Ronaldo oskarżył Katalończyków o stosowanie "brzydkich negocjacyjnych sztuczek" i złamanie obietnic, co miało doprowadzić do jego odejścia z klubu w 1997 r.
Napastnik strzelił w swoim debiutanckim sezonie na Camp Nou 47 goli we wszystkich rozgrywkach, ale został sprzedany do Interu już po 12 miesiącach. Późniejszy mistrz świata i zdobywca tytułu Piłkarza Roku twierdzi, że tak naprawdę nie chciał odchodzić z Barcy.
Brazylijczyk miał zostać w klubie, umowa była już gotowa do podpisania, ale został sprzedany temu, kto zaoferował najwięcej. Ronaldo opowiada dzisiaj o sprawie, ponieważ Barcelona wciąż nie zaoferowała nowego kontraktu Lionelowi Messiemu i cała rzecz robi się coraz dziwniejsza.
- To było wspaniałe doświadczenie, ale nie mogłem zostać, chociaż to nie była moja wina - tłumaczy. - Tydzień po dogadaniu, prawnik i prezydent Barcelony stwierdzili, że kontrakt jest absurdalny i że jeśli ktoś zapłaci 29 mln euro, ile wynosiła klauzula mojego wykupu wykupu, to zaakceptują taką ofertę.
- Nawet dzisiaj Barcelona stosuje takie ciemne sztuczki w negocjacjach. Zachowują się inaczej, niż mówią. Jak w przypadku Neymara. Moim zdaniem, nie wiadomo, co tam się wydarzyło. Mają tam wiele poważnych problemów i ktoś w końcu sporo za to zapłaci - ostrzega Brazylijczyk.
Według informacji hiszpańskich mediów szatnia Barcelony straciła zaufanie do Luisa Enrique po blamażu w Lidze Mistrzów. Dziennikarze już podają nazwiska potencjalnych następców trenera "Dumy Katalonii". >>>
Na szczęście istnieje duży dystans między nami a mediami. Nie słucham tego, co pojawia się w prasie i telewizji. Nie zbliżam się do telewizora czy radia na odległość bliższą niż dziesięć metrów, i to nawet kiedy jestem pijany - komentuje krytykowany trener. >>>