Do incydentu doszło niespełna pięć minut przed końcem pierwszej kwarty meczu Philadelphia 76ers - Oklahoma City Thunder. Westbrook dynamicznie wszedł pod obręcz, umieścił piłkę w koszu i był przy tym faulowany. Gdy wylądował za linią końcową, wymownie patrząc na fanów Sixers, zakrzyknął.
Siedzący w drugim rzędzie kibic w koszulce Allena Iversona wstał, pokazał Westbrookowi dwa środkowe palce i krzyknął: "P... się".
Zdziwiony koszykarz zwrócił się w kierunku arbitra i z wymowną miną spytał: - Jemu tak wolno?
Po meczu okazało się, że ochrona wyprowadziła kibica z hali tuż po incydencie.
- Szaleństwo, prawda? - mówił Westbrook po meczu. - Nie zareagowałem, bo gdy ostatnio odpowiedziałem na zaczepkę, kosztowało mnie to 25 tys. dolarów. Kibicowi nic nie będzie. Im wolno powiedzieć wszystko w kierunku koszykarzy i robią, co im się podoba. Moim zadaniem jest gra w koszykówkę i tylko tym się zajmuję - powiedział po meczu Westbrook.
Tuż po incydencie Westbrooka uspokajał środkowy Thunder Steven Adams. - Powiedziałem mu, żeby nic nie robił. Nie chciałem, żeby potem sędzia go wyrzucił z hali. Prosiłem, by się uspokoił i tak zrobił. Nikogo nie - tłumaczył.
- Chodzi o szacunek. Nie myśl, że jesteś niewiadomo jakim twardzielem, bo w żaden sposób nie możemy zareagować. Nie róbcie tego - zwrócił się w kierunku kibiców Nowozelandczyk.
Westbrook rzucił w meczu 32 punkty, miał 12 zbiórek i 9 asyst i poprowadził Thunder do zwycięstwa 103:97 z 76ers.
LeBron James odebrał mistrzowski pierścień. Nie potrafił powstrzymać łez [GALERIA]