NBA. Nowy wymiar Golden State Warriors

Rekordowy sezon mistrzów NBA zyskał nowy wymiar - wygrać 73 mecze w rundzie zasadniczej to jedno, uciec spod topora, gdy ostrze wydaje się opadać, drugie. Odwracając finał Zachodu z Oklahoma City Thunder z 1-3 na 4-3, Golden State Warriors znów dokonali wyczynu magicznego.

Owszem, mistrzowie dopiero awansowali do finału NBA, to wciąż nic. Jeśli przegrają z Cleveland Cavaliers, ich rekord zblednie, bo przecież Chicago Bulls w 1996 roku ogłosili, że "72-10 don't mean a thing without a ring". Warriors mogą sobie wpisać na początku 73-9, reszta zdania jest prawdziwa. Sam rekord, bez pierścienia, nic nie znaczy. Jeśli Warriors nie obronią mistrzostwa, niedosyt będzie ogromny. W gronie największych drużyn w historii zostaną wypchnięci do drugiego rzędu.

Jednak ich sezon, fantastyczny rekord, zyskał już nowy wymiar, Warriors pokazali wielkość. Zostali dopiero 10. zespołem w historii NBA, który zdołał podnieść się w play-off, przegrywając 1-3. Obrońcy tytułu dokonali tego w starciu z Thunder, rywalem niewygodnym, mającym przewagę fizyczną i świetny duet Kevin Durant - Russell Westbrook. Przed starciem z mistrzami Thunder wyrzucił z play-off stawianych wysoko nad nimi San Antonio Spurs.

Ale z Warriors nie dał jednak rady. W dwóch ostatnich meczach prowadził, ale pękał. Albo inaczej - nie pękali obrońcy tytułu. Koszykarze z Oakland i w meczu nr 6, i w meczu nr 7, przegrywali z rozpędzającym się Thunder, ale w najważniejszych momentach mieli superbohaterów - w Oklahoma City znakomicie zagrał Klay Thompson, który trafił 11 trójek i zdobył 41 punktów, w Oakland, w decydującym meczu klasę pokazał Stepen Curry, który rzucił 36 punktów (7/12 za trzy).

Mistrzowscy Chicago Bulls Michaela Jordana nigdy nie byli w takiej sytuacji, nigdy nie mieli noża na gardle, nie wychodzili na boisko w kilku meczach z rzędu wiedząc, że porażka oznacza koniec sezonu. Rozegrali dwa spotkania nr 7 - w 1992 roku z New York Knicks, sześć lat później z Indiana Pacers. Oba u siebie, oba w seriach, które jednak kontrolowali.

Oczywiście, słusznie można zauważyć, że Jordan i spółka byli tak dobrzy, że nigdy nie pozwolili sobie wpaść w takie tarapaty jak Warriors. To właściwa interpretacja. Ale z drugiej strony jest coś wyjątkowego w tym, że pod ogromną presją, w obliczu rozczarowującego odpadnięcia, trzy razy wychodzisz na parkiet wiedząc, że przegrana wszystko przekreśla i trzy razy wygrywasz. Warriors udowodnili, że grają nie tylko pięknie i skutecznie, ale też są twardzi, pod każdym względem.

Od miesięcy szukamy - mimo dzielących je dwóch dekad i właściwie koszykarskich epok - podobieństw między Warriors, a Bulls Jordana. Podobieństw czy raczej argumentów uprawniających do porównywania ekipy Curry'ego z tą jordanowską. Sześć tytułów i legendarna otoczka jeszcze długo, a być może nigdy, nie pozwolą na zepchnięcie Bulls z piedestału. Ale jakże kuszące są te rozważania - przecież niewykluczone, że oglądamy właśnie początek drogi Warriors do porównywalnej wielkości.

Na dodatek po sukcesy idą w stylu nowatorskim, którego NBA nie widziała, i ten styl wciąż zadziwia. Oni, w uproszczeniu, ale jednak, wygrywają mecze trójkami. W najważniejszych momentach serii z Thunder, to właśnie rzuty z dystansu pozwalały odrabiać straty lub budować przewagi. Trwa to cały sezon, ale momentami wciąż nie chce się wierzyć, że Warriors są w stanie wygrywać tyle meczów i tak ważne mecze trójkami.

Oczywiście nie są to zwykłe trójki - są one albo genialne, bo Curry i Thompson to czołowi strzelcy w historii NBA, albo wypracowane kilkoma szybkimi podaniami przez cały zespół, albo w kontrze, co w czasach Bulls uznawane byłoby za kompletne szaleństwo, za ekstrawagancję. I wciąż można znaleźć koszykarskich purystów, którym to się nie podoba, który traktują oparty na rzutach z dystansu styl gry Warriors lekceważąco.

Cóż, z gustami się nie dyskutuje. Ale jeśli chodzi o wyniki, to od 12 miesięcy nie ma dyskusji. Warriors są najlepsi.

Zobacz wideo

Poliglota i raper, który został legendą NBA. 8 ciekawostek o Kobe'm Bryancie

Co zrobił Gael Monfils?! Zagranie jak z konkursu wsadów NBA! [WIDEO]

Kto zostanie mistrzem NBA?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.