Ekstraklasa w Sport.pl. Jak Piotr Nowak buduje mistrzostwo

Przed sezonem Piotr Nowak zebrał drużynę i nakreślił przed Lechią Gdańsk cel na mistrzostwo Polski. W szatni już nikt zdziwiony nie był, bo ściągnięty ze Stanów Zjednoczonych szkoleniowiec od początku roku różnymi sposobami udowadnia, że na budowaniu zespołu po prostu się zna.

Piotr Nowak nachyla się i z szelmowskim uśmiechem zaczyna opowiadać. - Na treningach zdarza się, że robimy turnieje, a wtedy jestem sędzią. Pierluigi Collina to ja, najlepszy sędzia na świecie. I nagle zaczynam gwizdać wszystko odwrotnie. Była ręka to jej nie ma, faulu nie ma to jest i w drugą stronę. Mamy w tym cel, sprawdzamy, jak zespół reaguje: czy wszyscy przestają grać, obrażają się na siebie lub zwieszają głowy, bo sędzia jest przeciwko nam - tłumaczy. Gdy Nowak spróbował tego prowadząc DC United, do bójki miało dojść po minucie. A w Lechii? - Będę tu jeszcze dwa i pół roku, zostawię to na kolejne opowieści - uśmiecha się.

W 2016 roku żadna inna drużyna w ekstraklasie nie punktuje tak dobrze jak Lechia. Jeśli w sobotę (mecz o 20.30, relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE) gdańszczanie wygrają z Legią w Warszawie, nad mistrzem Polski będą mieli 15 punktów przewagi. - W tej lidze najważniejsze rzeczy dzieją się w ostatnich siedmiu meczach - ostrzega Nowak. - W poprzednim sezonie weszliśmy do mistrzowskiej ósemki, ale później pewnych elementów nam zabrakło. To brało się z intensywności meczów w tamtym okresie. Teraz jesteśmy w lepszym momencie, mamy więcej możliwości. Jednak uczulam wszystkich: to jest dopiero początek drogi - zapowiada.

Początek długiej, możliwe, że trwającej do 2019 r. drogi - do tego czasu przedłużył swoją umowę Nowak w poprzednim tygodniu. Zrobił to tuż po kompromitującej wpadce Lechii w Pucharze Polski, gdzie już na etapie 1/8 finału wyeliminowała jego zespół drugoligowa Puszcza Niepołomice. Zwykle taka klęska oznaczałaby rozliczenia, w Gdańsku podpisaniem nowego kontraktu z Nowakiem tylko umocniono jego pozycję.

Kiedy Lechia "kliknęła"

Kto obserwuje Lechię od momentu, gdy 52-latek przejął drużynę, tego ruch klubu nie dziwi. Wreszcie w klubie do tej pory uchodzącym za przechowalnię piłkarzy wielu narodowości - dziewięciu w tym sezonie, a w kadrze Nowak ma 14 zagranicznych zawodników - postawiono na stworzenie drużyny. - Teraz w szatni ze sobą wszyscy rozmawiamy: Polacy, Portugalczycy, piłkarze z Bałkanów. To główny powód naszej bardzo dobrej formy - zapewnia Mario Maloca, lider linii obrony Lechii.

Jednak wszystko zaczęło się od wyzwania, jakie Nowak rzucił liderom. Na pierwszym zgrupowaniu zrobił spotkanie z grupą starszych piłkarzy, m.in. Jakubem Wawrzyniakiem, Sebastianem Milą i Sławomirem Peszką, by przedstawić im swój ambitny plan taktyczny wobec nich. - "Co on od nas chce, co my mamy robić?!" - Nowak przypomina sobie ich reakcje. - Nie chodziło o wątpliwości pod względem fizycznym, ale mentalnym. Nie widzieli szans, by grać tak intensywnie przez 90 minut. Ja im tłumaczyłem, że są i mają to zrobić. Bo jeśli sobie założymy, że tak jest, to nawet w słabszym momencie, w dołku to będzie możliwe. Po wiosennym meczu z Legią (2:0 w Gdańsku) usiedliśmy i oni mówią, to jest możliwe. Kliknęło - dodaje.

Atak i równowaga

Gdy Nowak jest pytany o styl Lechii, to najwięcej mówi nie o grze kombinacyjnej, ale intensywności. - Każdy mecz musimy wybiegać, wywalczyć i wygrać w piłkę. Chcemy podnieść nasz poziom, ale o tym decyduje szybkość myśli i widzenia, wyciągania wniosków na boisku: jak zagrać, którędy poprowadzić akcję, zwolnić czy przyspieszyć - tłumaczy. Obok Legii Lechia ma najwięcej kluczowych podań na mecz (19), tylko Cracovia wymienia więcej zagrań na minutę posiadania piłki (śr. 15,8) od zespołu Nowaka (15,2). Gdańszczanie dodatkowo zachowują największą dokładność (85 proc.), choć to druga najskuteczniejsza drużyna ligi (16 goli), to Lechia ma dopiero jedenasty wynik pod względem strzałów na mecz (11,9).

- O nas nie można powiedzieć, że gra oparta jest na jednym zawodniku. Mamy wielu, którzy sami mogą wygrać Lechii mecz. Jeśli jednemu nie wychodzi, to inny weźmie grę na siebie, dogra lub strzeli gola - tłumaczy Rafał Wolski, który do Gdańska trafił latem z Wisły Kraków. - Przykładowo, jeśli rywale przykryją bardziej Milosa Krasicia, więcej miejsca mam ja. A innych drużynach wyłączenie jednego piłkarza od razu powoduje spadek poziomu - dodaje.

Wolski jest jednym z przykładów na to, że Lechia może uderzyć rywali z wielu stron. Często w wyjściowej jedenastce Nowak wystawia więcej piłkarzy ofensywnych niż defensywnych. Oprócz 24-latka jest jeszcze Krasić, Flavio i Marco Paixao, Grzegorz Kuświk oraz Sławomir Peszko. Ale to druga najskuteczniej odbierająca piłkę drużyna w lidze (60 proc. prób udanych). - Trener zachowuje równowagę między obroną i atakiem. A z tego co usłyszałem od kolegów, w porównaniu do wiosny gramy bardziej dojrzale. Nie wygrywamy trzema, czterema bramkami, ale zdobywamy punkty i dominujemy nad rywalami - mówi Wolski.

Bułka z masłem

Do meczu Lechii z Legią niecała doba, a na boisku warszawskiej Agrykoli trwa trening Lechii. Zaczyna się od rywalizacji i na niej się kończy: najpierw dwie grupy po ośmiu piłkarzy starają się utrzymać piłkę w powietrzu żonglerką, potem gra na skróconym polu i kończenie akcji po dośrodkowaniach. Wszyscy są głośni i uradowani, ale widać, że w środku harmidru czuwa trener. Po luźnym meczu Nowak bierze na bok Krasicia, obejmuje go, przykłada dłoń do jego twarzy i chwilę tłumaczy swoje uwagi. Gdy piłkarz wraca do zajęć, trener odchodzi na bok, na zawodników już niemal nie patrzy. Skupiony podpiera twarz i obmyśla taktykę na Legię, kompletuje wyjściowy skład.

Rok temu Nowak swoje uwagi tłumaczył młodzieżowym reprezentantom Antigui i Bermudy, a na treningu Lechii międzynarodowej grupie zamiast śmiechu towarzyszyła cisza. Obecnie w ich zachowaniu różnica jest znacząca także w porównaniu do Legii, która swój trening odbyła kilka godzin wcześniej i kilkaset metrów dalej przy Łazienkowskiej. Tam za duszę towarzystwa robił asystent Jacka Magiery, Aleksandar Vuković, a u Nowaka - wszyscy.

- Przez dwanaście lat jak jestem trenerem nie miałem grupy, która w ciągu 2-3 miesięcy osiągnęłaby to, co mamy teraz. Pod względem mentalnym, fizycznym, chemii w zespole. Wszystkie te elementy muszą do siebie pasować i to nie jest tak, że tylko ja to zrobiłem. Ważne by na końcu każdy wiedział, że jest częścią tego wszystkiego. Piłkarze muszą mieć świadomość, że jako grupa ludzi jeszcze sporo osiągną. To bardzo trudne - przyznaje Nowak.

- A ich mentalność? Piece of cake ("bułka z masłem" - tłum. red.)! Nie wymagałbym niemożliwego, czegoś na co nie mają potencjału. Gdyby swojej kreatywności, fizyczności nie mieli, to nie miałbym pretensji, że nie wychodzi. Usiedlibyśmy i wymyślilibyśmy coś innego. A ja uważałem, że oni mogą zagrać wyższym pressingiem, bardziej kreatywnie i strzelać bramki. Wymagałem tego, a oni sobie poradzili. Jesteśmy na dobrej drodze z wysokimi celami, ale nie możemy spocząć na laurach i tylko coś sobie deklarować - mówi.

Wolski: - Trener po gorszych momentach wie, co i kiedy powiedzieć, jego krytyka jest konstruktywna. Dlatego po niepowodzeniach nie zamykamy się w sobie. Ważne, że trener zaszczepił mentalność zwycięzców, że każdy wierzy w swoje możliwości i w to, że możemy wygrać mistrzostwo Polski.

Zobacz wideo

Kojarzycie tych piłkarzy? Mieli być największymi gwiazdami futbolu!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.