Waldemar Fornalik przed poważnym wyzwaniem. Ruch Chorzów bez stoperów

Ruch Chorzów szykuje się do piątkowego meczu z Zagłębiem Lubin ze świadomością, że na pozycji stopera zagra piłkarz, który nie będzie miał na tej pozycji wielkiego doświadczenia.

Realia są dziś takie, że Ruch dysponuje tylko jednym zdrowym stoperem czyli Mateuszem Cichockim. Michał Koj leży w szpitalu po urazie głowy, Marcin Kowalczyk jest kontuzjowany, Rafał Grodzicki pauzuje z powodu kartek, a Michał Helik wraca do formy po operacjach kolan.

- Nie przypominam sobie takiej sytuacji. Pracujemy nad wariantem obronnym na mecz z Zagłębiem - mówi trener Waldemar Fornalik. Szkoleniowiec niebieskich nie ma wyjścia. Będzie musiał zmienić komuś pozycję, żeby przysposobić go do gry na środku obrony.

Najniższy w lidze

W ostatnim meczu rezerw na pozycji stopera zagrał Paweł Oleksy - nominalny lewy obrońca. Jeżeli sztab szkoleniowy Ruchu zastosuje ten wariant również w piątkowy wieczór, to trzeba będzie szukać zastępstwa na lewą obroną. Tam od biedy może zagrać Łukasz Moneta.

Na pozycji stopera mógłby również zagrać z musu Łukasz Hanzel lub doświadczony Łukasz Surma. W przeszłości taką drogę - z defensywnego pomocnika na stopera - pokonał na Cichej chociażby Marcin Malinowski.

Sam Fornalik też przez większość kariery grał na pozycji kryjącego obrońcy, ale w sezonie 1988/89, gdy niebiescy zdobyli mistrzostwo Polski, występował też z powodzeniem na środku obrony.

- Dla mnie to była dobra zmiana. Zaważono wtedy, że byłem najniższym stoperem w lidze, ale jednak dawałem sobie radę. Pewne nawyki są podobne, ale niektórych zachowań trzeba się nauczyć. Zmiana pozycji czasami wychodzi zawodnikowi na dobre. Tak było chociażby z Igorem Lewczukiem. Jeszcze, gdy grał w Ruchu zastanawialiśmy się nad tym czy nie dać mu szansy gra na środku obrony. To stało się dopiero w Legii Warszawa, w której Lewczuk prezentował się na tyle dobrze, że dziś zarabia już na życie we Francji - przypomina Fornalik.

Oleksy jest przekonany, że przebudowana obrona podoła wyzwaniu. - Jakieś przesunięcia na pewno będą. Najważniejsze jednak, żeby na boisko wybiegł skonsolidowany i skoncentrowany zespół. Martwi nas fakt, że tak rzadko wygrywamy ostatnio na Cichej. Brakuje nam tych punktów. Wychodzimy przecież na boisko po to, żeby dać radość naszym fanom - mówi zawodnik.

Ruch jeszcze w tym sezonie nie rozegrał meczu bez straty bramki. To jednak nie jedyny problem. Zespół nie jest też tak skuteczny, jak wtedy, gdy miał w składzie Mariusz Stępińskiego - dziś już zawodnika FC Nantes.

Kto za Stępińskiego?

W ostatnich sezonach niebiescy co rusz tracili najlepszego napastnika, ale na jego miejsce zaraz pojawiał się kolejny, równie wartościowy gracz. Teraz o pozycję napastnika numer 1 w zespole rywalizują Eduards Visnakovs, Jarosław Niezgoda i Jakub Arak.

- Nasza sytuacja jest obecnie inna, niż w minionych sezonach. Popatrzmy... Andrzej Niedzielan to był już ukształtowany napastnik. Potem dołączył do nas Arkadiusz Piech, który też jednak potrzebował pół roku zanim doszło do eksplozji jego talentu. Mariusz Stępiński również przyszedł do nas z ligowym doświadczeniem. Teraz można o takim mówić w przypadku Eduardsa Visnakovsa, ale już Arak i Niezgoda są na początku swojej ligowej drogi - podkreśla Fornalik.

Ruch nie gra w tej rundzie źle, ale drużynie brakuje stabilizacji. - Wpływ na to ma również nasza sytuacja kadrowa. Wygrywamy na Wiśle i za chwilę tracimy Stępińskiego. Wygrywamy we Wrocławiu, a po chwili sypie nam się obrona. To przy naszych możliwościach kadrowych musi się odbić na dyspozycji drużyny - uważa szkoleniowiec.

Sędziowie krzywdzą Ruch

Ruch może być silniejszy, bowiem na debiut wciąż czeka słowacki bramkarz Lubomir Hrdlicka - w klubie nie było w środę zgody, czy piłkarz jest już potwierdzony do gry. Testowany jest też wciąż lewy obrońca - reprezentant Łotwy Antons Kurakins. - Trudno ocenić jego przydatność do zespołu po trzech treningach - przyznaje trener, który po ostatnim meczu w Gdańsku miał też głośne pretensje do sędziów.

- Jest taka niewydrukowana tabela [na portalu weszlo.com - przyp.red.], w której są uwzględnione punkty, które zespół stracił w wyniku sędziowskich pomyłek. Za miniony sezon byliśmy w tej tabeli na trzecim miejscu. No więc trochę się tego nazbierało. Czasami to są kluczowe decyzje. Tak jak ostatnio w Gdańsku, gdy po faulu na naszym zawodniku rywal powinien zostać wyrzucony z boiska. Twierdzę, że to przewinienie było bardziej ewidentne niż faul Marcin Kowalczyka w meczu z Niecieczą, po którym nasz obrońca został ukarany czerwoną kartką.

Gdy o wyniku spotkania decyduje jedna bramka, to taka decyzja ma olbrzymie znaczenie dla losów meczu - kończy Fornalik.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.