Puchar Świata w Wiśle. Stoch, Żyła i Kot znów głodni skakania

W piątek w Wiśle kwalifikacje do sobotniego konkursu Pucharu Świata. Reprezentantom Polski z Kamilem Stochem, Piotrem Żyłą i Maciejem Kotem na czele tego dnia minie tydzień od ostatnich skoków, jakie oddali. Po kończących Turniej Czterech Skoczni zawodach w Bischofshofen Stefan Horngacher postanowił znów wyzwolić w swych podopiecznych głód skakania. Treningi od godz. 16, kwalifikacje od 18, relacje na żywo w Sport.pl

Obserwuj @LukaszJachimiak

- Nie możemy rozmawiać z mediami w czasie wolnym - poinformował Piotr Żyła, odpowiadając na prośbę Sport.pl o rozmowę zapowiadającą weekend w jego Wiśle. Drugi skoczek 65. Turnieju Czterech Skoczni jako gospodarz zawodów na skoczni imienia Adama Małysza kolegów z kadry będzie witał dopiero w czwartkowy wieczór. W sobotę zwycięzcy TCS rozjechali się z Bischofshofen do domów, weekend spędzili z rodzinami, a od poniedziałku trenowali, ale albo indywidualnie, albo w niewielkich grupkach i wyłącznie poza skoczniami.

- Po Turnieju Czterech Skoczni zawodnicy dostali czas na regenerację, odpoczynek i trening w domu oraz na sali gimnastycznej. Trener nie przewidział teraz czasu dla mediów, bo to moment, żeby się na nowo zmobilizować i już zacząć przygotowania do mistrzostw świata - tłumaczy Alicja Kosman, rzecznik kadry.

Horngacher w kierunku drugiej największej imprezy tego sezonu patrzył już zaraz po zawodach w Bischofshofen. - Nie możemy teraz odpuścić, nie spoczniemy na laurach, sezon się jeszcze nie skończył - zapowiadał pod skocznią Paula Ausserleitnera, gdzie Kamil Stoch był dekorowany jako zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni, Żyła skończył imprezę na drugim, a Maciej Kot - na czwartym miejscu.

Pytany o dwa polskie weekendy Pucharu Świata, w Wiśle i zaraz po niej w Zakopanem, austriacki trener odpowiadał: - Będzie wielkie zainteresowanie, ale nie boję się tego, bo wydaje mi się, że chłopcy nauczyli się, że trzeba bardzo mocno stąpać po ziemi.

Więcej obaw wyrażał Adam Małysz. - Powiem szczerze, już się boimy - mówił dawny mistrz, a obecnie dyrektor PZN ds. skoków i kombinacji norweskiej. Ale też od razu dodawał: - Przygotowujemy się od jakiegoś czasu do tego, żeby zawodników od wielkiego szału odciągnąć.

Jak widać, sztab zapanował nad wszystkim, nad czym mógł zapanować. - Każdy dostał indywidualną rozpiskę od trenera, a na siłowniach spotykały się grupy - w Zakopanem ta z Zakopanego i okolic, a ta beskidzka u siebie. Generalnie zawodnicy byli w domach, odpoczęli, bo to było im najbardziej potrzebne. Natomiast na zawodach będzie już normalnie, skoczkowie będą dostępni dla mediów - mówi Kosman.

- Bardzo mi się podoba, że po Bischofshofen trener poprosił, żeby się chłopcy wyciszyli. Gdyby się teraz udzielali na prawo i na lewo, to przecież kłóciłoby się z tym, że mają się zregenerować - mówi Rafał Kot, ojciec Macieja, były fizjoterapeuta kadry. - Zainteresowanie skokami jest znów w kraju tak wielkie, że w końcu nic innego by zawodnicy nie robili, tylko rozmawialiby z mediami. A tak potrenowali indywidualnie i w małych grupach, no i omijali skocznie, żeby złapać trochę świeżości - dodaje. - Skakać naprawdę nie było potrzeby, a dzięki tygodniowej przerwie zawodnicy znów poczują głód, czego po Turnieju Czterech Skoczni na pewno już nie było. Widać, że ta ekipa ma pomysł i z nim idzie po następne sukcesy - kończy Kot.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.