El. MŚ 2018. Czarnogóra - Polska. Z jednym napastnikiem jak w Bukareszcie, z Mączyńskim za Krychowiaka

Fabiański - Piszczek, Glik, Pazdan, Jędrzejczyk - Błaszczykowski, Zieliński, Mączyński, Linetty, Grosicki - Lewandowski. Taką jedenastkę Polski w Czarnogórze podpowiada logika i to co się działo na zgrupowaniu. Jeśli jednak Polacy mieliby zagrać dwójką napastników, to prędzej z Arkadiuszem Milikiem niż Łukaszem Teodorczykiem

"Zacząć wreszcie grać na wyjeździe tak dobrze, jak na Stadionie Narodowym". Taki był cel, gdy reprezentacja jechała jesienią 2016 do Bukaresztu. Powiedział to wtedy głośno Robert Lewandowski. Że najwyższy czas coś zmienić w meczach wyjazdowymi, bo za łatwo wymykają się w nich punkty. Skończyło się to efektownym 3:0, najcenniejszym wyjazdowym zwycięstwem Polski od 10 lat. I teraz celem jest, by na wyjeździe w Podgoricy zagrać jak na wyjeździe w Rumunii. Czyli z rozmachem, skutecznie, bez reagowania na zaczepki. I znów z jednym napastnikiem? Wiele na to wskazuje.

4-4-2 ma sens tylko z Milikiem

Tym razem sztab kadry wyjątkowo pilnował swoich tajemnic, ale byłoby zaskakujące, gdyby drużyna wróciła jednak do ustawienia z dwoma napastnikami. Arkadiusz Milik po kontuzji jeszcze potrzebuje czasu, by móc znów napracować się w meczu dla drużyny tak, jak to robi, gdy jest w swojej normalnej dyspozycji, i gdy Adam Nawałka cmoka z podziwem nad jego "lokomocją" (lokomocja to jak wiadomo jedno z ulubionych słów selekcjonera, właściwie hasłem tej kadry mogłoby być równie dobrze "Łączy nas lokomocja"). A ostatnie mecze kadry pokazały, że gra dwójką napastników ma tak naprawdę sens tylko wówczas, gdy ta dwójka to Milik-Lewandowski.

Teodorczyk, znakomity jako rezerwowy

Gra w ataku się od samego dokładania napastników nie poprawia, 4-4-2 jest bardzo trudnym ustawieniem w ofensywie, wymaga pary napastników którzy świetnie się rozumieją i uzupełniają. Łukasz Teodorczyk takiego zrozumienia z Lewandowskim nie miał, gdy wybiegł w podstawowym składzie przeciw Armenii. Był natomiast znakomity jako rezerwowy w Bukareszcie, wprowadzony z konkretnymi zadaniami przy prowadzeniu Polaków. Podobnie było w poprzednich eliminacjach z Sebastianem Milą. Jako rezerwowy był nieoceniony, a jako piłkarz podstawowego składu nie dawał aż tyle.

Powrót Mączyńskiego. Jak pomocnicy podzielą się obowiązkami?

Po dobrych wspomnieniach z 4-5-1 w Bukareszcie, w sytuacji gdy Milik jeszcze pracuje nad powrotem do kadry, zapał do kolejnych zmian w ataku osłabiła jeszcze kontuzja Grzegorza Krychowiaka. Wypadł jedyny piłkarz który rozegrał u Nawałki każdą minutę meczów o punkty i trzeba się było skupić na zrobieniu najrozsądniejszej korekty w pomocy. Od początku zanosiło się na to, że miejsce Krychowiaka zajmie Krzysztof Mączyński. Debiutujący w podstawowym składzie w obecnych eliminacjach, ale sprawdzony w tej roli w poprzednich. Mączyński ze wszystkich kandydatów do zastąpienia Krychowiaka daje kadrze najwięcej spokoju: ani się rywala nie przestraszy, ani przeszarżuje z chęcią pokazania, że się nie boi. Inna sprawa, że zawsze grał u boku Krychowiaka. To najciekawsze przedmeczowe pytanie, jeśli chodzi o grę pomocników: jak trójka Mączyński, Karol Linetty i Piotr Zieliński podzieli się na nowo obowiązkami i jak ten podział będzie egzekwować na boisku.

Grosicki, piłkarz na ważne momenty

Jeśli chodzi o boki pomocy, żadnych wątpliwości nie było. 3:0 w Bukareszcie to był pokaz współpracy ofensywnych piłkarzy i potwierdzenie, że przy braku w składzie Arkadiusza Milika jeszcze ważniejszy dla kadry staje się Kamil Grosicki. To jego przyspieszenie bywa kluczowe dla odciągnięcia obrońców rywali od Roberta Lewandowskiego. Grosicki w poprzednich eliminacjach częściej wbiegał w pole karne niż Lewandowski. A potem w Euro 2016 i eliminacjach mundialu po przejściowych problemach - nie zagrał w pierwszym meczu ME i w pierwszym eliminacji z powodu kontuzji - był piłkarzem na bardzo ważne momenty. On asystował przy golu w 1/8 finału Euro ze Szwajcarią, przy golu w ćwierćfinale z Portugalią, przy pierwszym golu strzelonym Danii, on wreszcie zaczął strzelanie w Bukareszcie.

"Kuba trzyma, ja ryzykuję"

To jego pierwsze zgrupowanie po zmianie klubu, Grosicki wciąż czeka w Hull na gola lub asystę, słyszy od trenera Marco Silvy żeby nie tracił cierpliwości, nadal wrzucał piłkę w pełnym biegu najszybciej jak się da i skupił się na tym, żeby to podanie było jak najdokładniejsze. Ale pomocnik Hull mówił na zgrupowaniu, że bardzo chciałby sobie poprawić humor asystą lub golem w kadrze i wzmocnić się w ten sposób przed powrotem do klubu i dwoma bardzo ważnymi meczami w walce o utrzymanie, z West Ham i Middlesbrough. - Ja jestem piłkarzem, który ryzykuje. Może mi kilka razy nie wyjść i wtedy kibice się irytują. Ale mam próbować dalej, bo potem mi ten raz wyjdzie i noszą mnie na rękach - mówił Sport.pl Grosicki. - Kuba Błaszczykowski po drugiej stronie pomocy gra inaczej. Kuba gra kulturalnie. On ma bardziej przytrzymać, a ja bardziej szarpnąć - tłumaczył Grosicki.

W obronie bez zmian

W obronie zmian nie będzie, choć trener Nawałka rzucił na początku zgrupowania, że nawet jeśli chodzi o obsadę bramki, wszystko cały czas jest sprawą otwartą. Zagrać ma Łukasz Fabiański, a przed sobą będzie miał tę samą czwórkę obrońców co w Bukareszcie. Łukasz Piszczek i Kamil Glik są w środku bardzo udanego sezonu w klubach, obaj pewni i skuteczni pod bramką rywali. To jest też dla nich sezon bardzo forsowny, ale dni na zgrupowaniu było dość, żeby odpowiednio wypoczęli. Michał Pazdan, tworzący z Glikiem parę środkowych obrońców, mobilizuje się na mecze kadry szczególnie. Podobnie zresztą jak Artur Jędrzejczyk, który musi zagrać lepiej niż w ostatnim czasie w lidze.

- Presja na nas rośnie. Takie zwycięstwa jak z Armenią, wymęczone, nikogo już nie cieszą. Dano nam to odczuć - mówi Grosicki. Ale akurat meczu w Czarnogórze to nie dotyczy. Ucieszy każde zwycięstwo, choćby nie wiadomo jak wymęczone.

Więcej o:
Copyright © Agora SA