - Brent Barry (Seattle)

46,2 - John Stockton (Utah)

45,9 - Danny Ferry (San Antonio)

Rzuty wolne

92,8 proc. - Reggie Miller (Indiana)

91,0 - Allan Houston (New York)

89,5 - Doug Christie (Sacramento)

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.