Wimbledon. Agnieszka Radwańska: Cieszę się, że grałam na Korcie Centralnym

- Chciałabym, żeby dachy były nad większą liczbą kortów, ale wiem, że nie jest to takie proste - mówiła Agnieszka Radwańska po pokonaniu 6:2, 6:1 Ukrainki Kateryny Kozłowej w I rundzie Wimbledonu.

To była dziwna konferencja prasowa. Nie padło na niej właściwie ani jedno pytanie o mecz: ani o formę Radwańskiej, ani o rywalkę. Dziennikarze szukają innych tematów gdy mecz jest tak jednostronny. Po kilkunastu pytaniach od zagranicznych dziennikarzy prowadzący oddał głos dziennikarzom z Polski. Po pięciu pytaniach... konferencję zakończono. O czym więc zdążyła powiedzieć Radwańska?

O deszczu. - Co się dzieje, kiedy pada? Wszyscy jedzą, rozmawiają, śledzą mecze na Korcie Centralnym - ja wczoraj oglądam mecz Karoliny Woźniackiej. Czekają, na przykład grając w karty. No i patrzą w niebo, czy wciąż pada. Ucieszyłam się, że mój mecz przeniesiono na Kort Centralny. Miałam szczęście, bo to już trzeci dzień nie najlepszej pogody.

O grze pod dachem. - Już kilka razy mi się to zdarzyło. Kiedyś grałam z Marią Kirilenko na korcie numer 1 i potem kończyliśmy mecz bardzo późno na Korcie Centralnym. Czy to lubię? Tak, zwłaszcza kiedy pogoda jest zła. Można przynajmniej rozegrać swój mecz, a już jest jeden dzień opóźnienia. Chciałabym, żeby dachy były nad większą ilością kortów, ale wiem, że nie jest to takie proste. Najlepiej pod tym względem jest w Australii. [Na Australian Open zadaszone są cztery korty. ]

O czekaniu na mecz. - Wczoraj byłam na kortach o 13 na treningu. Zdziwiłam się, że pierwszy mecz na moim korcie skończył się tak szybko. Czułam, że drugi będzie dłuższy, bo to by było za dużo szczęścia jednego dnia. Potem już nawet zaczęłam się rozgrzewać kiedy Bernard Tomić prowadził 3:2 w czwartym secie, ale czułam, że może mu się nie udać tak szybko tego skończyć. Mecz się przeciągnął, a potem zaczęło padać. Byłam mentalnie przygotowana, żeby wyjść na kort. To wszystko jest ciężkie, ale nie tylko ja muszę sobie z tym radzić. Dziś czekałam aż przestanie padać, by odbyć trening na korcie rozgrzewkowym. W końcu dostałam 10 minut na Korcie Centralnym.

O Euro 2016. - Nie wiem czy w czwartek będę miała wolny dzień, ale chciałabym. Oglądałam wszystkie dotychczasowe mecze. Staram się tak układać treningi, żeby kibicować piłkarzom z całą ekipą. Mam nadzieję, że jeśli zagram jutro, to przed 21.

O stracie z powodu braku Marii Szarapowej. - To chyba nie jest pytanie do mnie tylko do kibiców i organizatorów. Tyle kobiet dobrze gra w tenisa, że bez niej też jest dużo dobrych meczów. Kobiecy turniej to wciąż wielkie wydarzenie.

O swoim zeszłorocznym spadku formy i powrocie do czołówki. - W tenisie tak jest, że czasami ma się słabszy czas. Kilka tygodni, czasem kilka miesięcy. Niektórzy spadają w rankingu trochę, inni bardziej, taki jest sport. Nie można grać w wspaniałego tenisa przez 10 miesięcy w roku przez 15 lat. To niemożliwe, nie jesteśmy maszynami. Trzeba ciężko pracować, robić swoje i wtedy wcześniej czy później się wróci. Ja miałam słabszy czas na początku zeszłego roku, ale wróciłam.

O kreatywności w swojej grze. - Miło mi słyszeć, że tworzę w tenisie coś co jest atrakcyjne. Odkąd pamiętam grałam w ten sposób. Nie mogę grać tak siłowego tenisa jak inni, więc gram po swojemu.

O wyższości Wimbledonu nad Rolandem Garrosem. - Co roku ten turniej w jakiś sposób się poprawia. Lepsze są na pewno korty treningowe, poza tym Players Lounge, czyli przestrzeń dla zawodników. No i jest dach. Na pewno tu nikt nie będzie nas pchać na kort, kiedy pada.

O mikście. - Chcę zagrać miksta w Rio, bo uważam, że mamy szansę niezależnie z kim bym grała. Tu odpuszczę sobie miksta, skupię się na singlu, tym bardziej, że pogoda jest jako jest. W Rio pójdę na żywioł, będzie musiał mi wystarczyć trening z Pucharu Hopmana. A wybór partnera nie będzie łatwą decyzją, na szczęście mogę ją podjąć dopiero na miejscu w Brazulii, kiedy będą zapisy.

Ana Ivanović i Eugenie Bouchard i inne tenisistki w wieczorowych kreacjach [ZDJĘCIA]

źródło: Okazje.info

Czy Agnieszka Radwańska wygra Wimbledon?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.