Nie chciało go Sassuolo, jest liderem Ligue 1. Mario Balotelli zastępuje Zlatana Ibrahimovicia

Latem mówiło się, że przejdzie do Chievo, Sionu lub Sassuolo. Ale Sassuolo odrzuciło jego ofertę i ostatecznie Mario Balotelli trafił za darmo do Nice. Efekt? Wielki powrót do formy i walka o mistrzostwo Francji.

Bramki w debiutach to dla niego nic niezwykłego. W taki sposób witał się z kibicami w Interze Mediolan, Manchesterze City oraz Milanie. Więc gdy dwukrotnie pokonał bramkarza Marsylii (3-2) mówiono: spokojnie, niech strzeli gole w kilku meczach. I Balotelli się nie zatrzymał. Dorzucił dwa trafienia z AS Monaco (4-0!) oraz po jednym z Lorient i Nantes w Lidze Europy z Krasnodarem. Jak na razie nie pokonał jedynie bramkarzy Schalke (0-1) i Lyonu (2-0, nie strzelił karnego).

Ciężkie przygotowania

Balotelli notuje świetny początek mimo nie najlepszych przygotowań do sezonu. Do Nicei trafił w ostatnim dniu okna transferowego (31 sierpnia) po burzliwym lecie. Juergen Klopp nie chciał go w Liverpoolu i kazał mu trenować z rezerwami. Tak bardzo chciał pozbyć się Balotellego, że Nicea pozyskała go za darmo. Inne kluby - jak Sassuolo - wcale nie chciały byłego reprezentanta Włoch.

I trudno było im się dziwić. Nie najlepsza reputacja, w dodatku częste problemy z kontuzjami i słaba gra sprawiły, że chętni wcale nie ustawiali się w kolejce. Powrót do Milanu okazał się niewypałem. Po niezłym początku doznał kontuzji na ponad trzy miesiące. W drugiej połowie sezonu grał ogony, czasem wchodził na minutę, trzy. Bilans? 23 mecze, 3 gole, 1 asysta. Nawet żółtych kartek (6) uzbierał więcej niż bramek.

Lider z Niceą

W Nicei jednak się odblokował. Sześć goli w pięciu meczach to najlepsze wejście w Ligue 1 od czasu Zlatana Ibrahimovicia (strzelił jednego gola więcej) i lepszy od Radamela Falcao w Monaco czy Edinsona Cavaniego w PSG.

Za to Nice to po jedenastu spotkaniach jedyna niepokonana drużyna w lidze, ze szczelną obroną (osiem goli straconych) i aż sześcioma punktami przewagi nad faworyzowanymi Paris Saint-Germain i AS Monaco. Niektórzy mówią już o "francuskim Leicester", ale Nice startuje z zupełnie innej pozycji. W poprzednim sezonie do drugiego miejsca i gry w Lidze Mistrzów zabrakło temu klubowi zaledwie trzech punktów. A wraz z uznanym trenerem Lucianem Favre'm przyszli Dante czy Younes Belhanda.

Śladem Ben Arfy

Kilka miesięcy temu największą gwiazdą zespołu był Hatem Ben Arfa. Można powiedzieć, że to jego śladami idzie Balotelli: po upadku odbudowuje się w Nicei. Ben Arfa to talent czystej wody, ma wyjątkowe umiejętności techniczne - czego dowodem 17 goli i 6 asyst w poprzednim sezonie - dzięki którym zapracował do Paris Saint-Germain. Ale tam nie zawsze łapie się do kadry meczowej. Powód? Jego kolejna cecha charakterystyczna, czyli lenistwo. Trener Unai Emery nie zamierza mu odpuszczać, zwłaszcza że w internecie są dostępne filmiki jak "przykłada" się do treningów. Dopiero ostatnio zaczął traktować je w pełni poważnie.

 

Trener Nice za wszelką cenę nie może dopuścić do tego, by Balotelli się rozprężył. - Zostaje po treningach, by poćwiczyć strzały na bramkę. Teraz musi pracować jeszcze więcej w meczach by dojść do poziomu, do jakiego aspiruje - stwierdził Lucien Favre. Bo Balotellemu można jeszcze sporo zarzucić - pod bramką rywala jest niezwykle skuteczny, ale musi zacząć bardziej angażować się w grę całego zespołu. Favre doskonale wie o tym i opowiada publicznie również o wadach Balotellego. - Wciąż może się poprawić, zwłaszcza jeśli chodzi o słabszą nogę. Zacznę oczekiwać więcej od niego, gdy nie mamy piłki - powiedział Szwajcar, ale po ostatnim meczu z Nantens (4-1) stwierdził, że "pomagał w defensywie więcej niż zazwyczaj".

Cały czas w mediach

Włoch nie ma łatwo. Od dłuższego czasu nie zrobił żadnej głupoty, ale mimo to ciągle o nim głośno w mediach. Co chwila przypominane są historyjki z jego udziałem. Ostatnio taką podzielił się Salvatore Bocchetti z czasów, gdy grali razem w reprezentacji Włoch. - Pewnego dnia jedliśmy posiłek w jadalni. Balotelli przyszedł i po prostu rzucił talerzem z makaronem w twarz Marco Motty! To dobry piłkarz, ale szalony. On nie ma mózgu - wyjawił obrońca Spartaka Moskwa.

Zła reputacja ciągle ciągnie się za Balotellim. Najlepszy przykład to mecz z Lorient (2-1). Włoch strzelił zwycięskiego gola w 86. minucie i w radości zdjął koszulkę. Dostał za to żółtą kartkę, a w doliczonym czasie gry kolejną. Internet zawrzał: oto Balotelli znowu udowodnił, że jest rozkapryszonym dzieciakiem, nie ma mózgu i nie myśli o zespole. Sęk w tym, że kartkę cofnięto. Nawet sędzia przyznał, że popełnił błąd, o cofnięcie kary Balotellmu apelował nawet prezes Lyonu (kolejnego rywala ligowego Nicei).

Tylko ślepi tego nie widzą

- On może wrócić na szczyt. Trzeba być ślepym by nie widzieć, jak dobry jest przed bramką rywala - stwierdził Favre. Nice zaryzykowało ściągając Balotellego i wie, że może sporo na tym ugrać. Prezydent Jean-Pierre Rivere przyznaje, że jeśli Włoch utrzyma taką formę, to jemu klubowi będzie ciężko go zatrzymać. Ale dobra forma Balotellego to dobra wiadomość nie tylko dla Nice. Ligue 1 poszukuje wielkiej gwiazdy, medialnej postaci po odejściu Zlatana Ibrahimovicia z PSG. Balotelli to jeden z najlepszych kandydatów do tego miana.

Zobacz wideo

Ronaldo wrzucił zdjęcie swojego Lamborgini. I pojawiły się [MEMY]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.