Justyna Kowalczyk: Dziewczyny wypunktowały mnie idealnie. Wiem nad czym muszę pracować. Zwinęliśmy się z Lillehammer bardzo szybko, jedziemy w Alpy, w najbliższą niedzielę następny start, już poza Pucharem Świata. Teraz już przede mną tylko biegi klasykiem i będę się starała w nich poprawiać to co w Kuusamo i w Lillehammer nie wyszło mi tak jak chciałam.
W niedzielę zaczęłam mocno, bo taka była taktyka. Po pierwszych czterech kilometrach kończy się długi podbieg, tam już miałam tuż przed sobą grupę którą goniłam, tam Theresa Stadlober była już za mną. Ale niestety nie wytrzymałam zjazdu. Chyba po prostu przesadziłam z tempem na podbiegu i moje nogi nie utrzymały tego zjazdu. Theresa mi odjechała, dołączyła do tej większej grupy przed nami a ja zostałam tak w zawieszeniu między grupami, pracowałam sama. Byłoby mi łatwiej w grupie, bardzo chciałam dołączyć ale nie byłam w stanie przyjąć na zjeździe takiej pozycji jak należy. Za drugim podejściem już zjeżdżałam tam za Astrid Jacobsen i wyszło dobrze. Ale ten moment kryzysowy między czwartym a szóstym kilometrem dużo mnie kosztował. Na szczęście udało się przełamać.
Jest dzisiaj jakieś dziesięć dziewczyn które świetnie biegają klasykiem, jest cała grupa świetnych łyżwiarek. Ja się muszę starać, żeby biegać na poziomie tej dziesiątki. W łyżwie konkurencja jest coraz mocniejsza, idzie młode pokolenie, świetne technicznie. Ja się już dawno pogodziłam z tym, że mój czas w biegach dowolnych minął. Nie chce mi się walczyć z piszczelami, tracić sekundy przez ból, który marnuje pracę włożoną w trenowanie wydolności.
Ja musiałam zostać źle zrozumiana, bo za dobrze znam swoją słabość w stylu dowolnym, żeby liczyć na miejsce w szóstce całego wyścigu. Chodziło o miejsce w szóstce na ostatnim etapie, licząc czas netto. To też się nie udało. Wyszło dziewiąte miejsce, znowu, jak w Kuusamo. Ani dobre ani złe. Bieg pościgowy ma swoją specyfikę, trochę czasu traci się na różne manewry, to muszę wziąć pod uwagę. Tak generalnie, to moje odczucia są lepsze niż to miejsce. Potrafiłam się lepiej zmusić do wysiłku niż w Kuusamo, lepiej rozłożyłam siły. Ale nadal przede mną bardzo dużo roboty. I dużo czasu. Do mistrzostw świata i mojego biegu na 10 km klasykiem zostały trzy miesiące. Szmat czasu. Mam dużo zapału do pracy nad tym, co jeszcze nie gra. Wszystko podporządkowałam temu jednemu biegowi w Lahti. Ja wiem, że kibice chcieliby żeby było jak kiedyś, walka o podium co tydzień. Ale nie będzie.
W niedzielę już było całkiem przyjemnie. Biegłam z dalekim numerem, mocno mi dopingowali, docenili bieg, podtrzymywali na duchu. Było miło.
Moje próby będą bardzo mocne, uwierzcie. To jest dziś najlepsze rozwiązanie, jestem tego pewna i cieszę się już na te tygodnie. Mój styl łyżwowy jaki jest każdy widzi. Po co miałabym jeździć na Puchary Świata, skoro w nich będzie teraz właśnie głównie styl łyżwowy? Punktów z tego nie będzie, zdrowie mogę stracić, nie ma sensu. Mocnych rywalek mi nie zabraknie, na początku stycznia jadę do Skandynawii na Scandic Cup, tam się spotkam z połową Norweżek które biegły w Lillehammer. Dobrze biegły. Jadę teraz do Santa Cateriny na zgrupowanie, we Włoszech mam też najbliższy start. Potem się przenosimy do Szwajcarii, znów na start i zgrupowanie, potem powrót do domu na święta. A po świętach na Słowację i do Lahti.
Tak. Chyba że się potwierdzą pogłoski, że PŚ w La Clusaz w połowie grudnia zostanie z powodu problemów ze śniegiem przeniesiony do Szczyrbskiego Plesa albo Davos i zmieniony na styl klasyczny. Wtedy tam wystartuję. A jeśli nic się nie zmieni to wracam w Pjongczang, potem biegnę w Otepaeae a po biegach w Estonii są już mistrzostwa świata.
Jeśli chodzi o Puchar Świata to dziś Heidi Weng jest główną faworytką. Krista Parmakoski raczej nie wygra z nią w Tour de Ski w taki sposób, żeby zapracować na Kryształową Kulę. Widzę też, że się pomyliłam w Kuusamo co do Marit Bjoergen, jednak to nie jest możliwe, żeby zdobyła Kulę, nie startując w Tour de Ski. Heidi nawet jeśli nie będzie dalej wygrywać w takim stylu, to będzie wysoko, nie straci wielu punktów. Ciesz się z powrotu zimy! Wracają piękne sportsmenki! [ZDJĘCIA]